Marcin B. Brixen Marcin B. Brixen
1020
BLOG

Jak pan od wuefu szkołą rządził (przez chwilę)

Marcin B. Brixen Marcin B. Brixen Polityka Obserwuj notkę 7

I pani wicedyrektor i pani pedagog były tak samo przerażone.
- Jak to, panie dyrektorze? - wyjąkała pani wicedyrektor. - Wybory? Na dyrektora szkoły? I każdy może startować?
- I każdy uczeń może głosować? - wtórowała jej zaniepokojona pani pedagog. - Przecież pan... Może nie wygrać!
Pan dyrektor stał u okna i patrzył na ulicę.
- Wygram - oświadczył spokojnie po dłuższej chwili. - Nie ma takiej opcji, żebym przegrał.
- Ale przecież teoretycznie...
- Nawet teoretycznie.
To było kilka dni temu. Od tego czasu szkołą rzuciła się w wir wyborów. Wystartowali wszyscy nauczyciele. Wszystkie klasy emocjonowały się wyborami. Szykowano plakaty, komisje, sale, urny...
Po jakimś czasie pan dyrektor poprosił do gabinetu panią pedagog.
- Kampania, wybory, kampania, wybory... - zaczęła nadawać pani pedagog. Pan dyrektor skrzywił się z niesmakiem i jej przerwał, mówiąc, że zaprosił ją tu w innym celu.
- Och - bąknęła pani pedagog z lekka się rumieniąc.
- W jeszcze innym - powiedział spokojnie pan dyrektor i okazało się, że ma do pani pedagog prośbę.
- Ja??? Ja mam napisać program do zliczania głosów???
- zaraz tam program. Tabela w ekselu wystarczy. Wie pani zresztą o co mi chodzi...
Pani pedagog oświadczyła, że wie i rzuciła się w wir przygotowań informatycznych.
Następnie pan dyrektor poprosił do siebie panią wicedyrektor.
- Kampania, wybory, kampania, wybory... - zaczęła od drzwi pani wicedyrektor. Pan dyrektor skrzywił się z irytacją i jej przerwał, mówiąc, że ma do niej prośbę.
- Jak pani wie, głosy będziemy zliczać elektronicznie. W związku z tym chciałbym panią prosić o to, żeby pani umieściła gdzieś ten plik z wynikami. Tak, pod hasłem oczywiście. I proszę te dane przekazać wyłącznie mi.
Czas pozostały do wyborów upływał różnie. Nauczyciele startujący na dyrektora szkoły zaciekle walczyli o głosy. Pozostali nauczyciele przyglądali się temu z przerażeniem. Uczniowie przyglądali się temu z rozbawieniem. A pan dyrektor zachowywał stoicki spokój.
Głosować mieli uczniowie, na specjalnych kartach. Wyniki miały policzyć pani pedagog i pani wicedyrektor.
Wreszcie nadszedł dzień wyborów. Wszyscy byli podekscytowani, biegali, głosowali, zliczali, spisywali. Jeden pan dyrektor zachowywał spokój. Pan dyrektor był też spokojny, kiedy zszarzała na twarzy pani pedagog oznajmiła mu wyniki.
- Przegrał pan. Pierwsze miejsce zajął pan od historii. Niewiele więcej od pana miał głosów, ale wygrał. Pan jest drugi. A daleko za wami pan od wuefu i jeszcze dalej pozostali. Tu jest pendrajw, na którym jest plik z wynikami.
- Dziękuję pani, proszę o nieogłaszanie wyników, gdyż są to wyniki cząstkowe.
- Jakie cząstkowe? Przecież tu są wszystkie głosy.
- Ale nieoficjalne. Dlatego są cząstkowe.
- Acha...
Pani pedagog wyszła, a pan dyrektor włączył komputer, podłączył pendrajwa i otworzył plik z wynikami. Następnie skorygował je tak, że pan od wuefu miał osiemdziesiąt procent. Sobie dał dziesięć, panu od historii pięć, a reszcie dał resztę. Następnie zapisał plik i wezwał do siebie panią wicedyrektor.
- Proszę ten plik umieścić w necie i podać mi do niego dostęp i hasło. Następnie ogłosimy link do niego i podamy wynik wyborów...
Kiedy pan dyrektor otrzymał te dane wszedł do internetu i zmienił kilka rzeczy. Następnie zwołał wszystkich o auli i oświadczył:
- Nowym dyrektorem zostaje pan od wuefu!!!
Odpowiedzią były cisza i niedowierzanie.
- Zmiażdżył wszystkich!!! Osiemdziesiąt procent!!!
Wybuchł tumult. Cześć osób utrzymywała, że to niemożliwe.
- Co, demokracja wam się nie podoba?! - zmarszczył brwi pan dyrektor. - Każdy wynik jest możliwy. I każdy trzeba uszanować!
Po czym podał link do pliku z wynikami. Już po czterdziestu minutach otrzymał pierwszą informację. Była to sroga pani od niemieckiego, która wpadła do niego do gabinetu.
- Panie dyrektorze, to jakiś skandal! Kompromitacja!
- Ale o co chodzi?
- Jak to o co?! Ten plik można edytować! Można wpisać dowolny wynik!! Ba, można nawet wpisać dowolnego kandydata!!!
- Straszne... - pan dyrektor odwrócił się kryjąc uśmiech.
Coraz więcej takich sygnałów napływało do pana dyrektora.
- To nie ja - odpowiadał pan dyrektor. - Program robiła pani pedagog. Za bezpieczeństwo danych odpowiadała pani wicedyrektor.
Pierwsza przyszła do pana dyrektora pani pedagog.
- Panie dyrektorze, wszyscy mnie obwiniają!
- Ależ skąd, przecież to pani wicedyrektor odpowiada za zabezpieczenie pliku!
Następnie do pana dyrektora wpadła pani wicedyrektor.
- Panie dyrektorze, wszyscy mnie obwiniają!
- Co też pani, przecież plik przygotowywała pani pedagog!
Kolejny z wizytą był pan od historii.
- Żądamy powtórzenia wyborów!
- My to znaczy kto?
- Wszyscy! Uważamy, że to było sfałszowane!
- Niechże mi pan powie, tak szczerze, panie kolego – poprosił cicho pan dyrektor. - Jak pan sobie wyobraża to fałszerstwo? jak niby pan od wuefu miałby tego dokonać? Plik przygotowywała pani pedagog. Zabezpieczała go pani wicedyrektor. Jak pan od wuefu miałby tego dokonać? Na komputerze? Przecież on ma problem nawet z automatem do kawy...
- To czemu wyniki są jakie są?
- Zawinił system.
- No, może... Ale żądamy powtórzenia wyborów!
- Panie kolego! Panu się chyba coś pomyliło. Szkoła to nie miejsce na agitację, politykę! Tu się uczy, tu się pracuje! Żadnych wyborów nie będzie!
A na końcu przyszedł pan od wuefu.
- Panie dyrektorze... I co teraz będzie? Wszyscy krzyczą... Wszyscy snują teorie spiskowe... Nikt nie wierzy, że ja naprawdę zdobyłem osiemdziesiąt procent...
- Zdobył pan, sam widziałem - zapewnił ciepło pan dyrektor.
- ...uczniowie wszyscy zniechęceni, mówią, że już nigdy nie będą głosować... Jak żyć, panie dyrektorze?
- Niech się pan zda na mnie. Już ja coś wymyślę, żeby wszyscy byli zadowoleni...
I pan dyrektor poprosił do siebie panią pedagog i panią wicedyrektor.
 - System się nie sprawdził - oznajmił bez ogródek. - Dlatego trzeba głosy przeliczyć ręcznie. Jeszcze raz.
 - Jeszcze raz??? - obie panie miały panikę w oczach.
 - No tak, korzystając z papierowych kart do głosowania. Macie je chyba jeszcze?
 - E... No właśnie... Jakby tak dobrze poszukać... To może coś by się znalazło...
 - No. To poszukać, policzyć i podać wyniki.
 - Wszystkie?
 - Nie. Wystarczy tylko jak podacie iloma procentami wygrałem.
I tylko jedna osoba była zadowolona po wyborach. Był nią pan od wuefu. Na każdej lekcji dawał uczniom piłkę do koszykówki, po czym siadał w kantorku, podpierał brodę pięścią i mówił do siebie:
- Dyrektorowałem. Czyż to nie piękne...?

Nie biorę żadnej odpowiedzialności za to co robi Łukaszek, a tym bardziej za to, co mówi Gruby Maciek. A tak poza tym, to fikcja, czysta fikcja. UWAGA! Podczas czytania nie należy jeść i pić! Nie zaleca się czytania pokątnie w obecności szefa! Opluty monitor czyścimy specjalną chusteczką, a klawiaturę szczoteczką do zębów (by Redpill)

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka