Jan Herman Jan Herman
688
BLOG

Kijów chce dać się lubić

Jan Herman Jan Herman Polityka Obserwuj notkę 17

 

Po raz pierwszy do Kijowa zajechałem w 1986 roku, tuż po słynnej katastrofie elektrowni atomowej w Czarnobylu. Od tego czasu byłem tu kilkadziesiąt razy, w roli turysty, biznesmena, uczestnika konferencji w stolicy i Czerkasach.

Przez cały ten czas Kijów do złudzenia przypomina(ł) mi Warszawę:

1.      Prawa miejskie otrzymał w roku 1497 (jako Padół)[1], Warszawa jako osada jest młodsza, jako miasto – starsza[2];

2.      Oba miasta są największymi miastami swoich krajów, liczą około 2 mln. Mieszkańców, są stolicami państw;

3.      Oba miasta leżą nad pełną symboli rzeką (Dniepr, Wisła), która dodatkowo równie symbolicznie dzieli kraj na część wschodnią i część zachodnią, a obie części są sobie przeciwstawne kulturowo i „cywilizacyjnie”;

4.      Oba miasta łączą w swojej architekturze elementy „ducha-kultury” z elementami „socrealizmu”;

Jest wiele mniej znaczących podobieństw. Najważniejsze jest swoiste „poczucie humoru”, o czym nieco niżej dwa słowa zamieszczę.

 

*             *             *

Dziś ostatni dzień misji gospodarczej, której jestem jednym z kilkunastu członków. Misja przygotowana z fantazja ułańską, niemal w ostatniej chwili „moja” firma wskoczyła w lukę, którą pozostawiła ARR wycofawszy się z organizacji tego przedsięwzięcia, choć sprzyjały mu duże międzynarodowe targi zywnościowe. Okazało się, że nasza intuicja, iż „wydarzenia” nie będą miały wpływu na odruchy wymienno-informacyjno-giełdowe właściwe przedsiębiorcom – była słuszna. Kilka markowych polskich firm i wsparcie – autentyczne, wbrew stereotypowi urzędniczemu – wsparcie Wydziału Promocji i Handlu polskiej ambasady, urządziło taki „młyn”, że w ogólnej ocenie „targowiczan” byliśmy liderem, co przyznawali zarówno sąsiadujący z nami Niemcy, jak też Hiszpanie czy Włosi[3].

Misja to nie tylko targi. Z brawurą właściwą dla „ostatniochwilowców”  daliśmy „miastu” znać o sobie. Mieszkańcy, władze, polska i ukraińska część Izby Gospodarczej[4], stowarzyszenie Polaków-przedsiębiorców działających na Ukrainie – wszędzie zajrzeliśmy i zaznaczyliśmy, że nie zamierzamy rezygnować z normalnych kontaktów biznesowych z Ukrainą.

Rozpoczęliśmy w miniony poniedziałek, który dla Ukrainy był poniedziałkiem powyborczym. Toteż „meldowałem” swoim Czytelnikom skrótowo o sprawach politycznych, z dobrej pozycji, bo poniekąd „od środka”: „Na Ukrainie bez zmian” (TUTAJ), „Ukraińskie rebusy” (TUTAJ), „Gawęda ukraińska” (TUTAJ), „Gdzie jest Janukowycz” (TUTAJ), „Jaceniuk rządzi” (TUTAJ). Szerszy komentarz do wydarzeń dam jutro, w sobotę, i zapewniam, że niektórych „zatka”.

Ostatnia doba misji zakończyła się klubowym spotkaniem ze wspomnianym stowarzyszeniem Polaków władających i dyrygujących rozmaitymi biznesami na Ukrainie. Byliśmy tam gośćmi, zatem po fajnych rozmowach przy lemoniadzie, naprawdę bezcennych i szczerych, podziękowaliśmy za gościnę i zaczęliśmy własne peregrynacje. Szanowni Państwo: jest jasne, że Polacy z Ukraińcami mają wiele na pieńku w sprawach minionych, dziś też politycy polscy starają się przebić do ukraińskich po porażce „misji Majdańskiej” (Polska w europejskich i międzynarodowych rozmowach nie jest widziana przez Ukrainę jako sąsiad-sojusznik, tylko jako pretendent do współ-bycia). Ale na ulicy i dla „ulicy” Polacy są tu tacy sami jak inne nacje. Wystarczy, by szanować i starać się rozumieć, o co dziś chodzi temu umęczonemu krajowi, i nie „wychowywać” braci-Ukraińców na naszą modłę. Co prawda, najprawdopodobniej Ukrainę czeka ćwierćwiecze takie, jakie my już mamy za sobą, jest tu też kilka bomb do rozbrojenia, ale w obszarze gospodarczym widać tę samą żywiołową przedsiębiorczość, którą w Polsce transformacyjnej cechował Plac Defilad a potem Stadion X-lecia. I to jest ten kapitał, o który trzeba zabiegać i ostrożnie się z nim obchodzić.

W mediach ukraińskich od dwóch dni przebija się info o zainteresowaniu polskiego ministerstwa rolnictwa silnym wejściem na Ukrainę. Czyli – są nadzieje. A może to tylko polska „sytuacja bycia pod ścianą”?

Zatem – zachęcam do lektury jutrzejszego szerszego opracowania

 



[1] Kijów został założony na początku V wieku jako placówka handlowa na szlaku łączącym Konstantynopol ze Skandynawią. W okresie największego rozkwitu Państwa Chazarskiego w VIII wieku kaganowi chazarskiemu trybut płaciło 25 plemion i księstw, w tym władca Kijowa (Kuaru). W IX-XI w. znany jako Kanugård, Chunigard lub Känu-gard był centrum prowadzonego przez Wikingów handlu na Rusi. Był jednocześnie głównym składem daniny, ściąganej przez Wikingów z plemion słowiańskich (862-1240);

[2] Pierwszymi osadami powstałymi na terenie dzisiejszej stolicy były m.in. Bródno (IX/X wiek) Kamion (1065 r.?), Jazdów (XII/XIII wiek). Po zdobyciu i zniszczeniu Jazdowa przez wojska Mendoga, przed 1294, książę płocki Bolesław II mazowiecki założył nową osadę Warszowa. Będąca ważnym ośrodkiem handlu i rybołówstwa osada na początku XIV stulecia została jedną z siedzib książąt mazowieckich, zaś od 1413 stolicą Księstwa Mazowieckiego. Wcześniej, około 1300 lokowano Stare Miasto. Nowe Miasto założono pod koniec XIV stulecia;

[3] Staram się – co chyba widać – unikać „lokowania produktu”;

[4] Takie izby gospodarcze zawsze mają dwóch przewodniczących-prezesów: w tym wypadku prezesem polskim jest były minister gospodarki, ukraińskim prezesem jest aktualny minister finansów;

Jan Herman
O mnie Jan Herman

...jaki jestem - nie powiem, ale poczytaj blog... Więcej o mnie znajdziesz w książce Wł. Pawluczuka "Judasz" (autor mnie nie zna, ale trafił w sedno). O czym jest ta książka? O zmaganiu się człowieka z własnym losem, wiecznością, z Panem Bogiem. O miłości, zdradzie, rozpaczy i ukojeniu. Saszka, prosty chłopak z białoruskiej wioski, po rewolucyjnej zawierusze, podczas której doświadczył wszystkiego, wraca w rodzinne strony i próbuje żyć tak jak inni. Ale kiedy spotyka samozwańczego proroka Ilię, staje się jego najwierniejszym uczniem i apostołem... Opowieść o ludzkich głodach - seksualnym i religijnym - o związkach erotyki i polityki, o tłumionej naszej prawdziwej naturze, o nieortodoksyjnej, gnostyckiej i prawosławnej religijności, tajemnicy i manipulacji wreszcie.................................................... UWAGA: ktokolwiek oczekuje, że będę pisał koniecznie o sprawach, które są "na tapecie" i konkurował na tym polu ze znawcami wszystkiego - ten zabłądził. Piszę bowiem dużo, ale o tym najczęściej, co pod skorupą się dzieje, a widać będzie za czas jakiś.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka