Zaiste godnie i sprawiedliwie Pan Prezydent Temidę podjął był.
Stoły okazałe do westybulu nakazał wstawić, zielonym suknem nakryć, godło zawiesić…
Nie, niczym Jego poprzednik, który do godności nie dorósł. I zjawił się w sądzie osobiście. Jak szarak jaki ubogi… Nie Primus Inter Pares - Miłościwie Nam Panujący Władca Najjaśniejszej Rzeczypospolitej!
Ale i to się nie spodobało!
Ciekawi więc, jaki jazgot by się podniósł, gdyby nasza Głowa Państwa przyjęła sąd w swej łazience?
Sędziego usadziła na muszli klozetowej, prokuratora na bidecie, a protokólanta na pisuarze. Samemu zaś, z kabiny prysznicowej, zeznawałaby i udzielała wyczerpujących odpowiedzi; „Że co? Nie Dosłyszeliśmy, mydło Mamy w uszach! Podałby który ręcznik, a nie głupio pytał... Nuże!! ”
Bo przecież i tak by się mogło zdarzyć….