Alexander Degrejt Alexander Degrejt
1440
BLOG

Polska, Ukraina, Bandera, Wołyń - trudna historia

Alexander Degrejt Alexander Degrejt Polityka Obserwuj notkę 21

- Dla ogromnej większości Ukraińców bohater narodowy, przywódca organizacji, która sprzeciwiła się sowieckim wojskom, wielki bojownik o niepodległość i ustanowienie Samoistnej Ukrainy.
- Dla Polaków morderca, inicjator rzezi wołyńskiej, ludobójca, człowiek, który wraz z Hitlerem dokonywał masowej eksterminacji polskiej i żydowskiej ludności zamieszkującej tereny mające być częścią państwa ukraińskiego.
Tak, w wielkim skrócie i uproszczeniu, można opisać stosunek naszych dwóch narodów do Stepana Bandery, przywódcy OUN (B). Cały kłopot polega na tym, że obydwa punkty widzenia są prawdziwe i praktycznie nie do pogodzenia. Załóżmy przez chwilę, że przyjmujemy ukraińską narrację uznającą Banderę za bohatera – musielibyśmy wtedy uznać, że cel uświęca każdy środek a śmierć dziesiątek tysięcy ludzi na Wołyniu i w Galicji Wschodniej była tylko i wyłącznie środkiem, którego nie należy w żaden sposób oceniać. Gdyby się z tym zgodzić musielibyśmy także przestać oceniać Hitlera, Stalina, Pol Pota, Mao Ze Donga i innych zbrodniarzy, dla których wymordowanie już nie dziesiątków tysięcy a milionów ludzi było tylko niezbędnym środkiem potrzebnym do wprowadzenia swoich narodów na drogę ku odległej, acz świetlanej przyszłości...

Zostawmy jednak na razie historię i jej interpretację, każdy naród musi sobie sam poradzić z własnymi zaszłościami i mrokami przeszłości - skupmy się raczej na dniu dzisiejszym i zaniechaniach jakich dopuścili się rządzący naszym krajem po roku '89 politycy. A ściślej na jednym wielkim zaniechaniu, bo przez ostatnie dwadzieścia pięć lat nie zrobiono w praktyce nic by upamiętnić naszych pomordowanych rodaków a prawdę o zbrodniach na wschodnich kresach dawnej Rzeczypospolitej wypychano ze świadomości i imię niezadrażniania stosunków Polsko – Ukraińskich. Głupota kompletna, idiotyzm wymyślony przez kogoś komu się wydaje, że mieszkanie można posprzątać zamiatając wszystko pod dywan. To, że problemy po takim sprzątaniu rosną jak cena ruskiego gazu do głowy mu nie przyjdzie.

Moim prywatnym zdaniem bierze się to stąd, że nie potrafimy o martyrologii Polaków rozmawiać inaczej niż przez pryzmat cierpienia, śmierci i łez, nie potrafimy się wyrwać ponad krzywdę jaką nam wyrządzono. A przecież można by pójść drogą odwrotną i zamiast rozliczać zbrodniarzy (którzy już i tak dawno wąchają kwiatki od spodu) zacząć promować ludzi, których było wcale niemało, a którzy mordowanych Polaków (i nie tylko) ratowali narażając własne życie - ustanawiając na przykład odznaczenie na wzór medalu „Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata”. Załatwiłoby to dwie sprawy za jednym zamachem: po pierwsze zakorzeniło by pamięć o Wołyniu i ofiarach UPA w świadomości ludzi, a po drugie pozwoliłoby w niekontrowersyjny sposób odwrócić trendy wśród Ukraińców i "podrzucić" im bohaterów, których moglibyćmy czcić wspólnie. Dlaczego dotąd nikt o tym nie pomyślał? Przecież to doskonały sposób uprawiania historycznej polityki i narzucania własnego punktu widzenia, znacznie lepszy niż wieczne cierpiętnictwo i gloryfikowanie narodowych klęsk...

Wracając do Stepana Bandery – był on wielkim zbrodniarzem i żaden Polak co do tego wątpliwości nie ma, ale zamiast stale przypominać o tym Ukraińcom i budzić ich poczucie winy oraz narodowe kompleksy wyciągnijmy do nich rękę i pochylmy czoła przed bohaterami wyrosłymi z tego Narodu, którzy ratowali Bogu ducha winnych ludzi przed okrutną śmiercią. Przyjaciół nie zyskuje się potępieniem i naganą, nie zyskuje się ich też dzięki milczeniu i omijaniu drażliwych tematów, przyjaciół można zyskać właśnie poprzez wyciągnięcie ręki i wskazanie dobra – jeżeli pomożemy Ukraińcom odkryć dobro w nich samych to na jego tle zło dostrzegą bez pomocy. I samodzielnie się z nim rozliczą.

 

W żadnym wypadku nie oznacza to wymazania win zbrodniarzy i uznania masakry (czy raczej masakr) dokonanej na Polakach za niebyłe. Ukraińcy muszą się rozliczyć z przeszłością i uznać zbrodnie, których dokonali ich przodkowie dokładnie tak samo jak zrobili to Niemcy po II wojnie. Chodzi mi tylko o to, by pomóc im w tym rozliczeniu nie wypominaniem win ale przypominaniem bohaterstwa ludzi, na tle którego te winy staną się tak widoczne, że nie będzie można im w żaden sposób zaprzeczyć. Nic z tego jednak nie wyniknie, jeżeli oni (Ukraińcy) sami nie zechcą dokonać rachunku sumienia i nie przestaną zaprzeczać wołyńskiej zbrodni oraz innym, bardzo ciemnym kartom ze swojej historii. Myślę, że my, Polacy, mamy tutaj do spełnienia potężną rolę jako jeden z nielicznych narodów nie mających na sumieniu żadnej zbrodni ludobójstwa.

Zapraszam do księgarni

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka