Nigel Farage zadał kiedyś pytanie w Parlamencie Europejskim “kim pan jest, panie Buzek?” Oczekuję z niecierpliwością, co będzie, jak takie pytania zaczną padać w kierunku Tuska. W tym również w językach, którymi Tusk nie włada i nie będzie w stanie w nich odpowiedzieć.
Pomijając już kwestię, że pytanie Farage'a pozostaje w pełni zasadne, z uwagi na całkowicie antydemokratyczny i antytransparentny tryb obsadzania najwyższych stanowisk/synekur w Unii, to co właściwie może odpowiedzieć Tusk na forum Unii na pytanie "kim pan jest, panie Tusk?"
Że jest zamiłowanym trampkarzem? Czy może, że to pytanie to jest bluźnierstwo i spisek Kaczyńskiego, więc jak ten dziennikarz śmie pytać go o takie niegodne rzeczy? Czy też po prostu skinąć na BOR-owców, żeby wywlekli bluźniercę za drzwi, dokładając mu z kopa albo łokciem w żebra po drodze?
Tuska czeka w Unii wiele publicznych afrontów. To jest inna liga niż kordialne konferencje prasowe z "zaprzyjaźnionymi" mediami, z miękkimi pytaniami "a co Pan Premier sądzi o ostatniej wypowiedzi Jaroslawa Kaczyńskiego".
Cokolwiek innego można powiedzieć np. o socjaliście Barroso, to nigdy nie sprawiało mu kłopotu wyjście bez uprzedniej podgotowki do dziennikarzy rozmaicie nastawionych do Unii i odpowiadanie bez kartki na pytania, niekiedy prowokacyjne, w czterech językach naraz. Jego następca Juncker jest jako obywatel Luksemburga co najmniej trójjęzyczny (francuski i niemiecki z domu, angielski ze szkół).
Tusk takich rzeczy nie umie i prędko się nie nauczy. Zresztą, co mógłby taki Tusk odpowiedzieć na pytanie, powiedzmy, "jakie jest stanowisko Unii Europejskiej w sprawie trzydziestu tysięcy ofiar wczorajszego nalotu rosyjskiego na Talinn?"
Zmierzam do tego, że w Brukseli nie ma szafy, do której Tusk mógłby się chować, jeśli nie chce odpowiadać na żadne pytania, ani szybkiego urlopu na narty w Dolomitach, żeby schować przewodniczącego przed prasą.
Nie jestem też przekonany, czy Unia będzie Tuskowi podstawiać specjalny samolot dla VIP-ów dla niego, świty, znajomych i pół batalionu ochrony, żeby mógl polecieć do domu w każdy czwartek i poharatać sobie trochę w gałę. Wątpię, czy jego tydzień pracy w Brukseli będzie mógł trwać od poniedziałku rano do czwartku w południe.
Nie wiem jak się chroni dygnitarzy Unii, ale na pewno nie tak jak Putina. Nie zdziwię się, jeśli standard ochrony Tuska zmieni się z mongolsko-bizantyjskiej normy wschodnioeuropejskiej (flota pancernych limuzyn, komandosi BOR z bronią maszynową, w odwodzie helikopter na dachu do szybkiej ucieczki, transportery opancerzone i co tam sobie jeszcze rozgorączkowana wyobraźnia ochranianego wymarzy) na daleko luźniejszy standard zachodni (kierowca i dwóch bodyguards z policji belgijskiej, niekiedy w wieku przedemerytalnym, dwóch motocyklistów do eskorty limuzyny - bardziej do torowania drogi w korkach niż do czegokolwiek innego).
Użalmy się więc nad Donaldem.
Komentarze