Piechuła Piechuła
547
BLOG

Zróbmy to po francusku!

Piechuła Piechuła Polityka Obserwuj notkę 3

Wybory samorządowe w dużych miastach przebiegają zazwyczaj wyjątkowo aktywnie. Są przedwyborcze debaty, spotkania kandydatów z mieszkańcami, nagłaśniane przez media sondaże poparcia. Jednym słowem: jest kampania. Niestety, poza granicami Warszawy, Katowic czy Krakowa sytuacja wygląda już znacznie gorzej…

W mniejszych miejscowościach kandydaci czasem nie proponują wyborcom nawet ogólnikowych informacji o swoim programie. Często zdarza się też tak, że sami pretendenci do stanowiska radnego czy wójta, nie mają na temat swojej przyszłej działalności sprecyzowanej opinii. Wyborcy muszą więc zdecydować, czy pójdą głosować w ciemno, na logotyp partii, czy też będą poszukiwać informacji o kandydatach na własną rękę.

To skandal! W demokracji w czasie wyborów, to my – obywatele wcielamy się bowiem w rolę pracodawców. Kampania wyborcza jest swoistym postępowaniem kwalifikacyjnym dla lokalnych polityków. To oni mają starać się, by zainteresować nas swoją osobą, własną koncepcją programową. Jako członkowie gigantycznego zarządu, w dniu wyborów samorządowych, musimy dać pracę radnym, wójtom, burmistrzom…

Tymczasem kandydaci, zamiast uraczyć nas wizją lepszego jutra w naszym mieście, oferują nam własne popisy pływackie, paradowanie w stroju zakonnicy, gwarancje spokoju i ciągłości… To oburzające zważywszy, że kandydaci nie starają się przecież o posadę pływaka, ministranta czy specjalisty ds. wizerunku. Ci ludzie chcą nami rządzić, dysponować majątkiem naszych małych ojczyzn!

Ponieważ, jak pokazała tocząca się jeszcze samorządowa kampania wyborcza, pretendenci do politycznych stanowisk nie spieszą się, by podzielić się z nami swoimi pomysłami na rozwój gmin, powinniśmy ich do tego zmusić.

Wbrew pozorom, nie jest to sprawa skomplikowana. Wystarczy odpowiednia zmiana w obowiązującej obecnie ordynacji wyborczej. We Francji samorządy mają obowiązek rozsyłania do mieszkańców informacji o kandydatach startujących z danego komitetu wyborczego.

Podobne rozwiązanie można zastosować w Polsce! Gdyby wpisać do ustawy konieczność przedstawienia przez kandydatów (zwięźle, powiedzmy że w trzech punktach) swoich postulatów na inwestycje/innowacje/naprawy w gminie, z ulotek polityków obiecujących nam brak polityki, zrobiłyby się całkiem przyzwoite oferty wyborcze.

Przeciw powyższemu rozwiązaniu można przedstawić koszty takiego przedsięwzięcia. Te zależą jednak od rozmiaru gminy. W mniejszych miastach i na wsi – tam gdzie problem z brakiem informacji o propozycjach kandydatów jest największy – byłyby to koszty porównywalne do standardowego druku ulotek czy plakatów wyborczych. W dużych miastach największą rolę odgrywają kandydaci partyjni, a przecież polityczne ugrupowania z Wiejskiej już teraz finansują kampanię swoich kandydatów z komitetu centralnego.

Organy gminy musiałyby jedynie zadbać o fundusze na pokrycie kosztów wysyłki takich ulotek… czy raczej informacji wyborczych, bowiem ta nazwa jest bardziej adekwatna ze względu na niemal merytoryczny upadek ulotek wyborczych w tej kampanii. Dzięki temu wyborcy zyskaliby o wiele bardziej rzetelną wiedzę na temat kandydatów, a ich głos stałby się bardziej świadomy.

Podobny system z powodzeniem funkcjonuje we Francji. Doświadczenie tego kraju pokazało, że wyborcy znacznie poważniej podchodzą do materiałów przesłanych im przez odpowiednik naszego urzędu gminy, aniżeli do ulotek rozdawanych na ulicach, które i tak ostatecznie lądują w koszu na śmieci.

Do realizacji powyższego rozwiązania potrzeba więc jedynie – paradoksalnie – zgody samych polityków. Tutaj też pojawiają się poważne wątpliwości, czy partyjni liderzy byliby w stanie zgodzić się na system zwiększający świadomość i edukujący obywateli z zakresu wyborczych propozycji polityków…

Piechuła
O mnie Piechuła

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka