W tygodniku „Do Rzeczy”, Jarosław Kaczyński powiedział:
„"Nikt nie zamierza przeprowadzać zamachów na sędziowską niezawisłość. Jednak trzeba pamiętać, że sędziowie nie stają się po nominacji ludźmi o jakichś nadzwyczajnych cechach. To nie jest tak, że na młodego prawnika po studiach i aplikacji, który otrzymuje nominację sędziowską lub prokuratorską, zstępuje Duch Święty, który czyni go doskonałym. Nie. To tacy sami ludzie jak inni, obciążeni słabościami charakterologicznymi, mający deficyt wiedzy i doświadczenia, podlegający rozmaitym wpływom" .
Prokuratura ma zostać znowu podporządkowana ministerstwu sprawiedliwości, a desygnowana pani premier, Beata Szydło, po wyborze na to stanowisko, ma zająć się
„świętymi krowami”. Sędziowskimi „świętymi krowami”
Kogo oznacza to określenie, wiedzą wszyscy, którzy śledzą poczynania zasiedziałych w sądach i dobrze umocowanych w aparacie sprawiedliwości funkcjonariuszy systemu.
Ale usłużne media nie byłyby sobą, gdyby, tonąc, nie wkleiły sobie takiego tytułu, jako koła ratunkowego, gdyby Kaczyńskiemu jednak się nie udało:
„Jarosław Kaczyński idzie na wojnę z sędziami „.
Prezes Prawa i Sprawiedliwości wyjaśnia:
"Nie będzie tak, że przestępcy będą unikali kar tylko dlatego, że są politykami. Nie możemy przejść do porządku dziennego nad tym, co usłyszeliśmy na taśmach, i sprawcy tych wszystkich afer zgodnie z prawem powinni ponieść stosowną odpowiedzialność”
W ciekawych czasach żyjemy.
To miało być przekleństwo i ono się całkowicie spełni, jeśli nie rozliczymy minionych ośmiu lat.
Ja też rozpoczęłabym od aparatu, który od dawna fałszywie nosi miano „sprawiedliwości”.