A radical and experimental pilot.
A radical and experimental pilot.
Generał Rokurota Generał Rokurota
1109
BLOG

Bolące odnóże YKW

Generał Rokurota Generał Rokurota Rozmaitości Obserwuj notkę 61

 

czyli

O potrzebie stosowania twardszego obuwia (podków?)

 

            Pan prof. Paweł Artymowicz szukał, szukał, aż w końcu się doszukał przykładu katastrofy, w jego mniemaniu, na tyle zbliżonej do smoleńskiej, że grzech jej było nie wykorzystać do pognębienia Zespołu Parlamentarnego Antoniego Macierewicza. Przygarnięty przez Paradowską na łono „Polityki” spłodził artykuł, w którym postanowił być bezlitosnym.

            Wypalił więc z obu luf prosto w swoją stopę. Z dwururki ponieważ, po pierwsze trudno mu teraz będzie odkręcić ten publiczny upadek (drukowany tygodnik to nie to samo, co blog, gdzie wpisy mogą znikać lub ewoluować w bardziej bezpieczną dla niego stronę), a po drugie właśnie z powodu katastrofy boeinga 727 Eastern Air Lines z dnia 24 czerwca 1975 roku.

 

„Na przykład, podobnie rozpadał się po utracie dużej części lewego skrzydła i obrocie na plecy kilka metrów nad ziemią Boeing 727 linii Eastern Air Lines, lot 66, na lotnisku JFK w Nowym Jorku w 1975 r. Długość niekontrolowanego lotu i wielkość zmiany kursu w lewo przed upadkiem były tam zbliżone do wartości smoleńskich, mimo że samoloty były nieco różnej wielkości i że nie ma nigdy dwóch takich samych wypadków. To elementarne rzeczy dla prawdziwych badaczy katastrof lotniczych.”

 

Te pozorne podobieństwa urzekły astrofizyka z licencją na awionetkę, lecz gdy przyjrzeć się raportowi NTSB, to naprawdę prof. Artymowicz lepiej by zrobił, gdyby tym razem odstąpił od obsikiwania nogawki Macierewiczowi.

Podchodzący do lądowania amerykański samolot zawadził o wieżę oświetleniową numer 7 na wysokości 27 stóp (8m). Zawadził częścią lewego skrzydła, gdzie mieszczą się klapy. Potem skosił całkowicie dwie kolejne wieże, a wszystkie, te i kolejne, oddalone od siebie były o 100 stóp (30m). Wieże, które były metalowymi (stalowymi?) konstrukcjami. Nie brzozowymi. Wtedy to stracił według prof. Artymowicza „dużą część skrzydła”, a według raportu <<outboard section>>. Czyli niby się zgadza, ale zdaje mi się, że był to fragment większy niż część utracona przez tupolewa. Potem nastąpiła wytęskniona, mityczna półbeczka, która w tym przypadku była raczej ćwierćbeczką – <<steep left bank (well in excess of 90°)>>. Myślę, że gdyby była półbeczka, to Amerykanie napisaliby coś o obrocie około 180°. W końcu trafiło na prawdziwych badaczy katastrof.

Dalej samolot minął trzy kolejne wieże (10-tą, 11-tą i 12-tą), wzdłuż nich zostawiając na ziemi ślad kikuta lewego skrzydła (gdyby leciał w mitycznej półbeczce to nie zostawiłby śladu, nieprawdaż profesorze?) aż do wieży 13-tej i trzech kolejnych, które skosił kadłubem. Dalej wpdał między liczne wielotonowe głazy tworzące umocnienie nasypu drogi, na której spoczęła część wraku, w której 14 osób przeżyło wypadek. Dwie z nich zmarły tuż po dotarciu do szpitala. Patrzcie Państwo – a czemu to nie „wsie pogibli”? Oto samolot zderza się z metalowymi konstrukcjami (a nie drewnianymi drzewkami), wpada między kamienne głaziory (a nie błoto), ulega rozczłonkowaniu i 10% pasażerów przeżywa? Nie było „wsie pogibli”? Jak to tak, taka niedogodność?

Nóżka Artymowicza krwawi obficie, lecz on nie dość ma znęcania się. Nie zauważył nasz stuprocentowo fizyczny spec, że skoro oderwało się lewe skrzydło, to zgodnie z kanonem sztuki rozpowszechnianej przez pomniejszych szamanów Katedry Fizyki pod wezwaniem Pancernej Brzozy powinno ono odlecieć na ponad 100 metrów. Ten cały Binienda mówi, że dużo mniej, że coś około dwunastu, jeżeli odrywa się na 5 metrach nad ziemią. Binienda? Muahahahaha... Tymczasem, paskudne Amerykańce, których „Kanadyjczyk” ma powody coraz bardziej nie lubić, piszą, że <<Three large outboard sections of the left wing were located near the begining of the gouge>> – czyli około wieży 10-tej. To zaledwie 30 metrów od wieży 9-tej – ostatniej skoszonej skrzydłem. A wieże koszone były wyżej niż 5 metrów. Znów, psiakrew, niedogodność!

Ma też prof. Artymowicz sukces – rzeczywiście samolot odchylił swój lot w lewo, po utracie skrzydła. O 15 stopni. Długość pola całego zdarzenia, czyli od zahaczenia o czubek wieży 7-ej, aż po ostatnie fragmenty samolotu, to nieco ponad 400 m. Mały plaster na bolącej nóżce.

Pozwolę sobie użyć cytatu nie byle kogo, bo samego prof. Artymowicza:

 

„Dodam, że raport pięcioosobowej komisji NTSB ma ośmiokrotnie mniej stron niż raport 34-osobowej KBWLLP. Skupia się na analizie tego, jak i dlaczego doszło do niebezpiecznego zbliżenia do obiektów na ziemi. Nie zawiera za to szczegółów dotyczących późniejszego procesu obrotu, spadku i destrukcji samolotu, nie przytacza praktycznie żadnej dokumentacji fotograficznej ani rezultatów sekcji zwłok.”

 

            Może i raport NTSB nie przytacza praktycznie żadnej dokumentacji fotograficznej, ale zawiera za to staranny rysunek terenu zdarzenia z naniesionym rozmieszczeniem blisko dwustu najważniejszych do oceny zdarzenia fragmentów samolotu – czyli coś, z jakiegoś powodu, nie istniejącego w przypadku makowsko-millerowskiej pisaniny. Chętnie nawet odpowiem profesorowi Artymowiczowi, że on tę bogatą rosyjską dokumentację fotograficzną smoleńskiej botaniki can shove... You Know Where. No, ale inne standardy obowiazują w Ameryce. Taka niedogodność.

            Profesor Paweł Artymowicz doznał wybuchu wyobraźni porównywalnego tylko do eksplozji supernowej, jeżeli ubrdał sobie, że skleconej na polecenie Tuska drużynie dowodzonej przez dr Laska, lub też pułkownika Laska, uda się sprzedać społeczeństwu smoleńskie kłamstwo vol.2. Żeby wytłumaczyć, dlaczego im się nie uda musiałbym w tym arcybuleśnie (zamierzone) technicznym tekście zboczyć na tematy transcendentne. A nie mam ochoty. Mam za to przekonanie graniczące z pewnością, że szanowny astrofizyk widzi samego siebie w roli czarnego konia tworzącego się komanda. A koń, jaki jest, każdy widzi. Potrzebuje nowych podków.

 

DODATEK: Bloger TIGER65 zwrócił mi uwagę, że samolot zahaczył o wieżę #7 na wysokości 5 metrów. Dzięki, Tygrysie :)


Artymowiczowy artykuł:  
http://www.polityka.pl/kraj/analizy/1539841,2,analiza-dzwiekowa-smolenskiej-katastrofy.read#ixzz2PYUX5fqq



  Jestem jak Administracja – wycinam i banuję. Ale tylko dzisiaj.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości