Wreszcie Polacy w sposób bezpośredni odczują na własnej skórze korzyści z bycia w Unii Europejskiej. Wiem oczywiście, że miliardy euro, że drogi, że możemy jeździć bez paszportu (a nawet bez kontroli na granicach, a właściwie bez granic) i jeszcze wiele, wiele innych pozytywów, jednak dopiero teraz pojawi się ten aspekt wspólnoty, który każdy będzie mógł odczuć bezpośrednio. Wreszcie przecięty Polak będzie mógł leczyć się w warunkach nie urągających przyzwoitości, bez wiecznie spóźniających się lekarzy, bez zapisów na rok do przodu i bez kończących się limitów wymyślanych przez NFZ.
Dzięki dyrektywie unijnej będziemy mogli leczyć się w dowolnym kraju UE, co więcej będziemy mogli korzystać również z opieki przy chorobach przewlekłych, dzięki czemu standard opieki oraz możliwość opieki medycznej i samego leczenia wzrosną znacząco. Oczywiście, że wiąże się to z utrudnieniami – choćby konieczności dojazdu, jednak gdy na wizytę u specjalisty trzeba czekać niejednokrotnie wiele miesięcy (a czasem to sprawa życia lub śmierci) czy też nagle okazuje się, że trzeba przerwać leczenie bo skończyły się limity, sam dojazd wydaje się niedogodnością do pokonania.
Na razie trzeba będzie dopłacać różnice w kosztach leczenia w Polsce i w wybranej placówce zagranicznej, jednak bez wątpienia jest to szansa dla wielu osób, a wraz z rozpowszechnieniem się „medycznego Schengen” ceny powinny spaść i być bardziej dostępne dla przeciętnego Polaka. Równocześnie odpływ pacjentów z naszych placówek powinien skutkować wzrostem poziomu świadczeń, w przeciwnym razie brak osób leczących się u nas może doprowadzić do zamykania szpitali.
Jeszcze jakby zlikwidowano Narodowy Fundusz Zdrowia…. Może nie trzeba by wówczas wyjeżdżać.
Komentarze