Toffus Toffus
819
BLOG

Najpierw Ukradną Nam Język

Toffus Toffus Polityka Obserwuj notkę 8

Najpierw ukradną nam język, potem prawdę a na koniec będą chcieli nas zniewolić.

 Przypisywanie innego znaczenia temu, niz zawarte jest w wypowiedzi, w słowach, odbywa się na naszych oczach. Przykładow jest tak wiele, ze niektórzy juz przyjęli tego typu ‘nowomowę’ jako jezyk rzeczywisty. Oczywiscie, ze niektórzy zmiękczeni są latami sączonej do ich ucha propagandy PZPR-owskiej, komunistycznej, językiemPRL-u, językiem towarzyszy i kacyków partyjnych, tak wiec ci poddali się nieraz łatwo. Inni poddali sie naporowi mlodziezy i szalonemu pędowi do ‘europejskości i nowoczesności’, więc bezkrytycznie akceptowali coraz to nowe, koślawe wyrazy, powiedzonka i bon moty.

 Wszystko złe zaczyna się od skundlenia i upopdlenia języka. Zaczyna się od odbierania słowom i wypowiedziom ich prawdziwych znaczeń, od tworzenia przedziwnych i ohydnych neologizmów, od przyswajania gwary więziennej, od zgody na wulgaryzmy, a kończy na kłamstwie, oszczerstwach i nieprawdzie.

 Systematycznie zmienia się i przekręca znaczenie słów i złożonych z nich zdań, zaciera się różnice pomiędzy językiem prostackim a językiem ludzi inteligentnych i naprawdę wykształconych. Tworzy się wrażenie, ze język prosty oznacza to samo, co język prostacki. Przez ostatnie lata nasz język został zachwaszczony i zgwałcony do tego stopnia, ze ludziom jest dzisiaj coraz trudniej się porozumieć, nawet w najprostszych sprawach. Przekłamany język zakłóca logikę, myślenie, zakłóca mozliwość obiektywnego opisu rzeczywistości.

 Przykłady można mnożyć, można zrobic całe listy słów i wyrażen, ktore psują i zaśmiecają nasz piękny język, ale wspomnę tylko kilka.

Tak wiąc dorobiliśmy sie takich kwiatków jak poczynajac od słynnego juz ‘róbta co chceta’. Niby zabawne, niby swojskie, ale jednak (narzucone wszystkim poprzez uparte propagowanie tego smiecia językowego w mediach) kryjące w sobie zachętę do nieposzanowania autorytetów, dyscypliny i norm społecznych. W cywilizowanym spoleczenstwie jest miejsce na wolność i ekspresję indywidualizmu, ale niekoniecznie poprzez anarchie i brak dyscypliny społecznej. Dorobiliśmy sie takich zwulgaryzowanych wyrażeń jak ‘zarąbiste’, ‘zajefajne’, ktore sa powszechnie akceptowane w szkolach i rodzinach, mimo że stoją na granicy wulgaryzmów. Słowa wulgarne (a przez to i takie zachowania) znalazły dostęp do języka publicznego, czego szczytowym przykładem było słynne ‘spier...laj’ pani minister Fedak do ministra Sawickiego, uchwycone przez kamerę i mikrofon i pokazywane publicznie. I jak tu sie dziwić, ze dzieci w piaskownicy potrafią dzisiaj sypać takimi wiązankami, których kiedyś nie powstydziliby sie długoletni więzniowe zakładów karnych. Język polski na ulicy i w życiu publicznym po prostu schamiał, a z nim chamieje całe społeczenstwo. Skoro polityk sejmowy moze nazywać grupe obywateli ‘moherami’, to oczywiste, ze ulica posłuży sie jeszcze gorszymi określeniami. Skoro inny polityk używa w swoich komentarzach słów niezwykle negatywnych, mocnych, i przesadzonych, nieproporcjonalnych do sytuacji, to nie pozostaje to bez wpływu na duże grupy społeczenstwa, nie mówiąc już o indywiduach takich jak morderca Ryszard Cyba. Jeśli ktos określa nie wroga, lecz zaledwie przeciwnika politycznego, kogoś kto ma tylko inne poglądy na pewne sprawy, ale żyje w tym samym kraju, społeczenstwie, przyznaje się do podobnych wartosci, ‘szkodnikiem’, kiedy polityk komentuje poglądy drugiego stwierdzeniem, ze ‘chce mu sie rzygać’, skoro w filmach ogladanych prze miliony wulgarność języka przerasta wszelkie wyobrażenie normalnych ludzi, to czy mozemy sie dziwić, ze wpływa to również negatywnie na dzieci i młodzież? Przecież poddają sie temu już nie tylko ludzie młodzi, skłonni do przesadnych żartów i wyśmiewania sie z wielu rzeczy, ale ulegają temu językowemu schamieniu ludzie dojrzali, często nawet w wieku emerytalnym. Przekraczane są bariery, łamane sa tabu językowe, niszczone są wszelkie reguły socjolingwistyczne. Zaczyna się wierzyć, że ‘polskość to nienormalność’, że cząść obywateli to ‘bydło’, że obrońcy krzyża to ‘krzyżacy’, a księża to ‘czarni’, ze politycy i zwolennicy odmiennych poglądów to ‘oszołomy’.

 W celach politycznych nadużywa sie wielkich i ciążkich gatunkowo słów i wyrażeń takich jak antysemityzm, faszyzm, wolność słowa. Tworzy się niemiłe dla ucha, polsko brzmiące ale ohydne neologizmy takie jak polactwo, prawactwo, lewactwo, kaczyzm... Przykłady można mnożyć. Ale normalnego człowieka musi zdziwić to, że przodują w tym wydawałoby się ludzie, którzy mieli byc przykładami dla innych: ludzie z tytułami profesorskimi. Kiedy jeden polityk mówi o drugim, że należy go upolować i wypatroszyć, to nie dość, że nie spotyka się to z powszechną ostrą reakcją, ale jest tolerowane, usprawiedliwiane i wręcz propagowane jako język ‘barwny’...

 Nie dość, że takim splugawionym językiem, wersją wulgarną języka polskiego, posługują się ludzie niby wykształceni, cytowani w mediach, ludzie na wysokich stanowiskach publicznych, to na dodatek popełniaja oni często żenujące błędy ortograficzne, nie wspominając o prawidłowej wymowie czy gramatyce.

 Czy ten proces odbywa się w sposób spontaniczny? Czy jest to proces naturalny? Raczej nie. Normalnie rzecz biorąc ludzie wykształceni, literaci, pisarze, aktorzy, artyści, mówcy, osobistości publiczne, autorytety, zwykle bardzo dbają o jakość używanego języka,  o czystość przekazu – ba, nawet o elegancję i piękno swoich wypowiedzi. Co się więc dzieje u nas? Nasuwa się wniosek taki, ze być może jest to robione celowo. Nie chodzi tu o jakąs kolejną teorię spiskową, ale nie da sie odejść od podejrzenia, ze oto w tym zalewie plugawego języka łatwiej jest ukryć sie i operować miernotom, tym, którzy na codzień z takim językiem żyją i mają do czynienia, albo tym, którzy chcą zamącic rzeczywistość, zamieszaść ludziom w głowach, sprawić, że rozumienie rzeczy staje się trudniejsze.

 Własnie za pomocą zgwałconego i splugawionego języka można zacząc kraść prawdę, bo jest to już o wiele łatwiejsze. Czarne nie jest już czarne a białe tylko białe. Można zacząć wmawiać ludziom, ze słowa oznaczają coś innego, niż naprawdę znaczą. Można zacząć manipulować, tworzyć wirtualną rzeczywistość, ośmieszać prawdę obiektywną, promować ‘swoją’, spreparowaną ‘prawdulę’, a wręcz kłamstwo. Łatwo jest wzbudzić negatywne emocje ośmieszając kogoś lub jego działania, obrzucając kogoś tymi nowymi, strasznymi epitetami, przylepiając kłamliwe łatki do charakteru. Salwy plugawego języka zwykle poprzedzają prawdziwe konflikty, bo prowokują ludzi i z jednej i z drugiej strony sporu. Pojawiają się różne wypowiedzi, artykuły, programy telewizyjne, ktore utwierdzają wielu w nieprawdzie do tego stopnia, ze są oni skłonni, w następstwie tego, wierzyć juz w każdą nieprawdę, przekłamanie i poddać się każdej manipulacji. Widzimy wszyscy, ze ma to miejsce obecnie. Wiele spraw, zamiast być poddanymi obiektywnej ocenie i zdrowemu rozsądkowi, załatwia się zakrzyczeniem ich, obrzuceniem ich definiującymi epitetami, najczęściej negatywnymi, wyśmiewaniem tylko dlatego, że są prezentowane przez przeciwnika politycznego. Zamyka sie możliwosc normalnej rozmowy, dyskusji, dojścia do jakiegokolwiek konsensusu, zgody, do wypracowania wspolnej pozycji czy stanowiska.. Kłócą sie członkowie rodzin, sąsiedzi, kłócą się politycy i całe grupy społeczne. Zaczynamy żyć w Wieży Babel, przestajemy się rozumieć nawzajem. A nie zdając sobie z tego nawet sprawy zaczynamy być niewolnikami.

Toffus
O mnie Toffus

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka