mona mona
718
BLOG

Przedziwna twarz Merkel

mona mona Polityka Obserwuj notkę 17

Patrząc na łagodną twarz Angeli Merkel mam dziwne wrażenie: raz widzę w tym obliczu złowrogie oblicze  Biscmarka, a innym razem mogłabym przysiąc, że widzę na nim pewien uroczy wąsik.
Co widzę patrząc na francuskiego cudaka, popłuczyny po Casanowie, które - prawem kaduka, za sobą ciągnie? Nic. No, może te dwa nieszczęsne Mistrale, które raz sprzedaje, raz nie - zależy, za który sznurek go akurat ciągną mocniej.
Merkel jest bardziej zdeterminowana, następny "historyczny krok ku pokojowi" już wykonała, odmawiając pomocy Litwie.

 

Czytając  niedawno emocjonalną notkę Eski "nabyłam się" jeszcze jednego wrażenia: tak, dokładnie tak jest: to zwykła, pazerna Niemra, jak cała ta przeklęta nacja niemieckich kobiet, które zawsze gotowe były udawać wiarę w to, że ich mężowie, bracia, synowie toczą sprawiedliwą wojnę - ku szczęściu Wielkiej Niemieckiej Ojczyzny. Nawet wtedy, kiedy ich mężczyźni z dumą przywozili im jedwabne szmaty z resztkami żóltej gwiazdy. To, że dziś nominalnie wypierają się tego jak żaba błota - nie ma żadnego znaczenia.


Nic się nie zmieniło. Wiemy, że militarnie Niemcy wojnę przegrały, ekonomicznie - absolutnie nie: litościwy świat szybko pospieszył im z każdą pomocą.  "Wszak to potężny, wyniszczony rynek zbytu, potrzeba im tylko rzucić wędkę, a kiedy złowią i sprzedadzą rybki  -  kupią nasze towary".


Kłopot w tym, że oni wolą sprzedawać, niż kupować.


Świat, czyli ci, którzy nim rządzą, nie przewidzieli konsekwencji: Niemcy zawsze będą szukać kolejnego Lenensraumu, dokładnie według dawnych wzorców, z niejaką, konieczną zmianą metod, ale z uwzględnieniem krwi, którą znów przeleją ci dziwni, niepotrzebni Untermenschen. Będą może bardziej uważać, zachowywać pozory, co do jakiegoś czasu się sprawdzało - aż przychodzi dzień próby - i maski opadają.
Właśnie ta krew się leje, co bynajmniej nie wzrusza łagodnej, rozsądnej Frau Kanzlerin.
Głupie gadanie o tym, że dozbrojenie Ukrainy naręci spiralę zbrojeń, to zwykły wykręt, zważywszy na to, że Merkel długo żyła w cieniu muru berlińskiego i świetnie wie - czekiści nie odpuszczają, nie znają litości nawet dla swoich,  nie są podatni na słowa, a zatrzymać ich można tylko metodą "oko za oko".

A u podłoża leży prosty fakt: jeśli nie można zdobyć ziemi - Merkel usiłuje wyssać przez rurkę to, co się da, dla Wielkiej Niemickiej Ojczyzny. Choćby przez rurkę rurociągów.  Tylko nie trafiła na głupiego!

Oto  postanowiła umoczyć dziób w rosyjskim gazie z omijającego ( i po to wybudowanego) Polskę i Ukrainę Nord Streamu, rozprowadzając go rurociągiem OPAL , wzdłuż granicy z Polską - na południe, do Czech i dalej.
Każdy postanowił swoje: właścicielem OPAL-u jest już Gazprom, a Niemcy dostali kawałek złoża Achimow w Urengoje, którego Rosja ni cholery nie potrafi ugryźć: trzeba zejść z wydobyciem 4 km. pod dno morskie. Na Jamale, gdzie normalne złoża się kończą, mróz dochodzi do - 70, a wydobycie staje się koszmarnie trudne.

Czyli Niemcy dostarczą techologię, a jeśli skończą jak Shell na Sachalinie... zawsze można inwestycje znacjonalizować. I dlatego Putin ma niemiecką kanclerz w rejonach dolno - tylnych. To ona się wokół Putina  pęta, a pętając się - nie ma na myśli ani szczęścia zjednoczonej Europy, a już najmniej - szczęścia Ukrainy, nie mówiąc już o Polsce.

Przed "wojną zielonych ludzików" Merkel wepchnęła Rosji eksport i technologie na kwotę..no, gdzieś około 100 mld. "zielonych". Zważywszy, że  - mimo długów - interesy Niemiec kręcą się w ciężkich bilionach...
Za tą cenę chyba nie było warto świnić się przed światem - ale Angela "wzięła w ciemno". Biznes ma się kręcić.

I dla tych interesów Angela Merkel pałęta się w okolicach kolan Putina, w upokarzający sposób, stając się pośmiewiskiem świata. Kosztem Ukrainy i przelewanej tam krwi.

A co się właściwie stało na Ukrainie?
Oto Putin sfajdał się ze strachu, że pod bokiem wyrośnie mu wolne państwo.

Więc już wcześniej "zielone ludziki" nawiedziły Krym.  Z czystego  strachu.

Jak opowiada Suworow - wszystko, co Rosję otacza, musi być zniewolone. Żeby nie było gdzie uciekać, żeby te ciemne masy, które wciąż wierzą, że nic szczęśliwszego niż Rosja nie mogło im się przydarzyć, nie wiedziały, że gdzieś może być lepiej - nawet w tym spsiałym, XXI stuleciu, dobie internetu.

I dlatego Ukraina nie może się wydostać z zaklętego kręgu.

A już zwłaszcza mając w swoich granicach taki element, jak zawsze gotowi do lizania carskich butów Dońcy, psy łańcuchowe każdej ruskiej władzy. Oni nie mają narodowości, byli zwykła stepową hołotą, kiedy ukaz carski mianował ich  kozakami po zniszczeniu prawdziwych kozaków -  Siczy Zaporowskiej, która - po wojnie z Turcją i zdobyciu ziem chanatu - przestała być potrzebna jako strażnicy granic.
 
Po prostu - z prostej czerni ukazem  stworzono "nową kozacczyznę". Był to niezwykły bonus:  jeszcze sto lat później w tamtejszych gazetach ukazywały się ogłoszenia "sprzedam zduna i krowę".

A kozacy - bardzo proszę , nadanie ziemi, wolność, możliwość wojowania i rabunku - żyć, nie umierać.

Tak, dla ciekawości - to oni pierwsi,  "nasi" kozacy zaporoscy przejechali się na Sołowki, długo wcześniej, zanim trafił do sołowieckich łagrów pierwszy Polak. Tak to Moskwa płaci za zasługi.

Inna sprawa, że już nie byli nasi, co było największym, najstraszniejszym błędem Rzeczpospolitej, powodem  wszystkich tragicznych następstw dla nas i dla nich.

Co my mamy do tego? Wszystko.

Kiedy czytamy o kozakach lub ich ogladamy ich  na warszawskich ulicach, maltretujących tłum bezbronnych -  są to Dońcy. Kiedy widzimy ich w dworach,  rabujących, gwałcących i mordujących  - to są to Dońcy.  "Konarmia Budionnego" - Dońcy, jawiący się nam jako okrutne zwierzęta,  działający pod hasłem "nie trać patronów, zarżnij go", zwyciężający wszędzie - do czasu bitwy pod Konarami, gdzie w ucieczce gubili hajdawery.

Ale to z tych szeregów wywodzili się  późniejsi wielcy sowieccy marszałkowie i  wielcy dowódcy. Nie tylko carom, Stalinowi też bardzo się podobali...

Dońcy to zaraza, jaką trudno spotkać - było, nie było - w Europie.  Dońcy - to "Giwi", sama kwintesencja zbydlęcenia. Obyśmy już nigdy nie musieli ich ogladać, co dedykuję wszystkim tym, którzy leją wodę, że Rosja - a skąd, nigdy w życiu nie napadnie na Polskę.

Jakby nikt ich nie uczył historii: już się to Rosji zdarzało, dokładnie z tych samych powodów, dla których teraz napadła na Ukrainę.

Rosja nienawidzi wolności, tak samo dobrze u siebie, jak w najbliższym otoczeniu. I to jest clou spraw wszelkich.

Zajrzyjcie, proszę do Witka ( Witek, salon 24). Tam, w notce  "Wyślij paczkę ukraińskiemu żołnierzowi" jest apel do wszystkich, którzy chcą i mogą to zrobić.
Powinnam ją przekleić, ale ta notka jest wystarczająco długa, aby nie została przeczytana do końca, razem z apelem.

 

mona
O mnie mona

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka