LucjanZgoda LucjanZgoda
582
BLOG

Betlejem. O demonach i wędrowcach

LucjanZgoda LucjanZgoda Rozmaitości Obserwuj notkę 0

Czasami, gdy siedzę z Puckiem na ganku głaszcze go po ciężkim, kosmatym łbie, po grzbiecie i bokach, które są ciemnobrązowe i trochę zaczynają już siwieć. Wiem, że widział i wie więcej ode mnie. Gdy spałem on widział setki razy nocne, zmysłowe zaloty żab, śmieszne wędrówki kretów w ciemnej, wilgotnej zieleni trawnika, niskie przeloty żurawi na tle rozgwieżdżonego nieba, wyruszających w nieznane, ptaków o mężnych, ściśniętych niepokojem sercach jak nasze, gdy żegnamy najbliższych na nocnym peronie, wykluwanie się dnia i niebo jaśniejące nad horyzontem, rozpraszające ciężkie sny. A potem wsłuchiwał się w pierwsze poranne szelesty i odgłosy budzącego się domu. Jego domu.

Obserwuję Pucka dyskretnie. Niespodziewanie stawia uszy, marszczy czoło, wstaje, warknie. Jestem pewien, że on widzi rzeczy, których ja nie widzę. Widzi demony. Od lat krążą nad moim domem w dzień i noc Czekają na odpowiednią chwilę, na czyjąś nieuwagę, na odruch zniecierpliwienia, na lukę w modlitwie. Czekają by zaatakować. A potem ludzie będą gadali, że taki już los, że fatum i przeznaczenie, że to musiało się zdarzyć.

Demony boją się Pucka, bo on je rozpoznaje. Żyje na krawędzi dwóch światów, mojego i tego innego o którym nie mam zielonego pojęcia. Gdy wieczorem wkraczamy w mroczny las on czuje się jak u siebie w domu. Gdy zostanie zaatakowany zachowa się jak należy, będzie się bronił albo, jeśli przeciwnik okaże się silniejszy, zwieje gdzie pieprz rośnie. Ani mniej ani więcej. W sam raz. Ja idę, ale nic nie widzę i niczego nie wiem. Ściskam w ręku kij i kombinuję co tu robić w razie czego.

Demony były od zawsze. Również w Betlejem. Stajnia koło Betlejem, kropla bursztynowego światła w czarnym bezkresie kosmosu. Jezus, Maryja, Józef. Pasterze. Zwierzęta. Ale na zewnątrz ponad nią kłębiły się roje demonów. Puckowi opowiadał o tym jego dziadek, a dziadkowi też dziadek, i jemu z kolei jego pradziadek co przybył na tereny Słowian przywiązany do wozu, wraz z rzymskimi legionami. Jego ojciec mieszkał w Palestynie. Też nazywał się Pucek. Pan Pucka był kupcem i wybrał się w podróż do Betlejem. Zabrał ze sobą dwóch innych.

Więc było ich trzech. Byli młodzi, utalentowani, odważni, bogaci i pragmatyczni do bólu. Niewiele ich obchodziło, że ich kraj coraz bardziej uzależnia się od okupanta; rzymskiego imperium. Niczego im nie brakowało. Dobrze prowadzone interesy, dojścia do kogo trzeba, nawet w samym Rzymie. A wieczorami długie filozoficzne dysputy z przybyszami z dalekiego Koryntu, Miletu, Aleksandrii. Uporczywie szukali prawdy, a kończyło się tak jak zawsze, fantastycznymi orgiami do samego rana. I te jedwabiste niewolnice roznoszące wina, owoce, napoje.

I nagle ta gwiazda. Tylko oni ją widzieli. I nagła pewność, że to wszystko nie ma sensu. Że wszystko minie i że żaden filozof nie przeprowadzi ich przez kamienną bramę śmierci. Mówiono, że są szaleni. Zostawiają wszystko i wyruszają w daleką podróż w najgorszej porze roku. Bo jakaś gwiazda, jakiś znak. W podróży z nudów wymyślili ostrą przyprawę i nazwali ją magi, stąd potem mówiono o nich madzy, magowie albo też magi. To byli prawdziwi mężczyźni, więc kochali walkę, niebezpieczeństwo i ostro przyprawiane potrawy by ich życie nie stało się słodką, mieszczańską galaretką.


ciąg dalszy:
lucjanzgoda.salon24.pl/262626,betlejem-o-demonach-i-wedrowcach-cz-2

LucjanZgoda
O mnie LucjanZgoda

Jestem miły.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości