Stary Wiarus Stary Wiarus
1320
BLOG

Niemal

Stary Wiarus Stary Wiarus Polityka Obserwuj notkę 18

 "Opcja zerowa", której Polsce trzeba jak powietrza, na początek co najmniej w służbach specjalnych i dyplomacji, jest w warunkach ogólnej niekompetencji zarządzania, a także wysokiego nasycenia agenturą tak tych instytucji, jak i mediów "zaprzyjaźnionych" z postkomunistycznym establishmentem mętów, niemal  nie do przeprowadzenia.

W tym "niemal" leży wedle mojego zdania tzw. single point of failure, być albo nie być PiS. Jeżeli PiS znajdzie na to sposób, wszystko będzie dobrze. Jeśli nie, to nie będzie już następnego razu.

Podczas likwidacji WSI i rekonstrukcji SKW, w czasie gdy jej szefem był p. Antoni Macierewicz, wiele ideowych, patriotycznych, chcących dobrze, a nie umoczonych w PRL osób przyjęto do pracy w tej służbie. Wszyscy tacy ‘Młodoturcy’ stracili pracę, a niektórzy dodatkowo zarobili wilczy bilet, niezwłocznie po zmianie ekipy rządzącej i powrocie do służb weteranów PRL.

Z pokorą pytam, skąd PiS weźmie co najmniej kilkusetosobowy korpus osób autentycznie ideowych, zaaangażowanych, chętnych do pracy u podstaw bez pytania o warunki i pobory, z prawdopodobieństwem graniczącym z pewnością, że jeśli się nie uda, to w następnej iteracji walki buldogów pod dywanem wylecą na ulicę, jak nie po półtora roku, to po trzech latach pracy dla Ojczyzny? 

Identycznie przedstawia się sprawa koniecznej, ale w praktyce niemal niewykonalnej redukcji nadregulacji wszystkiego i ponad milionowej armii urzędników. Polska ma ponad dwa razy niższy dochód narodowy na głowę niż Australia, ale ponad trzy razy więcej urzędników na głowę.

Nie wydaje mi się by PiS, lub jakakolwiek inna krajowa siła polityczna, dysponowały obecnie w Polsce wystarczającym zasobem osób nie tylko kompetentnych, ale i chętnych w imię wyższych racji do żonglerki własnym życiem i karierą w atmosferze jazdy nad kanionem Kolorado jednokołowym rowerem po namydlonej linie zakotwiczonej w ruchomych piaskach, podczas bocznego wiatru. Moja prowizoryczna diagnoza jest taka, że niemal cały zasób osób gotowych na stos rzucać swój życia los uległ w Polsce wyczerpaniu.

Kto w Polsce poważnie myślał o tym, co chce robić w życiu, ten przeważnie do tego czasu już wyemigrował, albo zrobi to wkrótce, zamiast umilać sobie czekanie na Godota biciem głową o ścianę.

Historyczna strategia Somosierry ("naprzód psiekrwie, cesarz patrzy!") , Monte Cassino ("tam wróg twój się kryje jak szczur") oraz Legionów ("na stos rzuciliśmy swój życia los") jest historycznie sprawdzona, ale przy zdobywaniu armat lub fortyfikacji. Natomiast całkowicie nie nadaje się jako cel, do którego miałyby aspirować normalne rodziny w czasach pokoju.

 

Reforma wygląda na niemal niemożliwą.

 

Niemal.

emigrant (nie mylić z gastarbeiterem)       

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka