a za tym apelem jeszcze jeden apel...
Nie lubię pisać „a nie mówiłem”, ale sprawa wyjaśnienia tragedii B777 na Ukrainie toczy się „jak zwykle”. Wydawane są kolejne „ostre” oświadczenia i apele przywódców różnych państw, z których właściwie nic nie wynika. Prezydent Obama twierdzi, że „posiadamy dowody” i wzywa do „natychmiastowego zawieszenia broni”, prezydent Putin „domaga się” międzynarodowego śledztwa, ministrowie spraw zagranicznych Francji, Niemiec i Polski takoż. Kerry i Ławrow zgadzają się, że „Rosja i USA powinny wspólnie wywrzeć presję”, premier Holandii „przeprowadził bardzo ostrą rozmowę z Putinem”, Prezydent Ukrainy stwierdza, że „był to atak terrorystyczny”...
A co się dzieje w tak zwanym „terenie”? Terroryści-seperatyści samozwańczej „Republiki Donieckiej”, której nikt nie uznaje (podobno popiera ją Kuba i Wenezuela) w dalszym ciągu blokują oficjalnym służbom ratowniczym dostęp do miejsca katastrofy, co nie przeszkadza, że po miejscu rozbicia się samolotu kręci się mnóstwo postronnych ludzi – w tym dziennikarzy, szczątki jej ofiar podobno zaczynają już rozkładać, dowody mogą być usuwane itp.
To zupełnie niepojęte!
Oto na części terytorium niezależnego państwa, która została opanowana przez nielegalne siły zbrojne „podobno” popierane przez Rosję tak zwany „Wolny Świat” nie może (znów „podobno”) nic zrobić – choćby tylko po to, aby godnie pochować swoich obywateli. A przecież możliwe jest bardzo proste działanie:
Ukraina zwraca się oficjalnie do rządów zainteresowanych państw – właściciela samolotu, jego producenta oraz tych, których obywatele zginęli w tej katastrofie – ale także do Rosji! o pomoc w skutecznym zabezpieczeniu miejsca katastrofy, zorganizowania akcji ratunkowej i przeprowadzenia śledztwa zgodnie z zaleceniami ICAO. Przecież Rosja o to „apeluje” - a więc należy otwarcie powiedzieć - „Panie Putin, sprawdzamy! Karta – stół!”, a nie tylko produkować kolejne apele, przeprowadzać rozmowy telefoniczne itp. Jeśli Rosja się zgodzi – to w porządku, jeśli nie, to „cała sprawa się rypnie”, dopóki jeszcze nie „przyschła” (o co chyba Rosji chodzi) to opinia międzynarodowa otrzyma jasny sygnał, jakie są faktyczne jej cele i przywódcy „Wolnego Świata” uzyskają mandat swych społeczeństw do podjęcia zdecydowanej kontrakcji i nie będą mogli się ograniczać do publikowana kolejnych oświadczeń i apeli.
Niestety, chyba kiedyś znajomy Rosjanin (obywatel ZSRR) powiedział mi całą prawdę:
„Ten cały Wolny Świat zachowuje się jak stara, doświadczona prostytutka – która już wie, że zostanie zgwałcona, a więc szeroko rozkłada nogi, żeby przynajmniej jak najmniej bolało!”
Komentarze