W nawiązaniu do Różnorodności miasta (fotografie na jesień z Australii) wrzucam następną partię zdjęć a na końcu trochę ruchomych obrazków, filmik, oparty na paradygmacie chaosu i drżenia czyli mówiąc prosto: bez amortyzacji zdjęć i sensownego montażu.
Tym razem jeszcze bardziej chaotycznie, często krzywawo (kadrowo), więcej życia (i zwierząt), pod zdjęciami krótki komentarz. Ogólnie ta partia w trochę innym stylu.
Wombat w objęciach, nie moich, nie moich..
Mikro - niepoteperki - jak widać..
I większy
Szkodnik
Greece style
Minimalistic greece style :-)
Przykład paternalizmu (na każdym schodku w metrze pisze: uwaga, można
się potknąć (niestety zdjęcie zaginęło) ale w Japonii ponoć jeszcze gorzej.
Napis: Dzieci i nadaktywni dorośli - prosimy nie biec..
Paternalizm uspakaja.
Neon zachęca..byle nie za kierownicą
Ułatwienia komunikacyjne i logistyczne
Diabeł żebrze o żarcie
Korytarz kultury studenckiej na Uniwersytecie w Sydney
(sam budynek piękny neogotyk, zdjęcie chwilowo zaginęło)
A jednak sztuka poddana jest regulacjom
To tylko zwiastun horroru, który będzie na filmie niżej..
Kolejny skanes zamierzchłej historii osadników (XVIII w.)
A tu już beton
Knajpka na świeżym powietrzu
Papuga na balkonie (jaka jest, każdy widzi..)
Prawie każdy hotel - bar ma salę hazardową, automaty,a tu..coś dla prawdziwych mężczyzn.
W Australii jest znaczny odsetek hazardzistów. W jednym z salonów do ulubionego automatu
zasiada smutna wdowa, obok stawiając zdjęcie swojego zmarłego męża. Zdjęcie nie otwiera się.
I jak to wytłumaczyć Azorowi?
I znów niedyskretny zoom
Jw.
Jak Absynt to czeski
Gry karciane pasjonują też młodzież szkolną
Stała czy sezonowa dekoracja?
Oni to są dopiero w mniejszości
Przypadkowo ale stylowo
Ujawnieni
Albinos nie ma łatwo, chyba, że w Australii
Pełen pacyfizm, poszli swoją drogą
Dingo zwyczajne
Niski lot, niestety się rozmazał
Satisfaction
W międzyczasie Diabeł dostał żarcie
Jakie to anglosaskie
A to już mniej..
Na koniec jeszcze dwie "pocztówki", pierwszą lubię, bo jest taka hmm..
Sydney
Klip może być denerwujący, gdyż kamera często drga i zoomuję (czego w „normalnym” filmie nigdy bym nie zrobił). Ale to taki chaos, drżący, podróżny.
Film jednak w tym wypadku sprawdza się o wiele gorzej niż zdjęcia. Chyba, że mamy statyw, steadicam i dużo czasu.
Dla widzów o słabych nerwach, podrażnionych dodatkowo drżeniem obrazu – ostrzeżenie: jedna scena przypomina Hitchcocka (tak, porwały mi wszystko..).
Stosunkowo dużo czasu poświęcam rybom i innym kulinariom, hmm.
Aha, ta pani w pociągu pierwsza mnie zagadnęła..
P.S.
Przeglądając dysk zewnętrzny (trzymam zdjęcia na dysku Firewire, formatowanym pod Macintosha, podłączam do PC używając programu MacDrive) zorientowałem się, że około połowa plików zdjęciowych utraciła rozszerzenia. I co więcej – dopisanie rozszerzenia, próba otworzenia w różnych programach – nie udaje się..Dziwne..Any ideas?