nicko nicko
721
BLOG

Czas na system dwupartyjny?

nicko nicko Polityka Obserwuj notkę 4

Parlament to instytucja spotykana dziś w praktycznie wszystkich systemach władzy na świecie. Co ciekawe istnieje ona także w państwach autorytarnych, niejako w celu uwiarygodnienia władzy rzeczywistego przywódcy. Mimo, iż krajach o tym charakterze ustrojowym występuje system monopartyjny, sama obecność swoistej rady ustawodawczej w ustroju pokazuje, jak bardzo władza wykonawcza potrzebuje firmowania swych działań autorytetem nawet pozornego parlamentu. Tym bardziej jest on organem szalenie istotnym w krajach, które w praktyce realizują monteskiuszowskie ideały. W strukturach demokratycznego państwa bowiem parlament, jako przedłużenie władzy obywatela jest instytucją, u której o przychylność zabiegać musi rząd. To parlament bowiem ustanawia rząd oraz powołuje do życia ustawy jego autorstwa, posłowie mają też prawo kontroli działań rządu i jego ewentualnego odwołania.

Stąd też można znaleźć wiele przykładów sytuacji, gdy nawet najwięksi czy najbardziej charyzmatyczni przywódcy muszą prowadzić długotrwałą „walkę” w celu przeprowadzenia rządowych reform przez parlament. Dzieje się tak często, gdy w instytucji tej funkcjonuje system wielopartyjny. Rząd bowiem tworzy wtedy przeważnie koalicja partii o niejednokrotnie bardzo zróżnicowanych poglądach gospodarczych i społecznych. Stało się tak choćby w roku 2005, kiedy władzę objął koalicyjny rząd partii Prawo i Sprawiedliwość, Samoobrona RP i Ligi Polskich Rodzin czy w 2007 roku, kiedy to władzę objęły Platforma Obywatelska i Polskie Stronnictwo Ludowe. Pierwszy ze wspomnianych aliansów charakteryzował się dużą niestabilnością. W ciągu zaledwie dwóch lat nastąpiło co najmniej kilka kryzysów koalicyjnych, z czego jeden skutkował zmianą premiera. Ostatecznie niemożliwe okazało się pogodzenie postulatów wszystkich partii rządzących i w atmosferze skandalu premier Kaczyński musiał złożyć dymisję. Ale nie tylko niestabilność jest wadą systemu wielopartyjnego. Gdy po tragicznym rozstaniu PiS-u, LPR-u i Samoobrony stery państwa przejęły Platforma Obywatelska i PSL, okazało się, że rządy bez permanentnych kłótni w koalicji są możliwe, pod warunkiem nie poruszania spornych kwestii, a zarazem ich nie rozwiązywania. Stąd długotrwałość i stabilność okupiona jest w tym przypadku choćby brakiem reformy ubezpieczeń rolniczych.

Ta konieczność znajdowania często daleko idących kompromisów może być uznana jako wadę, gdyż w połączeniu z pewną niestabilnością, praktycznie niemożliwa jest realizacja długoterminowego i jednoznacznego planu rozwoju państwa. Ale z drugiej strony szukanie wspólnego języka jest też swego rodzaju zaletą, gdyż kompromis zawsze uwzględnia interesy większej części społeczeństwa.

W sejmie polskim wyłonionym w wyborach w roku 1991 znaleźli się przedstawiciele 29. komitetów i partii politycznych. Było wśród nich między innymi szesnastu parlamentarzystów Polskiej Partii Przyjaciół Piwa czy też poseł Partii „X”. I chociaż nie byli oni w stanie zrealizować w pełni swojego programu, to chociażby piwoszom system wielopartyjny zagwarantował odpowiednią reprezentację. „Godną” reprezentacją nie można natomiast nazwać pojedynczych przedstawicieli partii takich, jak Partia „X”. Dlatego już w 1993 roku wprowadzono w polskiej ordynacji wyborczej progi wyborcze, eliminujące możliwość dostania się do sejmu poszczególnych parlamentarzystów reprezentujących partie. Takie zresztą sytuacje charakterystyczne są raczej dla wyborów większościowych wyłaniających parlament o dwupartyjnym systemie partyjnym.

W systemie dwupartyjnym bardzo znikomy jest udział partii poza dwoma głównymi, polaryzującymi scenę polityczną. Układ taki, charakterystyczny dla dojrzałych demokracji, korzystny jest z wielu względów. Przede wszystkim umożliwia wyłonienie rządu z jednej partii, co równoznaczne jest z możliwością prowadzenia przez rząd spójnej polityki przez pełną kadencję parlamentu – warto tu wspomnieć rewolucyjne (w opinii komentatorów) reformy Baracka Obamy, które zrealizowane być mogły tylko dzięki większości mandatów dla partii Demokratycznej w Kongresie. Dodatkową zaletą systemu dwupartyjnego jest silna opozycja, motywująca rządzący obóz do działań, między innymi poprzez tworzenie tradycyjnego „gabinetu cieni”.

Problemem zaś, jaki nietrudno dostrzec parlamencie Stanów Zjednoczonych, jest na pewno pewne zróżnicowanie w samej partii. Chociaż przykładowo partia Republikańska jest postrzegana, jako bardziej konserwatywna, w jej szeregach obok siebie stoją ludzie tacy jak Lisa Murkowski (zdecydowana zwolenniczka aborcji) i Sarah Pallin (działaczka pro-life). Stąd ukuło się pojęcie RINO („Republikanie tylko z nazwy” - ang. Republican In Name Only). Uważam, że aż takie łączenie w jednej formacji tak przeciwstawnych osobistości nie jest rzeczą pożyteczną, gdyż nie pozwala im nawet na próbę realizacji własnych postulatów w obrębie partii. Tymczasem nawet niewielka partia w systemie wielopartyjnym ma szansę uczestniczyć w rządach państwem i doprowadzić do spełnienia choćby części swych wyborczych obietnic.

Doświadczenie wysoce rozwiniętych państw demokratycznych wskazuje jednak wniosek naszych rozważań – znacznie efektywniejszym systemem jest system dwupartyjny. W nim możliwa jest pełna realizacja zobowiązań rządu wobec wyborcy, a także spójne podążanie w jednym obranym kierunku, podczas gdy system wielopartyjny determinuje konieczność walki o przetrwanie najczęściej koalicyjnego rządu, co na ogół prowadzi do stagnacji w postępie i reformach, a także pewien niedobry pragmatyzm rządu w podejmowanych przez niego decyzjach.

nicko
O mnie nicko

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka