zbigniewstefanik zbigniewstefanik
1286
BLOG

Naiwność czy bezradność? O wsparciu UE i USA dla Ukrainy

zbigniewstefanik zbigniewstefanik Polityka Obserwuj notkę 6

« Ukraina powinna pozostać jednym krajem od Lwowa do Charkowa i od północnych regionów do wybrzeża Morza Czarnego «; « My, Stany Zjednoczone, jesteśmy z Ukrainą » - oto słowa wypowiedziane przez wiceprezydenta Stanów Zjednoczonych Joe Bidena, podczas jego wizyty na Ukrainie w dniach 21 i 22 kwietnia bieżącego roku.

Wiceprezydent USA obiecał władzom ukraińskim dodatkową pomoc finansową w przeprowadzaniu reform gospodarczych. Ponadto Joe Biden zaofiarował wsparcie Stanów Zjednoczonych przy zwalczaniu korupcji na Ukrainie. Wiceprezydent USA zapowiedział również, że Amerykanie wesprą Ukrainę logistycznie - militarnym sprzętem nieśmiercionośnym, między innymi nowoczesnymi środkami łączności.

21 kwietnia bieżącego roku szef amerykańskiej dyplomacji John Kerry, w rozmowie telefonicznej ze Siergiejem Ławrowem, wezwał Rosję do realizowania postanowień czterostronnej umowy genewskiej, która miała doprowadzić do deeskalacji w ukraińskim kryzysie.

Również Unia Europejska wzywa Rosję do realizacji postulatów wyżej wymienionej czterostronnej umowy. Ponadto przedstawiciele dyplomacji Unii Europejskiej informują, że aktualnie przygotowywany jest kolejny zestaw sankcji, które Unia Europejska może wprowadzić wobec Rosji, jeśli Federacja Rosyjska nie zastosuje się do postanowień genewskich.

W tym samym czasie „zielony ludzik” nadal prowadzi separatystyczną i dywersyjną działalność na wschodzie i południu Ukrainy: w Doniecku separatyści są wciąż aktywni, a budynki należące do władz ukraińskich nadal pozostają w ich rękach; w Słowiańsku ukraiński samolot został ostrzelany; w Krematorsku porwano szefa lokalnej milicji; w Odessie separatyści ogłosili powstanie nowej republiki.

Przedstawiciele Rosji oskarżają stronę ukraińską o niedotrzymanie umowy genewskiej i niestosowanie się do jej postanowień. Moskwa informuje, że znajduje się - jej zdaniem - w niezręcznej sytuacji. Albowiem słyszy głos ludności rosyjskojęzycznej na Ukrainie, proszący Rosję o pomoc, w związku z - ich zdaniem - nie dotrzymywaniem przez stronę ukraińską postanowień genewskich. Moskwa dodaje, że jeśli to się nie zmieni to będzie musiała działać; tak jak w Gruzji…

Czterostronne porozumienie podpisane w Genewie nie doprowadziło do deeskalacji na Ukrainie. Wsparcie dla Kijowa zachodniego świata nie powstrzymało „zielonego ludzika” od prowadzenia na Ukrainie działalności separatystycznej i dywersyjnej. Mówiąc wprost: nie udało się ani amerykańskiej, ani europejskiej dyplomacji zrobić niczego, co mogłoby powstrzymać Rosję Putina od destabilizacji Ukrainy i stopniowego przejmowania jej terytorium. Zdaje się, że po Krymie przyszedł czas na cały wschód Ukrainy, który w coraz większym stopniu znajduje się pod kontrolą separatystów, „zielonego ludzika” i Moskwy.

Skąd bierze się brak skuteczności Unii Europejskiej i Stanów Zjednoczonych w podejmowanych działaniach, mających na celu ustabilizowanie sytuacji na Ukrainie? Czy ów brak skuteczności bierze się z naiwności, czy raczej z bezradności Unii Europejskiej i Stanów Zjednoczonych?

Zarówno Unia Europejska, jak również Stany Zjednoczone nadal trwają w przekonaniu, iż na Ukrainie uda się rozwiązać konflikt metodami dyplomatycznymi. Kiedy zostało podpisane czterostronne porozumienie genewskie, to zdecydowana większość massmediów w krajach Unii Europejskiej przedstawiała tę umowę jako duży krok w stronę deeskalacji w ukraińskim kryzysie. Jednak zdaje się, że Rosja nie zamierza przystępować do realizacji genewskich porozumień, a sytuacja we wschodniej i południowej Ukrainie pogarsza się z dnia na dzień, z godziny na godzinę. Mimo to Unia Europejska nadal wierzy, że uda się rozwiązać ukraiński kryzys metodami dyplomatycznymi i wzywa Moskwę do stosowania się do postanowień genewskich.

Stany Zjednoczone również usiłują wyegzekwować od Rosji przestrzeganie postanowień genewskich, tak jakby Amerykanie nie rozumieli (czy też nie chcieli zrozumieć), że to jest niemożliwe. Rosja owej umowy nie przestrzega i nigdy przestrzegać nie będzie. Albowiem te porozumienia nie są dla Rosji wiążące. Przecież rosyjskie władze odcinają się od „zielonego ludzika” i stanowczo zaprzeczają, jakoby brały jakikolwiek udział w kryzysie ukraińskim. Rosja wysyła komunikat o następującej treści: ta umowa nas nie dotyczy; a więc dlaczego mielibyśmy przestrzegać jakiegoś dokumentu, który nas nie dotyczy?

Ale zarówno Unia Europejska, jak również Stany Zjednoczone Ameryki Północnej sprawiają wrażenie, jakby nie słyszeli tego - aż nadto czytelnego - komunikatu, który od momentu podpisania czterostronnego porozumienia genewskiego wysyła Rosja: Ot, kawałek papieru - taki stosunek ma Rosja Putina do czterostronnych umów genewskich. Ale świat zachodni postępuje tak, jakby tego nie rozumiał.

Wszystkie działania zachodniego świata nastawione na wsparcie Kijowa znajdują się w impasie, a ów pat wynika ze sprzecznych interesów, którym musi stawić czoła zarówno amerykańska, jak i europejska dyplomacja.

Barackowi Obamie zimnowojenne relacje z Rosją absolutnie nie są na rękę. Strategia polityki zagranicznej prezydenta Obamy nie zakładała politycznej i dyplomatycznej konfrontacji z Rosją. Rosja Putina, od czasów zamachów terrorystycznych na World Trade Center w 2001 roku jest ważnym sojusznikiem Stanów Zjednoczonych w prowadzonej przez ten kraj wojnie z terroryzmem. Ponadto, co zdaje się być z amerykańskiego punktu widzenia bardziej istotne, pogarszające się stosunki amerykańsko-rosyjskie są bardzo na rękę Chinom, które walczą o gospodarczy leadership na świecie. Tam, gdzie dwóch się kłóci, tam trzeci korzysta.

Zimnowojenne stosunki amerykańsko-rosyjskie wzmacniają więc pozycję Pekinu, który - w przypadku przedłużenia, czy utrwalenia się tego konfliktu - z pewnością to wykorzysta i będzie rozgrywał amerykańsko-rosyjski spór. W jaki sposób? Z pewnością Pekin pozostanie neutralny w tym sporze, jednak swoją neutralność sprzeda drogo, zwłaszcza Stanom Zjednoczonym. Być może za swoją neutralność w amerykańsko-rosyjskim sporze Chiny zażądają, aby Biały Dom nie wspierał (albo przynajmniej wspierał w mniejszym stopniu) głównych rywali Pekinu w Azji, czyli Japonię i Koreę Południową. Barack Obama jest absolutnie świadomy tego, że każdy dzień politycznego i dyplomatycznego sporu z Rosją Putina wzmacnia Chiny, które to - przynajmniej do niedawna - amerykański prezydent uznawał za największego ekonomicznego i politycznego rywala Stanów Zjednoczonych na świecie. Dlatego też Biały Dom pod rządami administracji Baracka Obamy nie jest gotowy, aby posunąć się zbyt daleko w sporze z Rosją Putina i z pewnością nie dopuści, aby ten spór spowodował trwałe wzmocnienie pozycji Pekinu na świecie.

Jak zwykł mawiać Henry Kissinger, doradca prezydenta Richarda Nixona, amerykańskie zaangażowanie i amerykańskie wsparcie muszą być na miarę amerykańskiego interesu. Na Ukrainie Amerykanie nie mają zbyt wiele interesów, zaś wspieranie Kijowa zdaje się być dla Stanów Zjednoczonych interesem drugorzędnym, czy raczej - mało opłacalnym. Dlatego należy się spodziewać, iż w sporze z Rosją o Ukrainę, Amerykanie posuną się współmiernie do swoich interesów na Ukrainie, czyli niezbyt daleko. Dlaczego? Ponieważ z punktu widzenia strategii dotyczącej polityki międzynarodowej Baracka Obamy wspieranie Kijowa to kiepski interes...

Wsparcie Unii Europejskiej dla Kijowa również jest uwarunkowane bieżącymi interesami gospodarczymi krajów członkowskich UE, a szczególnie krajów zachodniej Europy. Niemcy nie chcą zgodzić się na unię energetyczną proponowaną przez Polskę. Byłoby to niekorzystne dla Niemiec, albowiem odebrałoby im to możliwość niezależnego negocjowania cen importowanych surowców i źródeł energii z Rosji. A cena importowanych rosyjskich surowców wpływa bezpośrednio na poziom konkurencyjności niemieckiej gospodarki...

Unia Europejska nie chce - a być może wręcz boi się - politycznego konfliktu z Moskwą, ze względu na wpływ, jakie ów konflikt mógłby mieć na cenę surowców importowanych z Rosji. Czego Unia Europejska tak się obawia? Nowego kryzysu gospodarczego. 

Unia Europejska dopiero wychodzi na prostą po wieloletnim kryzysie gospodarczym, który ponoć miał dopiero się skończyć, a niektóre kraje Europy Zachodniej zaczynają mieć nawet konkretny i dodatni wzrost gospodarczy. Unia Europejska nie chce tego zaprzepaścić i z pewnością nie zaryzykuje swojego rozwoju gospodarczego dla Kijowa i niepodległej Ukrainy. Dlatego też Unia Europejska i jej państwa członkowskie udzielają (i będą udzielać w przyszłości) takiego wsparcia Kijowowi, jakie to wsparcie nie wpłynie znacząco na ich stosunki z Rosją; bo  (tak myśli Zjednoczona Europa) polityczne relacje z Moskwa moga bezpośrednio i znaczaco wpłynąć na poziom gospodarczy państw członkowskich w UE.   

Wsparcie którego udzielają Kijowowi zarówno Unia Europejska, jak i Stany Zjednoczone jest całkowicie nieskuteczne. Jest ono nacechowane naiwnością i bezradnością. Środki dyplomatyczne i sankcje nie przyniosły żadnych rezultatów. Rosja Putina, konsekwentnie realizuje swoją strategię aneksji Ukrainy. Świat zachodni chce wspierać Ukrainę, ale nie chce posunąć się w tym wspieraniu za daleko. Mogłoby to bowiem trwale wpłynąć na pogorszenie się stosunków Rosja – Zachód, a to mogłoby z kolei zaszkodzić gospodarczym interesom, zarówno Stanów Zjednoczonych, jak również państw członkowskich w UE.

Warto również zauważyć, że dla Kijowa i Ukrainy świat zachodni nie ma żadnej konkretnej propozycji na przyszłość. Stany Zjednoczone podchodzą do koncepcji wprowadzenia Ukrainy do NATO ostrożnie, a być może niechętnie. Zaś Unia Europejska nawet nie myśli o wprowadzeniu Ukrainy do swojego grona w perspektywie krótko-, czy średnioterminowej.

Trudno również nie zauważyć, iż bezradność dyplomacji świata zachodniego wobec kryzysu ukraińskiego jest również, a być może przede wszystkim, skutkiem niewypowiedzianego poglądu, jakoby projekt przeciągnięcia Ukrainy na Zachód miałby być mało realny, a ukraińska suwerenność i niepodległość miałaby być już wskazana na niebyt.

Trudno nie zauważyć, iż wsparcie Zachodu dla Kijowa ma wyłącznie wymiar symboliczny. Trudno nie odnieść wrażenia, że zarówno Stany Zjednoczone, jak i Unia Europejska robią coś w sprawie ukraińskiej tylko po to, żeby coś robić, a być może tylko po to, by w przyszłości nikt nie powiedział, że w sprawie ukraińskiej niepodległości suwerenności i demokratyzacji tego kraju, świat zachodni nie zrobił nic. 

 

* * *

 

Niepublikowane na portalu Salon24 teksty mojego autorstwa znajdą Państwo na moim blogu, pod adresem:

 

http://www.zbigniew-stefanik.blog.pl/

 

oraz w serwisie informacyjnym Wiadomości24, na stronie:

 

http://www.wiadomosci24.pl/autor/zbigniew_stefanik,362608,an,aid.html

 

Zapraszam Państwa do ich lektury i merytorycznej dyskusji.

Szanowni Państwo, nazywam się Zbigniew Stefanik. Ze względu na pojawiające się od pewnego czasu zarzuty pod moim adresem, w pierwszej kolejności pragnę Państwa poinformować, że jestem osobą niewidomą, co znacząco utrudnia mi korzystanie ze wszystkich możliwości, które oferują media internetowe, na których publikuję moje artykuły. Niestety, z powodów technicznych nie mam możliwości odpisania na komentarze, które, Szanowni Czytelnicy, umieszczacie pod moimi notkami. Mimo to, za niezależny od mojej woli brak odpowiedzi, wszystkich Czytelników najmocniej przepraszam! Pragnę jednak podkreślić, że mam możliwość czytania Państwa komentarzy i bez wyjątku zapoznaję się z nimi wszystkimi. Dlatego bardzo proszę o nie zrażanie się moim brakiem technicznych możliwości niezbędnych do odpowiedzi na komentarze i aktywne włączenie się do dyskusji. Zapraszam wszystkich Czytelników do komentowania moich tekstów. Wszystkie Wasze komentarze są dla mnie cenne, te nieprzychylne również. Jednocześnie, drodzy Czytelnicy, informuję Was, że jeśli będziecie chcieli, bym odpowiedział na Wasz komentarz, dotyczący jakiegoś mojego artykułu, to możecie go Państwo przesłać na następujący adres e-mail: solidarnosc.stefanik@laposte.net. Gwarantuję, iż odpowiem na wszystkie Państwa ewentualne uwagi i komentarze - drogą e-mailową. Jednocześnie przepraszam za niedogodności, które wynikają z kwestii niezależnych ode mnie oraz z góry dziękuję za wyrozumiałość. Urodziłem się w Polsce, lecz od ponad dwudziestu pięciu lat mieszkam we Francji. Z wykształcenia jestem politologiem i europeistą, ukończyłem Instytut Studiów Politycznych w Strassburgu oraz College of Europe w podwarszawskim Natolinie. Obecnie jestem publicystą, polsko-francuskim obserwatorem i komentatorem zarówno polskiego, jak i europejskiego życia politycznego. Posiadam polskie i francuskie obywatelstwo. Na co dzień żyję pomiędzy Strassburgiem i Wrocławiem, między Francją i Polską. Aktualnie nie jestem członkiem żadnej partii politycznej w Polsce. Do czasu wyborów parlamentarnych, które odbyły się w październiku 2011 roku, byłem aktywnym uczestnikiem polskiego życia politycznego. Początkowo działałem w krakowskich strukturach PiS. W szeregi tej partii wstąpiłem w maju 2005 roku. Następnie współpracowałem z posłanką Aleksandrą Natalli-Świat, jako jeden z jej asystentów. Po katastrofie smoleńskiej postanowiłem opuścić partię Prawo i Sprawiedliwość. Swoją rezygnację ogłosiłem w sierpniu 2010 roku. Opuszczenie partii - z którą współpracowałem przez ponad pięć lat - było dla mnie niezwykle trudną decyzją. Wpływ na nią miały przede wszystkim dwie kwestie. Po pierwsze, podjąłem tę decyzję ponieważ nie potrafiłem zaakceptować retoryki Jarosława Kaczyńskiego i jego najbliższych współpracowników, która niemal od 10 kwietnia 2010 roku zaczęła przypominać postulaty skrajnej prawicy. Po drugie, nie mogłem się zgodzić na sposób, w jaki liderzy PiS traktowali najwyższych przedstawicieli Najjaśniejszej Rzeczypospolitej; rządzących, którzy zostali przecież wybrani większością głosów w demokratycznych wyborach. Po wystąpieniu z Prawa i Sprawiedliwości zaangażowałem się w budowę partii Polska Jest Najważniejsza. Z ramienia tej partii w 2011 roku zostałem kandydatem do Sejmu RP w okręgu wyborczym nr 3. Jestem zwolennikiem politycznego centrum. Moje poglądy na problemy gospodarcze są bardziej zbliżone do wizji społecznej, niż liberalnej. Jestem zwolennikiem państwa opiekuńczego, jednak na ściśle określonych zasadach. W mojej opinii państwo powinno być opiekuńcze, dopóki nie dławi inicjatywy społecznej i gospodarczej. Uważam bowiem, że to właśnie indywidualna inicjatywa jest główną siłą, która napędza rozwój gospodarczy i społeczny; jest niezbędnym czynnikiem dla utworzenia silnej klasy średniej, jak również dla społeczeństwa obywatelskiego. Jestem zwolennikiem państwa o świeckim charakterze, mimo, iż jestem ochrzczonym i wierzącym katolikiem. Uważam jednakże, że wiara to indywidualna sprawa każdego obywatela. Dlatego państwo nie powinno popierać, ani finansować żadnej wspólnoty religijnej. Jestem zwolennikiem polskiej integracji z Unią Europejską, bowiem uważam, iż dla Polski to bezprecedensowa szansa na udoskonalenie naszego Państwa i na niespotykany dotąd rozwój gospodarczy. Jednakże - w moim przekonaniu – o integracji europejskiej nie można mówić, iż jest dobra lub zła. Rozpatrywanie jej w takich kategoriach jest błędem! Integracja europejska jest po prostu konieczna w zglobalizowanym świecie, gdzie gospodarcza i polityczna konkurencja jest bezwzględna i nie pozostawia żadnego miejsca dla osamotnionych państw, które pozostawałyby poza ponadregionalnymi wspólnotami. Świat się zmienia, należy się więc zmieniać razem z nim! Tylko w zintegrowanej i silnej Unii Europejskiej można budować silną Polskę, gdyż pojedyncze państwa nie mają żadnych szans na sprostanie gospodarczej konkurencji i społeczno-politycznym wymogom świata w dwudziestym pierwszym stuleciu. Stąd konieczność polskiej integracji z Unią Europejską, bez której Polska nie ma żadnych szans na rozwój, żadnych szans na obiecującą przyszłość pod względem znaczenia politycznego w Europie i na świecie. Zapraszam wszystkich do zapoznania się z moimi artykułami, w których pragnę podzielić się z Państwem swoim punktem widzenia na tematy związane z wydarzeniami na polskiej i europejskiej scenie politycznej. Zapraszam także do kulturalnej i merytorycznej dyskusji. Mam świadomość, iż polityka budzi wiele bardzo silnych emocji. Mimo to byłbym wdzięczny za debatę pozbawioną niepotrzebnej agresji i zacietrzewienia.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka