bartoszu bartoszu
6684
BLOG

Stefania B. -- Żydowska Agentka Gestapo

bartoszu bartoszu Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 27
Nie tylko Berlin może pochwalić się swoją słynną Stelle Kubler bo także w Polsce można znaleść szereg żydowskich agentek Gestapo, przez które wielu ludzi Żydów i Polaków poniosło śmierc albo znalazlo się w więzieniach. Gdy Warszawa miała Joannę Epstein, aktorkę przedwojennych teatrów to w Krakowie działały Stefania Branstatter i Marta Puretz.
Wpierw o Stefanii Brandstätter.
Została ona konfidentką prawdopodobnie w 1941 roku. Po utworzeniu getta w Krakowie została po stronie polskiej. W 1942 roku zamieszkała w Krakowie przy ulicy Sławkowskiej 6, gdzie mieszkali także inni żydowscy kolaboranci Gestapo, Julian Appel i Maurycy Diamand. W tym także samym czasie nawiązała bliskie kontakty z Rudolfem Körnerem, Niemcem z Gestapo, który jak wspominają swiadkowie często przebywał w jej mieszkaniu. Ponadto miała do dyspozycji mieszkanie przy ul. Zyblikiewicza 11, które oferowała swoim znajomym, a które było rodzajem pułapki. Stefania Brandstätter, absolwentka gimnazjum hebrajskiego, pochodziła ze znanej kupieckiej rodziny, cieszyła się zaufaniem i nie wzbudzała podejrzen. Swoją zażyłośc z niemieckimi oficerami ze zrozumiałych względów ukrywała przed Żydami ale przed Polakami wprost przeciwnie. Jak wspomina Izabela  Czech, Polka, mieszkająca w tym samych domu co bohaterka tej notki, często widywana była w ich towarzystwie. Pewnego razu, kiedy w mieszkaniu Izabeli Czecz rozmowy prowadzono zbyt głosno, pojawiła się Stefania i oświadczyła, że „...komendant gestapo Körner znajduje się w tej chwili u niej w mieszkaniu i po ciężkiej pracy odpoczywa. Z tego powodu powinniśmy się rozejść w spokoju, w przeciwnym razie nasi chłopcy zobaczą, co to jest Oświęcim. Wszyscy cichutko wynieśli się z mieszkania.
Niestety Izabela Czech nie uchroniła się przed wyjazdem do Oświęcia. Pewnego razu rozmawiając z przyjaciółką nie zachowała zbytniej ostrożności w wyrażaniu swojej opinii i niektóre komentarze w stylu „z taką szumowiną nie będziemy się zadawać” dosżły do uszu adresatki czyli Stefani B. i dwie Polki zostały aresztowane a po przesłuchaniach na Montelupich wylądowały w Auschwitz.
Jej rutynowa działalniośc zwykle polegała na wyszukiwaniu posługujących się fałszywymi dokumentami Żydów, oferowania im noclegu i pomocy a potem nasłania na nich Gestapo. Zdarzało się, że czasem zwracały sie do niej osoby, które wiedziały o jej współpracy, ale zdesperowane lub uważające współpracowników Gestapo za osoby wszechmogące, prosiły ją o pomoc w uwolnieniu zwykle kogoś z rodziny. Oczywiście, ponieważ w grę wchodziły pieniądze, osoby te były przez nią wydawane już po skasowaniu należności. Wydaje się, że nie zawsze donos był związany z otrzymaniem korzyści materialnych, być może w niektórych przypadkach wiązało się to z „normalnymi” obowiązkami konfidenta, choć mogły też decydować motywy osobiste.
Zofia Weindling opowiadała, że Stefania Brandstätter była jej najlepszą koleżanką szkolną i najlepszą przyjaciółką z lat przedwojennych. Kiedy spotkały się w Krakowie w 1943 roku, Stefania opowiedziała jej o kosztownościach, które posiada, o pieniądzach i zaprosiła ją kilka razy do restauracji. Gdy Zofia Weindling poprosiła przyjaciółkę o pomoc w kupieniu biletu do Warszawy, ta odesłała ją do Natana Weitzmana. Weitzman, będący na usługach gestapo, przekazał ją policji. Zofię Weindling przetrzymywano najpierw na ulicy Pomorskiej, a później na Montelupich. Przesłuchiwał ją sam Körner, mający o aresztowanej wszelkie informacje. Pobitą i torturowaną po miesiącu odesłano do Płaszowa, a następnie do obozu pracy w Skarżysku.
Brandstätter do identyfikacji ofiar wykorzystywała też dzieci przechowywane u rodzin polskich. Ulubionym miejscem spotkań opiekunów i rodziców były / i pewnie jeszcze długo pozostaną / Krakowskie Planty. Stefania Brandstätter, kobieta miła i łatwo nawiązująca kontakty, potrafiła zidentyfikować żydowskie dzieci, z którymi wszczynała rozmowy, oferując im przy tym cukierki. Potem wydobywała od nich różne wiadomości i przede wszystkim adresy, które przekazywała Gestapo. Według relacji Anny Marii Heydel, przyjaciółki Izabeli Czecz, oraz jej ojca, Stefania Brandstätter, która wydała ją gestapo, przejęła także jej mieszkanie, przywłaszczyła sobie całe umeblowanie, rzeczy osobiste, futra i inne przedmioty dużej wartości. Jakby jeszcze tego było jej mało to  zgłosiła się do jej matki i oferowała pomoc w zwolnieniu z aresztu na Montelupich córki i męża w zamian za 50 tys. zł. Nic z tego jednak nie wyszło, a ojciec Izabeli cudem uniknął rozstrzelania, ona sama została zwolniona dopiero dzięki interwencji rodziny po siedmiomiesięcznym pobycie w Płaszowie. Wyżej wspomniana Anna Heydel i Izabela Czecz zostały oskarżone o udział w organizacji komunistycznej i zamachu na pociąg niemiecki.  Był to zarzut, który wydawał się mało prawdopodobny ze względu na pochodzenie społeczne – jedna z nich była córką profesora Uniwersytetu Jagiellońskiego, a druga pochodziła z rodziny szlacheckiej. Obie tłumaczyły sobie, że Stefania wydała je z obawy, że ujawnią jej żydowskie pochodzenie.
22 grudnia 1942 roku Żydowska Organizacja Bojowa przeprowadziła w Krakowie atak na kawiarnię „Cyganeria” przy ulicy Szpitalnej, ulubionego miejsca spotkan Niemców. Do jej wnętrza wrzucono parę granatów. Zgineło kilku Niemców a wielu zostało rannych. Ta akcja w stolicy GG spowodowała natychmiastowe represje i aresztowania.  Są podejrzenia, że także w tym przypadku Stefania Brandstätter mogła być osobą, która przyczyniła się do aresztowania uczestników akcji przy Szpitalnej.
W czasie wojny wielu Żydów z Krakowa próbowało przedostać się na Węgry, tu bowiem zgromadziła się rzesza polskich uchodźców, działały polskie instytucje, ponadto Węgrzy byli pozytywnie nastawieni do Polaków. Liczna była też wspólnota żydowska, działały żydowskie organizacje młodzieżowe i samopomocowe, także w sumie aż do okupacji niemieckiej było tu stosunkowo bezpiecznie. Na Węgrzech łatwiej też można było zorganizować przerzut do innych krajów. Minusem było to, że większość uciekinierów Żydów pochodziła z Krakowa czy okolicznych miast. Wszyscy się znali, a to ułatwiało działalność konfidentom.
Także Stefania Brandstätter w 1944 roku dzięki Körnerowi została przerzucona na Węgry jak się wydaje do rozpracowania tamtejszego środowiska. Według późniejszych informacji po wojnie przedostała się do USA, zamieszkała w Nowym Jorku i przyjęła nazwisko męża.
 
  
Także na Węgrzech pod koniec wojny znalazła się druga bohaterka tej notki wspomniana Marta Puretz. Jej kariera jako kolaborantki była niezwykle podobna do Stefani Brandstatter. Piękna, o niebieskich oczach jak wspomina ją Michał Weichert przewodniczący „Żydowskiej Samopomocy Społecznej” podobnie jak Żydzi, mieszkający poza murami getta posługiwała się fałszywymi dokumentami.
Słynęła z tego, że wyszukiwała swoje ofiary w tramwajach albo po prostu na ulicy.
Także uczestniczyła w organizowanych przez Gestapo prowokacjach. Na przykład w 1942 roku do Elżbiety Jasińskiej, mającej kontakty z konspiracją, przyszła Marta Puretz, prosząc o wyrobienie kenkarty. Jasińska zgodziła się wyrobić jej ten dokument za 2000 zł. Puretz miała zgłosić się do niej za dwa dni. Kiedy jednak przyszła do niej w umówionym czasie, pod dom zajechało gestapo, Jasińska została aresztowana, a następnie wywieziona do Auschwitz. Gdy później szwagier Jasińskiej spotkał Martę Puretz na ulicy bez opaski, kazał ją aresztować. Ona jednak na komisariacie policji przy ul. Franciszkańskiej wylegitymowała się dokumentem współpracownika gestapo i została wypuszczona na wolność. Zagroziła szwagrowi Jasińskiej, że jeśli wejdzie jej w drogę to go wsypie.  
Marta Puretz byla przyjaciółką Salo Weiningera, innego konfidenta uczestnika operacji przypominającej aferę Hotel Polski. W Krakowie podobnie jak we Lwowie czy w Warszawie, niektórzy Żydzi mieli zagraniczne paszporty / paszporty czy promesy zdobywali zwykle dzięki krewnym mieszkającym w krajach neutralnych /. Salo Weininger, współpracujący z Erichem Vollbrechtem z Gestapo i Oberscharführerem Franzem Siechem około osiemdziesięciu bogatym Żydom, mającym dokumenty zagraniczne obiecał wyjazd za granicę, oczywiście nie za darmo. Następnie wszystkich wywieziono w 1943 roku na ulicę Jerozolimską i na terenie dawnego cmentarza żydowskiego rozstrzelano.  Jak wspomniano obszar działania żydowskich konfidentów nie obejmował tylko Polski. 
Jeden z uciekinierów z więzienia na Montelupich, gdy dotarł na Węgry, został ostrzeżony przez znajomych, że pod nazwiskiem Maria Panecka działa konfidentka gestapo, której prawdziwe nazwisko to Marta Puretz. Przyjechała ona legalnie na Węgry z Aleksandrem Fersterem, również  żydowskim konfidentem na kilka miesięcy przed okupacją Węgier przez Niemców, ale za sprawą działania Komitetu Polskiego Martę Puretz aresztowano. Przebywała w areszcie do 17 marca 1944 roku. Po okupacji Węgier przez wojska niemieckie została zwolniona z więzienia i natychmiast nawiązała kontakty z Vollbrechtem z Krakowa. Na Węgrzech Marta Puretz zajmowała się nie tylko identyfikacją Żydów na ulicy, ale też asystowała podczas aresztowań i rewizji w mieszkaniach podejrzanych. Dr Zofia Krzemień, była pracowniczka ambasady polskiej w Wiedniu, po jej aresztowaniu pod koniec wojny przez Niemców w Budapeszcie została przez nich zmuszona do pracy w roli tłumaczki. Widywała ona Martę Puretz, poruszającą się swobodnie w biurach gestapo, przenoszącą teczki osobowe i raporty. Według Zofii Krzemień, Marta Puretz cieszyła się opinią jednego z najlepszych współpracowników gestapo.
Marian Faber, krakowski Żyd został aresztowany na ulicy w Budapeszcie przez konfidenta Salo Weiningera, którego znał jeszcze z Krakowa. Weininger poinformował gestapowców, że Faber zbiegł z więzienia na Montelupich oraz że „szmuglował Żydów” z Generalnej Guberni na Węgry; asystował też podczas przesłuchań Fabera. Kiedy siostra Fabera zgłosiła się do Marty Puretz, by negocjować zwolnienie brata z aresztu, ta niezwłocznie powiadomiła Gestapo. Siostra Fabera została zesłana do Auschwitz. Widząc, że aresztowanie grozi całej rodzinie, Faber zbiegł. Niestety, w tym czasie matka, brat i szwagier, nie wiedząc o aresztowaniu siostry i ucieczce Fabera, przynieśli okup. Zostali aresztowani i zesłani do Auschwitz. Matka Fabera zginęła 9 grudnia 1944 roku, brat w Gusen II 24 kwietnia 1945 roku. Siostra i szwagier doczekali wyzwolenia w Auschwitz.
Po wyzwoleniu Budapesztu zaczęto szukać Marty Puretz. Odnaleziono ją w wiosce Tura, w okolicach Hatwamu, i tam aresztowano. Miała przy sobie dokumenty na nazwisko Marta Hercz. Podczas przesłuchania przyznała się do współpracy z Gestapo i odesłano do Polski, ale podczas transportu zbiegła. Według informacji z 1946 roku Marta Puretz przebywała we Francji w Besançon pod nazwiskiem Marta Hercz. Taką wiadomość przekazał konsul francuski w Krakowie. Jakie są jej dalsze losy pozostanie prawdopodobnie juz na zawsze tajemnicą.
bartoszu
O mnie bartoszu

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura