Bekart Bekart
766
BLOG

Charakter metroseksualny.

Bekart Bekart Polityka Obserwuj notkę 2

Tomasz Piątek, jak to się mówi, znowu szaleje na gwizdku. Po tym jak stawał w obronie braci w murzyństwie, donosząc na Andrzeja Krauzego, teraz zabrał się za obronę ucieśnieśnionych w swym hetero nienormatyństwie. Tym razem uprzejmie donosi firmie reklamującej się w „Do Rzeczy”, że wspiera homofobię, budowę faszystowskiego imperium zła, a przede wszystkim staje w poprzek siłom postępu. Co prawda siły te aktualnie nie idą, a jedynie blokują pochód faszyzmu i ksenofobii, ale tylko kwestią czasu jest gdy przejdą do kontrofensywy. Póki co w awangardzie jest Piątek, który, jak to się mówi w terminologii piłkarskiej, „robi trochę wiatru na skrzydle”. Swoją drogą, skoro Wildstein sam tytułuje swój tekst „Dlaczego jestem homofobem?”, to trzeba już być konkretnym idiotą, żeby stwierdzić, że potrzeba tu donosu.

 

Czytam ostatnio książkę „Kawior i Popiół” autorstwa Marci Shore, jako ciekawe uzupełnienie „Czerwonej Mszy” Bohdana Urbankowskiego. Książka opowiada o „tragedii pokolenia oczarowanego i rozczarowanego marksizmem”, opisuje losy polskich twórców komunistycznych lub komunizujących, od międzywojnia do wydarzeń marcowych. Autorka, uchołubiona przez nasz salon, laureatka nagrody historycznej „Polityki” nie przekracza ram standardów naukowych. Dokonuje jednak kilku zabiegów, które sprawiają, że ta historia, opowiadająca w istocie o kompletnej porażce, kompromitacji i braku charakteru, staje się możliwa do przełknięcia dla lewicy współczesnej.

 

Jeden z tych zabiegów polega na rezygnacji z przedstawienia środowiska literatów na tle szerszego kontekstu politycznego ( jest to podejście swoiste, żeby w książce o marksistach nie pisać o polityce). Dzięki temu możemy mówić rzeczywiście o tragedii, a nie zdradzie, o intelektualnym zawodzie, a nie służeniu obcemu i zbrodniczemu imperium. Jeśli bowiem uświadomimy sobie, że gdy Aleksander Wat we lwowskiej kawiarni dostawał w zęby od enkawudzisty, aż mu się ząb ruszał ( co Shore opisuje z przejęciem i szczegółami), polscy jeńcy i cywile byli bestialsko mordowani przez krasnoarmioejców. Jeśli wziąć pod uwagę ten kontekst, jak i międzywojenną głupotę i pyszałkowatość tego środowiska, to cios w zęby może się nie wydawać taki straszny, choć ironią losu pozostaje fakt, że plombę sprzedał funkcjonariusz ojczyzny prolertariatu.

 

Lewica współczesna ma być rzekomo bogatsza w przemyślenie doświadczenia „zawodu marksizmem”, nie wiadomo jednak na czym to bogactwo ma polegać. Gdy popatrzeć na takich pewnych siebie siepaczy, w stylu Piątka, to można mieć duże możliwości. Nie chodzi tu nawet o redakcję „Do Rzeczy”, bo oni się obronią, chodzi o bezczelną arogancję donosiciela Piątka, który uznaje, że firma, jak i wszyscy czytelnicy „Do Rzeczy”, są za głupi, by zdecydować sami za siebie, potrzebne im jest wskazać kierunek, musi to uczynić błogosławiony w tolerancji specjalista. Nie uważa on, że z tezami Ziemkiewicza czy Lisickiego godne jest polemizować, są one bowiem sprzeczne z jasno zdefiniowanymi poglądami naukowymi, które mówią, że homoseksualistą nie można się stać, że to nie jest choroba, że terapia jest niemożliwa itd.

 

Naukowe prawidła procesu dziejowego i zmienną, acz zawsze słuszną, linię Partii, zastąpiły naukowe prawa, ogłaszane przez WHO, do których dochodzi się w sposób ściśle naukowy, czyli demokratycznie. Istnieją co prawda teorie alternatywne, (na przykład niedawne badania nad konsekwencjami wychowywania dzieci przez pary homoseksualne), te jednak należy odrzucić, są one bowiem tworzone przez naukowców faszystowskich, będących pod wpływem psychokatolstwa ( które na listę chorób WHO zostanie wciągnięte niebawem).

 

Charakter metroseksualny.

 

Książka Shore i działalność Piątka nasuwają mi jedną wspólną refleksję. Problem upadku człowieka lewicowego nie jest intelektualny, nie jest błędem w obliczeniach, jakimś bezsensownym „ukąszeniem heglowskim”. Jest to problem zwyrodniałego charakteru. Komunizm i współczesne, nomadyczne lewactwo kreują postawy zdegenerowane, zamieniając sumienie na świadomość klasową, a służenie prawdzie na mądrość etapu. Zwykła lojalność, trwanie przy najbliższych, szczerość, męstwo i uczciwość są tylko reliktami starego systemu ( nie mówię już o tym, jak sama nazwa cnoty „męstwa” jest homofobiczna i seksistowska). Tak zaorane sumienie pozwala donosić( zawsze w słusznej sprawie) Brunowi Jasieńskiemu na swoich współtowarzyszy, pisać wiernopoddańcze listy do Stalina, by w końcu donieść na samego siebie, przyznając się( w roku 1937) do współpracy z POW(!).

 

Piątek też donosi w słusznej sprawie, zapewne jego nowa i wspaniała, nomadyczno-baumanowska-metroseksualna tożsamość mu na to pozwala. Niech już właścicel firmy sobie sam pomyśli, czy spotka go to samo, co firmy w Stanach Zjednoczonych, które wspierały rodzinę. Niech sam doda dwa do dwóch i wystawi sobie czy ten donos, to w istocie szantaż. Gdyby Piątek był szanującym się człowiekiem pióra, posiadającym jakiąś elementarną świadomość zasad, to pewnie za niegodne i brudne uznałby odwoływanie się do środków pozapisarskich w celu pokonania ( czy raczej unieszkodliwienia) przeciwnika. Jest to niehonorowe i metroseksualne, jak przychodzenie z pistoletem na pojedynek na szable.

 

Ciekawe będą losy tych nowych Borejszów. Z książki Shore niech sobie wywnisokują jedno. W tej strasznej, sanacyjnej Polsce, gdy komunizujący pisarze byli wsadzani do więzień, w ich sprawie interweniowali ich koledzy po fachu, niezaangażowani w komunizm, funkcjonariusz systemu Wieniawa, słał im do więzienia ciastka. Podobnie, podejrzewam, zachowaliby się dzisiaj dziennikarze „Do Rzeczy”, gdyby jakimś nieprawdopodobnym zbiegiem okoliczności do więzienia trafił jakiś lewacki publicysta. Taka jest różnica. Jedyne na co mogli liczyć od swoich „towarzyszy”, w ojczyźnie proletariatu, to donos, potępienie, ewentalnie samokrytyka ( w treści „jest mi przykro, że go kiedykolwiek znałem”). No, ale, każdy sobie kumpli sam dobiera.

Bekart
O mnie Bekart

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka