Ludu?
Roboczego?
Jarosław uznał wyniki wyborów, ogłoszone przez PKW, za nieprawdziwe. I dodał, że zgoda na taki stan rzeczy byłaby "popchnięciem Polski na Wschód". W związku z czym ogłosił, że 13 grudnia odbędzie się demonstracja, w której będą mogli wziąć udział wszyscy zaniepokojeni zamieszaniem wokół wyborów samorządowych.
Wszyscy.
No to może być ciekawie. I hucznie.
Ciekawe przede wszystkim, jak na ten apel odpowiedzą ci wszyscy, którzy w tej chwili najgłośniej przeciwko wyborczym fałszerstwom protestują.
Bo Jarosław chyba właśnie przekroczył Rubikon. Musiał. I oby od tej chwili skończyły się wszystkie "wyjazdy do Krakowa", obsesyjne "unikania prowokacji" i tym podobne działania i postawy, które, wbrew pozorom, miałyby jakiś sens i przyniosły skutek jedynie w rzeczywistej demokracji. Czyli tam, gdzie raczej nie są potrzebne.
Natomiast u nas najczęściej przynoszą skutki przeciwne do zamierzonych, i jedynie paraliżują tych wszystkich, którzy fikcję i drugie dno owych "prowokacji" widzą gołym okiem.
Ponieważ w naszym "modelu ustrojowym" nienawiść, jedyny impuls, stymulujący jakiekolwiek działania przeciw opozycji wśród tchórzy, czyli większości elektoratu III RP, pobudzają właśnie jej bezradność i bezbronność, a nie jakieś wizje "podpalania Polski".
Zresztą już wkrótce - kto wie, czy nie szybciej, niż się wielu wydaje - owo "podpalanie Polski" może być dla większości Polaków jedynym, dostępnym finansowo źródłem ciepła i światła.
A jeśli ktoś chce naprawdę temu zapobiec, nie może wyłącznie walczyć z "podpalaniem" na łamach gazet i ekranach telewizorów. Wedle przez nich rozpisywanych i realizowanych scenariuszy. Tam, gdzie dojrzewa "zielona wyspa", leje się ciepła woda, rozrywkę zakłócają jedynie polujące na "ludzi rozumnych" wampiry i zombie, a każdy może ubrać w dowolnym momencie, dowolny kostium.
Czyli w świecie fikcji.