Krzesimir Krzesimir
1224
BLOG

Na co Polsce Prezydentura.

Krzesimir Krzesimir Polityka Obserwuj notkę 18

Na co Polsce Prezydentura. Plan dla Polski.

I.

Europejskim menedżerem roku w jednej z dziedzin (dużej, bo niemal wszechobecnej) została reprezentantka Wielkiej Brytanii realizująca wielki ogólnokrajowy projekt na zlecenie brytyjskiej policji.

Na galę przywiozła wysokiego, postawnego mężczyznę z wąsem (robił dobre wrażenie - zarówno on, jak i  wąs ...), który został przedstawiony (tym razem tylko on - już nie wąs) jako urzędnik Jej Królewskiej Mości Elżbiety II stojący na czele jednostki kontrolującej jakość w rządowych instytucjach. Nie przepraszając za swój silny szkocki akcent poinformował, że do Londynu przyjechał, aby kontrolować "tych" Angoli. Dlatego postanowił służyć Królowej. Miał silną motywację :)

Efektem kontroli był druzgoczący raport oceny jakości wdrożenia, pomimo odbioru prac przez zleceniodawcę - agendę rządową. W praktyce oznaczało to radykalne zmiany w projekcie.

Dlaczego więc przyznano nagrodę? Za program naprawczy przygotowany pod nadzorem urzędu niezwykle krytycznego względem zlecoeniodawcy oraz obiektywizm wskaźników zastosowanych do oceny efektów.

Zresztą samo pojawienie się Urzędnika Jej Królewskiej Mości zrobiło wrażenie. Jury (jak i cała sala) było urzeczone, że usprawnienia nastąpiły pomimo, iz nie były w interesie firmy realizującej projekt, jak i Policji brytyjskiej.

II.

Prezydentura w III RP to z jednej strony oczekiwania społeczne wysoko oceniające działania jednoczące prezedentów i przypisujące prezydentowi rolę niekontrowersyjnego brata-łaty, z drugiej zaś uprawnienia urzędu wraz z sposobem elekcji stwarzające z Prezydentury narzędzie do krojenia tortu dla klasy politycznej.

Ta rozbieżność powoduje, że najlepsze oceny od swoich pracodawców (w pierwszej kolejności klasy politycznej, w drugiej wyborców) zbierają prezydenci bierni lub zakłamani (równocześnie cała masa gestów jednoczących a w tle twarda realizacja interesu grupy politycznej).

Instytucja veta i procedura jego odrzucenia powoduje czynne uczestnictwo Prezydenta w grach partyjnych. Podobny efekt dają uprawnienia do wyznaczania członków różnych gremiów w określonej proporcji względem Sejmu i Senatu.

Analiza badań społecznych prowadzonych w 2012 wskazuje na duży deficyt zaufania zarówno do sprawności aparatu urzędniczego (także w kontekście korupcji w Polsce), do działania polityków w interesie społecznym, a także do zwykłej prawdomówności polityków i urzędników państwowych oraz rzetelności wszelakich raportów i danych prezentowanych przez tychże (w tym do działań wyjaśniających katastrofę rządowego samolotu w Smoleńsku).

Plemienność postaw (plemię anty-PiSu silnie reagujące na "sms-y medialne" oraz plemię PiS-u tłumaczące sobie gładko wszelkie wolty Prezesa) powoduje, że dla wielu obserwatorów rozdarcie narodu jest tak silne, że nie do zagojenia.

W rzeczywistości jednak wspólnota narodowa jest niezagrożona i wystarczy zmiana jednego elementu, aby odkryć, że w grucie rzeczy zarówno w mertonowskich celach kulturowych, jak i akceptowanych społecznie środkach osiągania celu należy określić Polaków jako jedną formację.

III.

Zmian może być kilka, jedną z nich może być przyjęcie zwykłej konstatacji, że na straży norm tej wspólnoty winien stać Prezydent, nie jako uczestnik gry interesów, lecz jako symbol jedności oraz kontroler.

Oznacza to dostosowanie się do oczekiwań społecznych, ale równocześnie zasadniczą zmianę Konstytucji w zakresie sposobu wyboru i uprawnień Prezydenta.

Stan społeczny, który w Polsce nastąpił na początku XXI wieku można nazwać stanem deficytu prawdy(przekonanie, że wszyscy kłamią, wszyscy kradną i każdy kieruje się jedynie swoim interesem, a nie interesem kraju nie było powszechne przed 1989 rokiem, kiedy istniała silna struktura autorytetów, rozmontowana skutecznie pod koniec XX wieku). Poczucie deficytu prawdy powoduje odrzucenie kulturowych środków osiągania celu, stąd plemienne reakcje mediów i elit zarówno na świadczenie nieprawdy przez Prezydenta Kwaśniewskiego, jak i na złamanie Konstytucji przez Marszałka Sejmu, czy też na pisany pod tezę, nieprawdziwy raport komisji Millera oraz na wszelkie afery w rządzie premiera Tuska stanowią element bardziej osłabiający wspólnotę niż jakakolwiek nieudolność urzędnicza tego czy innego rządu.

Umocowanie pierwszego obywatela Rzeczpospolitej powinno być więc odpowiedzią na deficyt prawdy, deficyt obiektywności oceny działania klasy urzedniczej i politycznej.

Jeśli nie uda się takiej roli zbudować dziś, po katastrofie w Smoleńsku, kiedy deficyt prawdy jest bardzo duży, a zaufanie do obiektywności samooceny dokonywanej przez rządzących bardzo niskie, to prawdopodobnie klasa polityczna zachowa Urząd Prezydenta jako instrument zabierania jak największej części tortu.

IV.

Oczywiście pomysł, jak każdy rodzi wiele wątpliwości. Sposoby ich rozwiązania mogą być na przykład takie:

1. Brak instytucji veta oraz jakiegokolwiek udziału Prezydenta w wyłanianiu rządu i urzędników posiadających funkcję wykonawczą względem stategii działania rządu.

2. Poddanie Prezydentowi w sposób bezpośredni  instytucji kontrolnych typu NIK, CBA, KNF, KRRiT - bez mozliwości wpływania na nie Parlamentu i Rządu, kontrola jakości i skuteczności funkcjonowania apartatu rządowego i samorządowego,  nadzór nad reformą Sądownictwa i Prokuratury (nadzór finansowy i w zakresie wytyczania wskaźników efektywności procesów), a także nadzór nad państwowymi instytucjami, których zadania polegają na obiektywnej ocenie rzeczywistości takimi jak PAP, GUS, nadzór nad Fundacją CBOS, prawidłowością działań PKW etc.

Zalecenia pokontrolne instytucji nadzorowanych przez Prezydenta nie podlegałyby odrzuceniu (choć zalecenia wymagałyby przedstawienia Prezydentowi opinii kontrolowanego oraz innych instytucji), brak realizacji zaleceń przez urzędnika wiązałby się automatycznie z utratą stanowiska i brakiem mozliwości ponownego wyboru - również w zakresie realizacji obowiązku informacyjnego.

3. Największa wada proponowanego modelu Prezydentury dotyczy sposobu wyłaniania Prezydenta.

Chyba najlepszym rozwiązaniem byłby wybór Prezydenta przez elektów (którymi byliby członkowie Parlamentu) raz na 7 lat większością 4/5 głosów (brak wyboru w ciągu 2 miesięcy oznacza automatyczne rozwiązanie Parlamentu).

V.

Proponowany model Prezydentury oznacza ogromną władzę i odpowiedzialność za funkcjonowanie procesów kontrolnych w państwie. Daje również nadzieję na zmniejszenie problemu plemienności oceny funkcjonowania państwa i jego urzędów.

Ale to oczywiście mrzonki, politycy nie pozwolą na żadne rozwiązanie umożliwiające realny nadzór na rzeczywistą władzą w Państwie.

Krzesimir

PS. Kto Państwa zdaniem udźwignąłby taką rolę? Moi kandydaci niestety nie żyją.

 

 

 

Krzesimir
O mnie Krzesimir

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka