Krzysztof Grzelczyk Krzysztof Grzelczyk
182
BLOG

Zachód bez przywództwa

Krzysztof Grzelczyk Krzysztof Grzelczyk Polityka Obserwuj notkę 0

 

Ukraińska rewolta ma nie tylko swój wewnętrzny wymiar. Z całą mocą obnażyła też słabość Unii Europejskiej, jej poszczególnych państw członkowskich, a także Stanów Zjednoczonych. Widzimy jak na dłoni miałkość przywódców tych państw, brak prawdziwych liderów nie tylko z pomysłem na doraźne rozwiązanie konfliktu, ale przede wszystkim z wizją budowy ładu na kontynencie europejskim na następne dziesięciolecia.
Konflikt na Ukrainie nie zaczął się kilka tygodni temu, nie zaczął się nawet w listopadzie. On się tlił od kilku lat. Wiedział o tym każdy, kto w tym kraju był, kto rozmawiał z ludźmi. Nie wiedzieli jednak wybitni eksperci od Ukrainy, jak Aleksander Kwaśniewski. Od roku jeździł tam wielokrotnie, z mandatem Unii Europejskiej, aby naszych wschodnich sąsiadów przygotować do planowanej umowy stowarzyszeniowej z UE. Wiele miesięcy negocjacji sprowadziło się praktycznie do troski o los jednej osoby – Julii Tymoszenko. Jak to się stało, że niczego więcej nie dostrzegł?
Decyzja prezydenta Janukowycza o niepodpisywaniu umowy z UE spowodowała masowe protesty uliczne, wtedy w listopadzie, rzeczywiście całkowicie pokojowe. Demonstrowali głównie młodzi ludzie o aspiracjach europejskich, cokolwiek miało to znaczyć. Bronili się przed upartyjnieniem tych protestów, na początku np. zabraniano wywieszania flag partyjnych, a polityków nie dopuszczano do wystąpień na wiecach. Dopiero po brutalnej interwencji milicji wobec tych młodych ludzi, atmosfera stawała się coraz bardziej napięta. Ale zewnętrzni obserwatorzy dalej nie dostrzegali sytuacji rewolucyjnej na Ukrainie. Kiedy lider opozycji Jarosław Kaczyński apelował o zaangażowanie się po stronie demonstrujących, minister Sikorski drwił sobie na twitterze („Ile to miliardów z naszych podatków PiS chce przeznaczyć na ratowanie Janukowycza?”). Premier Tusk i prezydent Komorowski tuż przed wtorkową masakrą na Majdanie, zgodnie mówili o obustronnej winie walczących stron konfliktu ukraińskiego. Dopiero śmierć kilkudziesięciu osób zmusiła ich do zmiany stanowiska i do działania.
Zachód zaczął rozważać potrzebę wprowadzenia sankcji wobec Ukrainy, a właściwie jej prezydenta i jego otoczenia. O to właśnie apelował w styczniu Jarosław Kaczyński, ale wtedy tradycyjnie go wyśmiano. Dzisiaj widać, że sankcje wprowadzone wtedy, mogły zadziałać prewencyjnie i do przelewu krwi być może by nie doszło. Dziwi zupełna bierność Stanów Zjednoczonych. Trudno bowiem poważnie traktować wprowadzone przez ten kraj sankcje, które polegają na stworzeniu listy 20 osób objętych zakazem wjazdu na teren USA. Takim zakazem objęte są miliony Polaków, mimo że my krwi na rękach nie mamy.
Czy podpisane w piątek porozumienie rozwiąże ukraiński konflikt? Wątpię. Już teraz widać spory opór na Majdanie, który dalej domaga się głowy prezydenta. Przyspieszone wybory, które mają się odbyć „nie później, niż w grudniu”, kiedy terminowe przewidziane były na styczeń 2015, to jawna kpina. Ale nie przeszkadza to funkcjonariuszowi Platformy Jackowi Protasiewiczowi bredzić o pokojowym Noblu dla Sikorskiego („Jak nie podpiszecie, to wszyscy będziecie martwi”).
Wygląda też na to, że wszyscy zapomnieli o Rosji. Problem w tym, że Rosja nie zapomniała. Ona, w przeciwieństwie do Zachodu, ma gotowe scenariusze. Już tylko godziny dzielą nas od zakończenia Igrzysk Olimpijskich…

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka