/w poszukiwaniu czwartego?/
/w poszukiwaniu czwartego?/
Jan Herman Jan Herman
2207
BLOG

Sikorski, Pawlak, Czarzasty, Ktoś

Jan Herman Jan Herman Polityka Obserwuj notkę 24


 

Entuzjastom przypominam, że gdyby nie upór Włochów, dzięki któremu kandydatura ich rodaczki na dyplomację europejską stała się „nie do ruszenia” – szanse Donalda byłyby minimalne: „wybór” Włoszki otworzył drogę dla mężczyzny z Europy Środkowej reprezentującego „ludowy” blok UE. Można się co najwyżej zastanawiać, dlaczego nie Łotysz, ale całą resztę załatwili – powtórzmy – Włosi. Opowieści budujące legendę „polskiego majstersztyku sekretnego” mają wszelkie cechy promocji „ex-post”, budowania mitu, jak budowano Basileusowi czy Komendantowi (patrz: TUTAJ).

Podobne układanki można uprawiać dla wewnętrznej polityki polskiej, i wcale nie myślę o „dolistopadowych” rozwiązaniach platformianych, ale o rzeczywistej zmianie kamaryli rządzącej.

Z ulgą stwierdzam, że dziewięcioletni spór, który podzielił Polskę na pół na skutek nieudanej „operacji POPiS”, skończył się rejteradą jednej ze stron, przyniósłszy wcześniej Polsce niepowetowane straty kadrowe, majątkowe, polityczne, moralne. To był spór antagonistyczny, a nie dialektyczny: nic dobrego, żadna nowa jakość nie mogła się z niego narodzić, a ktokolwiek liczy, ze Tusk w chwale powróci na wybory prezydenckie – ten nie rozumie, że od listopada 2014 Tusk już nieodwracalnie ma „z górki”. Nie będę się o tym rozwodził.

Zakładam, że wewnętrzna sprawa polska rozstrzygnie się w czterech wymiarach: biurokratyczno-liberalnym, biurokratyczno-związkowym, związkowo-chadeckim i ludowo-chadeckim. Kompromitacja „wolnej amerykanki” transformacyjnej ostatecznie pogrąża wątek ortodoksyjno-liberalny (reprezentowany np. przez L. Balcerowicza, R. Krawczyka) i wyklucza go z niniejszych rozważań. Pokuśmy się zatem o spekulacje personalne.

Sikorski reprezentuje polskich kosmopolitów, dla których Kraj jest miejscem żerowania, a Ludność – motłochem parafialnym, zaś prawdziwe smaki – są gdzieś w świecie. Wykształcenie – uśrednione. Ustawiczna skłonność do przyczepiania się do „dużych okrętów” (chłopaki, płynę z wami…”). Jest po prostu niebezpieczny, a na pewno nieobliczalny.

Pawlak reprezentuje byłą młodzież antysystemową, biznes, ludowców, politykę „orientuj się”. Jak nikt inny z tego pokolenia ma rozeznanie w meandrach Transformacji i w grach krajowych. Zasmakował w rządzeniu, ale też w grach megabiznesowych, jednocześnie zna smak cierpliwej pracy gospodarskiej. W parze z dobrym (przyszłym) prezydentem – kto wie…

Czarzasty jest bliźniakiem Tuska, tylko z innego jaja: oziębły pragmatyk, cynik, „instrumentalista” w sprawach kadrowych i „agnostyk” w sprawach ideowych. Najbardziej „ludzki” i zarazem najbardziej bezwzględny w stosunkach z bliskimi i dalekimi. Ostatnio wytraca „ordynacką” energię pasjonarną i zbiera te same plony polityki kadrowej, co Tusk.

Musiałby się jednak zdarzyć naprawdę cud, gdyby którykolwiek z nich uzyskał imprimatur najbardziej wpływowej bi-kamaryli, rozpostartej między Toruniem a Krakowem. To zaś oznacza, że trzeba uwzględnić w tej rozgrywce kogoś jeszcze, kogo nie znamy.

Ów „Ktoś” jest człowiekiem oddanym Kościołowi, ale otwartym, partnerskim wobec „świeckich”, z wyłączeniem skrajności. Do tego rzeczywistym, nie koniunkturalnym personalistą, stawiającym na te same wartości, które ukazuje abp.Reinhard Marx w swoim „Das Kapital. Ein Plädoyer für den Menschen”.

O ile trzech wcześniejszych panów jest mi dość łatwo wskazać, o tyle „ktosiów” jest kilkoro, więc na wszelki wypadek nawet ich nie wymienię, zwłaszcza że nie są to „tygrysy medialne”.

Tych zaś, którzy się dziwią, że nie wymieniam Schetyny, Kopacz albo kogoś podobnego (np. powracającego z Europy) – pouczam: ta formacja już spogląda ku „wyjściu” i może napsuje nam jeszcze krwi, jeszcze jej nieci upuści, ale jako formacja wiodąca polityce odchodzi na „z góry upatrzone pozycje”.

Donald Tusk jest najprawdopodobniej ostatnim, który został Premierem w stosunkowo młodym wieku, a jednocześnie jest współ-reżyserem „własnej-autorskiej” formacji politycznej. Każdy następny Premier w najbliższych latach będzie musiał spełniać kryterium „doświadczenia w zawodzie” i wygrać w wewnętrznych przepychankach, takich „prawyborach po słowiańsku”. Wyczuwa to na przykład Czarzasty, który pytany o to co robi, pisze „urzędnik państwowy”, choć mógłby inaczej: wydawca, menadżer, przedsiębiorca, od biedy społecznik.

Nie ma żadnego wpływu na rozstrzygnięcia okoliczność taka, ze każdy z wymienionej trójki jest innego chowu politycznego (Pawlak – ludowiec po NZS, Czarzasty – lewicowiec po (s)ZSP, Sikorski – antykomunista z nieokreślonej zagranicy). Aż się samo prosi o czwartego, o nosiciela etosu solidarnościowego, z Panem Bogiem w klapie. Ważne, kto poza własną ławicą-rojem zdoła przekonać „sąsiednie”, że będzie grał wspólnie. Aha, na tymczasem, w jakiś sposób „technicznie”, nominowana będzie pewnie obecna Pani Wicepremier, nota bene, już teraz poruszająca się powyżej tzw. progu kompetencji, ale to tylko ułatwi Donaldowi dwu-grę do wiosny. Nie bez znaczenia są biznesowo-polityczno-militarne gry globalne, dla których Polska jest zaledwie pionkiem. W takich sytuacjach nie wykluczałbym ani Belki, ani Rosatiego.

Właśnie dlatego tak ważny wydaje się „Ktoś”. Ktoś, kto nie wychyli się poza tak zwany „dobry ton” reprezentowany przez „wartości chrześcijańskie”, a jednocześnie będzie sprawniejszy od eunucha (co najmniej dwóch biega takich po Krakowie), potrafi zgadać się z biurokracją, biznesem, ruchem pozarządowym, służbami, inteligencją, najszerzej rozumianą prowincją. Potrafi prawdziwie, bez podstępów koniunkturalnych, wesprzeć najbardziej podeptane warstwy społeczne (byłą „wielkoprzemysłową” klasę robotniczą, były „socjalistyczny sektor rolny”, byłe „wiodące zjednoczenia przemysłów nowoczesnych”, rozedrganą i coraz bardziej niekompetentną społecznie inteligencję). I wtedy nawet dopuszczam, że będzie to ktoś młodszy.

Zważmy jeszcze na coś, o czym pisałem po nieoczekiwanej zmianie w PSL: Pawlak – trzaskając rządowymi drzwiami – rozwalił Piechocińskiemu nie tylko koncept „trójpolówki”, ale też zastawił na niego pułapkę, bo liczba osób, które spokojnie, bez pośpiechu porozstawiał w ministerstwie i gospodarce – jest tak wielka, że ani nimi rządzić (zawsze zapytają Waldka, co robić, bo tu Janusz czegoś chce), ani ich hurtem wywalić (bo to nie tylko skandal, ale też samobójstwo). Patrz: TUTAJ czy TUTAJ. W tej samej sytuacji, jak Piechociński w swoim ugrupowaniu, jest dowolny polski Premier przez następny rok, może dłużej: co prawda, Tusk nie dorasta do pięt Pawlakowi w sztuce „nomenklaturowania”, ale ładnych parę klik zawdzięcza mu okopanie się w biurokracji i realizuje długofalowe „zadania do wykonania”, dające dochód i ukorzeniające w strukturach. Dlatego ani Kopacz, ani Schetyna, ani Grabarczyk, tylko najpierw Elżbieta, a potem może ktoś „powracający” (niekoniecznie Lewandowski czy  Saryusz-Wolski, obaj zresztą chyba się nie palą). Nie bez znaczenia jest tu osobliwa polityka polska, która każe nadstawiać się Ameryce i targować u Europejczyków, a z Rosją z ostrożna, ukąsić ale i przepić. Taka polityka też zostawia swoje kadry, szczególnie w dyplomacji, ale też w całym państwie Stricte. Stąd wziął się w moim rankingu Radosław Tomasz, choć jego akcje są dziś, jakby to tu rzec – mocno przepakowane, jak mięsko w supermarketach…

Chyba na wiosnę będzie wiadomo…

Jan Herman
O mnie Jan Herman

...jaki jestem - nie powiem, ale poczytaj blog... Więcej o mnie znajdziesz w książce Wł. Pawluczuka "Judasz" (autor mnie nie zna, ale trafił w sedno). O czym jest ta książka? O zmaganiu się człowieka z własnym losem, wiecznością, z Panem Bogiem. O miłości, zdradzie, rozpaczy i ukojeniu. Saszka, prosty chłopak z białoruskiej wioski, po rewolucyjnej zawierusze, podczas której doświadczył wszystkiego, wraca w rodzinne strony i próbuje żyć tak jak inni. Ale kiedy spotyka samozwańczego proroka Ilię, staje się jego najwierniejszym uczniem i apostołem... Opowieść o ludzkich głodach - seksualnym i religijnym - o związkach erotyki i polityki, o tłumionej naszej prawdziwej naturze, o nieortodoksyjnej, gnostyckiej i prawosławnej religijności, tajemnicy i manipulacji wreszcie.................................................... UWAGA: ktokolwiek oczekuje, że będę pisał koniecznie o sprawach, które są "na tapecie" i konkurował na tym polu ze znawcami wszystkiego - ten zabłądził. Piszę bowiem dużo, ale o tym najczęściej, co pod skorupą się dzieje, a widać będzie za czas jakiś.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka