Dominik Wójcicki Dominik Wójcicki
2178
BLOG

W Polsce trwa zimna wojna domowa. Smoleńsk to potwierdza

Dominik Wójcicki Dominik Wójcicki Polityka Obserwuj notkę 41

Katastrofa smoleńska dla połowy Polaków była wstrząsem i do dzisiaj jest bolesnym wspomnieniem. Dla drugiej połowy stanowiła natomiast, przykro to twierdzić, ale zdarzenie w istocie radosne.

Sama katastrofa smoleńska oraz wszystko, co ma z nią związek, zarówno w wymiarze politycznym, jak i społecznym, dobitnie pokazuje, że w Polsce trwa wojna domowa. Ponieważ obóz patriotyczny nie do końca chce tę prawdę przyjąć, to raz po raz narażony jest na bolesne rozczarowania. Nie chce zaś tej prawdy przyjąć, gdyż idealistycznie zakłada, że we wszystkich Polakach jest pierwiastek patriotyzmu i zatroskania o los ojczyzny i gdyby tylko inne były choćby wiodące media kształtujące wiedzę o świecie przeważającej części wyborców, to ów pierwiastek patriotyzmu automatycznie zostałby uruchomiony. To mylna ocena, gdyż ogromna część Polaków, którzy głosują dzisiaj na PO i Komorowskiego, są w swej postawie autentyczni. To zaś postawa szczerej nienawiści wobec polskiej tradycji i prawdziwa niechęć wobec tego, by Polska była silna.

10 kwietnia 2010 r. nie był oczywiście początkiem wojny polsko – polskiej, bo ona z największą siła wybuchła pięć lat przed katastrofą, gdy PiS odniósł podwójne zwycięstwo wyborcze, a Lech i Jarosław Kaczyńscy stali się najważniejszymi osobami w krajowej polityce. Dzień katastrofy smoleńskiej najmocniej jednak pokazał, że w Polsce odbywa się zimna wojna domowa o charakterze cywilizacyjnym, a nie ostry spór polityczny, w którym obie strony odmiennymi metodami dążą do tego samego, czyli pomyślności wspólnoty. Na jednym terytorium, jakim jest nasz kraj, żyją dwa przeciwstawne sobie narody ze wszystkimi tego konsekwencjami.

O ile dla obozu patriotycznego zamach smoleński był potężną tragedią, o tyle dla „Polski racjonalnej” wymiaru tragedii w najmniejszym stopniu nie miał. W sensie politycznym katastrofa ta była dla „Polski racjonalnej” jedynie eliminacja wrogiej sobie elity.

Pokonanie Lecha Kaczyńskiego bez walki wyborczej oraz usunięcie z życia politycznego kilkudziesięciu osób, które „racjonalnym” przeszkadzały wywołać mogły w tym obozie jedynie satysfakcję. Nie oszukujmy samych siebie i nie nakazujmy Tuskowi, Komorowskiemu, Kopacz udawać, że fakt, iż Lech Kaczyński, Janusz Kurtyka i inni zginęli w smoleńskim błocie w jakikolwiek sposób ich zasmuciło. Nie zasmuciło. Rozwiązało zaś wiele problemów.  

Także dla milionów żyjących w kraju zwolenników obecnej władzy było to w sensie emocjonalnym zdarzenie całkowicie obojętne. Coś na kształt telewizyjnej ciekawostki. 10 kwietnia 2010 r. wprawdzie „Polska racjonalna” żyła katastrofą smoleńską, ale na podobnej zasadzie jak świat żyje obrazkami po tsunami w Azji, niszczycielskim huraganem na końcu świata lub zestrzeleniem malezyjskiego samolotu. Wszystko to przykuwa uwagę, ale nie wyzwala prawdziwego żalu, poczucia straty, świadomości przeżywania wydarzenia zmieniającego historię. To się danego dnia świetnie ogląda, ale kolejnego dnia już nudzi, bo pragnie się kolejnych przeżyć. Telewizja faktycznie pokazywała wówczas coś, czego w swej historii jeszcze nie emitowała i dla „Polski racjonalnej” było to atrakcyjne, jako widowisko medialne, ale w kolejnych dniach zaczynało już nudzić i męczyć. Bo zabrakło ulubionego programu w tv, bo kina były zamknięte, bo w pubie nie wiedziano, czy można grać głośną muzykę, bo przestrzeń publiczna przypominała o osobie prezydenta, którego się nienawidziło, itd. Nie cała Polska była w żałobie.

Strona patriotyczna uległa jednak złudzeniu, które utrzymuje się do dzisiaj. Złudzenie to mówi, że przez pierwsze dni po tragedii smoleńskiej kraj był zjednoczony, podziały zniknęły, a wszystkie serca biły w jednym rytmie. Był to potworny błąd, jeśli chodzi o poprawne zdefiniowanie sytuacji panującej wówczas nad Wisłą. Polska zjednoczona nie była, bo prezydent Kaczyński był przez ogromną część mieszkających między Bugiem a Odrą nieakceptowany. To on był przecież obiektem szyderstw przemysłu pogardy.

„Polska racjonalna” nie miała więc żadnego powodu, by uznać, że dotychczasowe podziały ustąpiły, a jedyną postawą w życiu publicznym ma być współczucie. Precyzyjnie wyraził to kilka dni po katastrofie Bronisław Komorowski, gdy powiedział, iż „polityka nie może być domeną współczucia”. Obóz patriotyczny naturalnie też nie miał powodu, by się z wrogiem godzić, ale niestety przyjął odmienną postawę i trwał w kojącym żałobę przekonaniu, że setki tysięcy ludzi na Krakowskim Przedmieściu to całe społeczeństwo i żadne inne uczucia niż wdzięczność dla Lecha Kaczyńskiego w tych dniach Polakom już nie to towarzyszą.

Przyjęcie takiej optyki było, jak wspomniałem, wielką pomyłką. Był to bowiem jeden z niewielu momentów w naszej najnowszej historii, kiedy „Polska racjonalna” znalazła się w narracyjnym odwrocie. 10 kwietnia 2010 r. napluć na pamięć po prezydencie Kaczyńskim chciało dokładnie tylu samo chamów, co dzisiaj, ale z różnych względów przemysł pogardy stracił swe paliwo. Zanegowanie katastrofy smoleńskiej nie wchodziło w grę ze względu na własny wizerunek; wyszydzenie ofiar także, bo przecież zginęli nie tylko znienawidzeni PiSowcy, ale funkcjonariusze BOR, stewardessy, działacze społeczni, anonimowi w społecznym odbiorze urzędnicy odbierani tym samym, jako zwykli ludzie, także było wykluczone.

Fetować śmierci tylu ludzi nie można było, choć nie ukrywajmy, że w niejednym domu nad Wisłą wzniesiono tego dnia toast za śmierć prezydenta. Smoleńsk był bowiem tragedią Polski patriotycznej, a to jak wcześniej wskazywałem, nie jest cała Polska. Z jakiego powodu pięć lat temu w żałobie miała być Platforma Obywatelska? Z żadnego. Ona strat nie poniosła i od początku tak oceniała całą sytuację.

Po stronie patriotycznej zabrakło niestety wówczas chęci podzielenia społeczeństwa na dobrych Polaków, wstrząśniętych katastrofą smoleńską i tych złych, dla których Smoleńsk był obojętny lub radosny.

Swoją oś podziału znalazła zaś „Polska racjonalna”. Cztery dni po śmierci prezydenta Kaczyńskiego Gazeta Wyborcza opublikowała przecież list Andrzeja Wajdy, w którym przekonywał on, iż pogrzeb Lecha Kaczyńskiego na Wawelu podzieli Polaków. W istocie jedna, to nie pogrzeb miał dzielić, ale ten list. Chodziło bowiem o wykreowanie tematu, który znów miałby posłużyć do ataku na prezydenta Kaczyńskiego i PiS. Tak jak wspomniałem, pluć na nieżyjącego i żałobników nie było można ze względów estetycznych, ale jeszcze bardziej nie można było z plucia zrezygnować. Stanęło więc na kwestii Wawelu, jako miejscu na które rzekomo Lech Kaczyński nie zasługuje.

Ale Wawel sam w sobie nie miał znaczenia. Gdyby Lech Kaczyński miał być pochowany w powstającej Świątyni Opatrzności Bożej, a były takie sugestie, to także pojawiłyby się zastrzeżenia. Na przykład takie, że PiS pragnie upartyjnić nowy kościół, który od tego momentu zawsze już kojarzony będzie z tą partią i stanie się kościołem partyjnym, a nie kościołem wspólnoty wierzących ponad partyjnymi podziałami.

A gdyby pogrzeb miał być na Powązkach? Nie mam wątpliwości, że i w tym przypadku dałoby radę rozpętać aferę. Przecież spoczywając na otwartym cmentarzu, koło kogoś już tam leżącego prezydent zostałby złożony.

Może więc nagle – w GW lub w TVN – okazałoby się, że np. rodzinom od dawna odwiedzającym pobliskie groby przeszkadza sąsiedztwo prezydenta. Bo przecież wokół grobu zawsze będą tłumy, więc znaleźliby się oburzeni faktem, że spokój ich bliskich zmarłych będzie w ten sposób zakłócany. Z łatwością okazałoby się, że i na Powązkach Lech Kaczyński komuś by przeszkadzał.

To, co dzisiaj koniecznie trzeba zrozumieć, to fakt, iż walka w Polsce nie toczy się tylko między partiami, ale realne różnice, i to w tym pokoleniu już nie do zasypania, istnieją na gruncie społeczeństwa. Jedno państwo, dwa narody Polska jest podzielona na pół, choć racje w tej wojnie nie są podzielone na pół. Jest to jednak moim zdaniem najlepszy opis politycznej i społecznej sytuacji panującej nad Wisłą w ostatnich 10 latach.

Rocznik 1981, mieszkam w Toruniu. tak w ogóle to młody, wykształcony i z dużego miasta.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka