Witold Repetowicz Witold Repetowicz
1208
BLOG

Banda zbójców, ofiary i frajer!

Witold Repetowicz Witold Repetowicz Polityka Obserwuj notkę 16
Plan był równie dobry co obrzydliwy. Uwolnienie 49 zakładników tureckich miało z jednej strony poprawić PR Państwa Islamskiego, z drugiej zaś strony odwrócić uwagę tureckiej opinii publicznej od konszachtów rządu tureckiego z IS. Częścią dealu Erdogana i kalifa Baghdadiego było prawdopodobnie również zapewnienie Turcji, że nie pozwoli na prowadzenie żadnych wrogich wobec IS działań z terenu Turcji i nie dopuści do jakiegokolwiek wsparcia Kobane.
Turcja ogłosiła wielki sukces operacji swoich służb specjalnych. Operacji, której nie było. Był deal. I jest 130 tysięcy Kurdów, którzy w ciągu 3 dni w panice uciekli z Kobane, jednego z kurdyjskich kantonów Rożawy, tj. syryjskiego Kurdystanu. Przez wiele miesięcy, dzięki kurdyjskim oddziałom samoobrony było to jedno z najbezpieczniejszych miejsc w Syrii. Do czasu gdy IS zdobyło amerykańską broń w irackich bazach wojskowych. Wtedy zaczęło się natarcie na Kobane, najsłabszy punkt Rożawy, otoczony ze wszystkich stron przez wrogów. Kobane występuje na większości map pod swoją arabską nazwą Ayn al Arab i od południa, wschodu i zachodu graniczy z terenami opanowanymi przez IS. Od północy zaś z Turcją, która zamknęła tu granicę, choć tam gdzie graniczy z IS, pozostawiła ja tylko formalnie zamkniętą, a faktycznie – dziurawą.
Przez dłuższy czas władze Turcji tłumaczyły, że rzekomo nie mogą wesprzeć działań anty-IS ze względu na 49 zakładników tureckich, pozostających w rękach IS. Teraz po ich wypuszczeniu nikt nie ma wątpliwości, że Turcja nadal nie kiwnie palcem. Takich wątpliwości nie ma również al Baghdadi, kalif IS.
Turcji zależy na zniszczeniu Rożawy. Za wszelką cenę, nawet ludobójstwa. Wszak sytuacja w Szengalu pokazała, że masakra Kurdów nie robi na światowej opinii publicznej żadnego wrażenia. Dopiero podrzynanie gardeł Europejczykom i Amerykanom poruszyło zachodnie media. Baghdadi miał i zyski i straty z tych odciętych głów i to wyłącznie PR-owe. Nie chodzi przy tym o PR wśród niewiernych, bo to nie ma teraz dla niego znaczenia, ale PR wśród muzułmanów-sunnitów. Ekstremistów to zachęciło do wstępowania w szeregi IS ale większość świata islamu ruszyła z potępieniami. Inna rzecz że rzeź w Szengalu nie wywołała takich reakcji, co zresztą jest niestety również zrozumiałe, choć pozostawia gorycz w ustach. Dlatego być może więcej takich widowisk z obcinaniem głów Europejczykom czy Amerykanom nie będzie. Ale Kurdowie z Rożawy, choć sunnici, to co innego. Mieszkańcy Kobane wiedzieli że ich cierpienie nie wzruszy ani Arabów, ani Europy, ani tez Ameryki, ale przede wszystkim nie wzruszy sąsiada – Turcji. Zwykłych Turków może by i wzruszyła i dlatego profilaktycznie odwrócono ich uwagę kierując ją na uwolnionych zakładników. Niespełna 50 osób. W tym czasie do zamkniętej granicy tureckiej ciągnęły dziesiątki tysięcy Kurdów, tak się zreszta złożyło, że prawie do tego samego miejsca, gdzie następowało przekazanie zakładników. Turcja niechętnie otworzyła granicę, do której zresztą, w drugą stronę, w stronę Kobane, ruszyły setki kurdyjskich mężczyzn, chcących bronić miasta przed IS. Turcja jednak musiała wypełnić swoje sojusznicze zobowiązania wobec IS i zaczęła odpędzać Kurdów od granicy.
Opuszczenie Kobane przez ludność cywilną niezdolną do walki i napływ kurdyjskich posiłków niewątpliwe pomoże oddziałom kurdyjskim YPG bronic miasto przed IS ale IS ma zdecydowanie lepsze uzbrojenie, także wynik konfrontacji, zwłaszcza jeśli Turcja będzie mogła realizować swoją część dealu, jest niepewna. Tymczasem Obama robi kolejne konferencje międzynarodowe a w natłoku informacji dramatyczna sytuacja Kobane po prostu ginie. Uwaga opinii europejskiej i amerykańskiej koncentruje się na zakładniku IS Alanie Henningu a nie na Kurdach z Kobane. I Erdogan i Baghdadi wiedzą o tym doskonale i być może deal zakładał tez i to, że Henninga IS nie zabije (czego zresztą życzę jemu i jego rodzinie) jeśli Turcja nie dopuści do jakiegokolwiek międzynarodowego wsparcia Kurdów z Kobane.
W międzyczasie Turcja robi ze swoich partnerów międzynarodowych i światowej opinii publicznej durniów w iście putinowskim stylu, mówiąc o strefie buforowej i strefie zakazu lotów. Ta druga tylko wesprze działania IS w Syrii bo IS samolotów nie ma i nie samolotami atakuje Kobane. Ta pierwsza wymierzona jest w Kurdów. Zarówno pomysł ze strefa buforową jak i ofensywa na Kobane ma na celu przejęcie przez IS kontroli nad cała granica turecko-syryjską. Tymczasem Obama zapowiadał zniszczenie IS także w Syrii, przy czym poza zgoda Kongresu na zbrojenie rebeliantów z FSA mających walczyć z IS, nic więcej nie zrobiono.
Nie bardzo wiadomo jak niby Obama będzie chciał przekazywać rebeliantom FSA broń by walczyli z IS, jeśli IS będzie kontrolować całą granicę z Turcją a w dodatku Turcja będzie torpedować wszystkie takie działania. Po ewentualnym upadku Kobane IS ruszy na Aleppo i Efrin, a USA będzie mogło najwyżej dostarczyć broń FSA pod Damaszkiem, walczącym z Assadem a nie z IS. Dopiero ewentualne pokonanie Assada umożliwiłoby FSA walkę z IS ale to są bajki, nic takiego nie będzie.
Obama widzi, że Turcja się wypięła na jego plan i się miota, czego dowodem jest to, że nagle Kerry zauważył, że „Iran może tez odegrać tu rolę”. Niestety, na ochotnika do pomocy zgłasza się inny łajdak – Kreml i choć nie ma nic do zaoferowania to liczy na to, że trafił na takiego frajera, że jednak ten na to pójdzie. Rosja wysyła sygnały, że może wesprzeć USA w walce z IS za cenę ustępstw w kwestii Ukrainy. Rosja wie że sprawa Iraku i Syrii jest dla USA ważniejsza a kwestia relaizacji planu Obamy to też kwestia zachowania przez niego twarzy. A zarówno konieczność wysłania do Syrii wojsk lądowych jak i niezdolność do ugryzienia kalifatu w Syrii oznacza dla Obamy kompromitację.
Przyciśnięty do ściany Obama może na to pójść choć jedyne co jest zbieżne w interesach Rosji i USA to wspólny wróg: IS. Ale z drugiej strony Rosji zależy by wojna w Syrii i Iraku trwała, bo wtedy nie zostanie tam zbudowany żaden gazociąg czy ropociąg. Ani ten katarski ani ten panarabski, ani iracko-irański ani kurdyjski. A złóż gazu to tam odkryto całkiem sporo.

Rosja wciska się tu jako pośrednik między USA a Assadem i Iranem. No bo przecież Rosja nie wyśle wojsk lądowych do Syrii by walczyły o Raqqę, nie dlatego że boi się o swoich żołnierzy, dla Putina tysiąc tajnych trumien wte czy wewte to nic. Ale dlatego, że nie ma takiego zamiaru i interesu. Chce zatem zaoferować USA, za cenę odwrócenia się USA od Ukrainy, wsparcie Assada, czyli coś co już i tak robi. Tylko totalny frajer mógłby na to pójść ale cóż. Obama też może.   

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka