Jan Herman Jan Herman
243
BLOG

Podróż do wnętrza

Jan Herman Jan Herman Polityka Obserwuj notkę 16

Tylko ktoś ślepy ma własny los może twierdzić, że tak zwany postęp – przede wszystkim techniczny – przynosi wyłącznie dobrodziejstwa. A ktoś naiwny może sądzić, że zwątpienie w błogosławieństwa postępu związanie jest u mnie z najnowszą katastrofą alpejską.

Zacznę od spostrzeżenia, że większość współczesnych trosk i zgryzot ludzkich związanych jest z (nie)funkcjonowaniem rozmaitych elementów, aspektów i wymiarów postępu, technicznego, organizacyjnego, społecznego, itd., itp., nawet medycznego.

Oto przykład wspólnoty wyznaniowej, która jest echem Reformacji, i to echem wielokrotnym. Sama Reformacja wzięła się z manifestacyjnych rezygnacji życiowych Valdesiusa (1140-1217), Wiklefa (1320-1384, Husa (1369-1415), Lutra (1483-1546), Kalwina (1509-1564). Wszyscy oni mieli wiele do zarzucenia formule opisanej przez Krasickiego w „Monachomachii”, ale przede wszystkim wskazywali ma zanik moralności, na sprzeniewierzenie się zasadom etyki przez duchownych, którzy ją głosili.

Tak pojawili się anabaptyści, potem z nich mennoici, na koniec Amisze. Każda taka secesja pogłębiała ideę odrzucenia zła, nieprawości, kłamstwa, brzydoty, niesprawiedliwości. W Polsce całkiem niedawno doświadczaliśmy podobnej wielokrotnej secesji ideowo-etycznej: Solidarność, Solidarność’80, Sierperń’80 – ze skutkiem nieco innym niż deklarowany, ale w sumie dającym do myślenia o tym, jak różni się przesłanie pierwszej Solidarności z tym, co właśnie przeżywamy.

Gdzieś przeczytałem, że Amisze są obecni w świecie, ale nie uczestniczą w nim. Trochę jest w tym właśnie owej naiwnej nieprawdy. Amisze po prostu odmawiają uczestnictwa w przykładaniu ręki do postępu innego niż duchowy. Zauważmy, że kupując nową zabawkę elektroniczną, nowy techniczny element wyposażenia, bilet lotniczy, abonament internetowy – oddajemy część swojego dobra i część swojego zaangażowania, swojej uwagi – komuś innemu i tym samym zachęcamy animatorów tych rozwiązań do dalszych poszukiwań, do tego by „dalej, szybciej, wyżej mocniej, wyraźniej, skuteczniej, barwniej, smaczniej”, itd., itp. I wtedy zwalniamy ich poniekąd z moralnego obowiązku zabezpieczania swoich wdrożeń przez ich negatywnymi, szkodliwymi, podstępnymi skutkami: niech ten, co kupuje, sam o siebie zadba.

Skąd jednak ma nabywca telewizora wiedzieć w momencie kupna, że zabierze mu ów telewizor kilka godzin dziennie, a do tego będzie pokazywał nie tylko piękno, dobro, prawdziwość i sprawiedliwość? Amisze zatem powiedzieli sobie: skoro nie umiemy korzystać z dobrodziejstw postępu – to się go wystrzegajmy, nie negując. Nie negując: to kwestia sumienia.

Oczywiście, zdarzają się pośród Amiszów przypadki nieprawości i zapamiętania w tym co złe i szkodliwe. Zdarzają się…

Zostawmy ten przykład jako cząstkę naszej pamięci. I zauważmy, że konsumpcja wywodząca się z idei „konsumuję bo mogę” (bo jest co konsumować i stać mnie) – to chodząca patologia. Konsumpcja jest bowiem tylko wtedy sensowna – w sensie uniwersalnym – jeśli oparta jest na niezbędności. Jem tyle ile potrzeba i jem to co służy organizmowi. Otaczam się przedmiotami, które mi służą w praktyce, a nie tylko sycą wzrok i pychę oraz zblazowanie. Moje lokum ma być funkcjonalne, a nie przepyszne. Człowiek jako konsument dawno już utracił miarę i gust. Ale człowiek to nie tylko konsument: jest też człowiek operatorem: narzędzia, urządzenia, maszyny, pojazdu, struktury organizacyjnej, medium prasowego czy elektronicznego, zarządza przedsiębiorstwem, urzędem, sprawami ludzkimi i sprawami kraju. Tu też aż prosi się o umiar i harmonię, o używanie tych wszystkich dobrodziejstw z sensem humanitarnym i społecznym. I o patologiczne pokusy jakże łatwo! Czy wystarczy skwitować to wszystko słowami „alienacja” i „fetysz”?

Jako Ludzkość odeszliśmy dawno, a w ostatnim Tysiącleciu na dobre, od troski o siebie, o swoją ludzką, człowieczą kondycję. Zarabiamy na życie – a żyć nie umiemy. I akceptujemy, że system-ustrój nie pozwala licznym nawet na owo zarabianie. Rozbudowaliśmy służbę zdrowia, system edukacji, obszary rekreacji, sposoby rządzenia nawą publiczną – a skutek sumaryczny wydaje się odwrotny.

Jeśli już zaglądamy sobie we własne trzewia – to raczej używamy nanotechnik, wzierników, tomografii – a nie empatii czy miłości bliźniego. A którędy nanosprzęcik ma dotrzeć do duszy? Czego zabrakło pilotowi, który zamknął się na amen w kabinie, by spokojnie użyć super-techniki dla samobójstwa w licznym towarzystwie szczęśliwych konsumentów postępu? Czego brakuje nobliście pokojowemu o mocno śniadej cerze, by powstrzymał swoich rzezimieszków od buszowania ze śmiercionośnymi gadgetami po całym świecie? Czego brakuje windykatorom, by przestali znęcać się nad bogu ducha winnymi ludźmi, których jedyną przewiną jest, iż ich dopadnięto? Czego zabrakło premierowi z prezydentem, by pojąć, iż nie godzi się wpuszczać do kraju oprawców, by mogli z dala od rodzimej sprawiedliwości torturować porwanych islamistów tylko dlatego, że żywią wobec nich podejrzenia i nieludzką wobec nich niechęć?

Wiele jest do zrobienia w kwestii sumienia. Niestety: na skutek postępu – do zrobienia jest coraz więcej i więcej…

 

Jan Herman
O mnie Jan Herman

...jaki jestem - nie powiem, ale poczytaj blog... Więcej o mnie znajdziesz w książce Wł. Pawluczuka "Judasz" (autor mnie nie zna, ale trafił w sedno). O czym jest ta książka? O zmaganiu się człowieka z własnym losem, wiecznością, z Panem Bogiem. O miłości, zdradzie, rozpaczy i ukojeniu. Saszka, prosty chłopak z białoruskiej wioski, po rewolucyjnej zawierusze, podczas której doświadczył wszystkiego, wraca w rodzinne strony i próbuje żyć tak jak inni. Ale kiedy spotyka samozwańczego proroka Ilię, staje się jego najwierniejszym uczniem i apostołem... Opowieść o ludzkich głodach - seksualnym i religijnym - o związkach erotyki i polityki, o tłumionej naszej prawdziwej naturze, o nieortodoksyjnej, gnostyckiej i prawosławnej religijności, tajemnicy i manipulacji wreszcie.................................................... UWAGA: ktokolwiek oczekuje, że będę pisał koniecznie o sprawach, które są "na tapecie" i konkurował na tym polu ze znawcami wszystkiego - ten zabłądził. Piszę bowiem dużo, ale o tym najczęściej, co pod skorupą się dzieje, a widać będzie za czas jakiś.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka