Wstrząsający obraz głodu panującego w ogarniętym rebelią Kordofanie Południowym (stan na południu Republiki Sudanu):
"Zapytana o sytuację żywnościową Mary Omar, kobieta z rejonu Aldo, wyjaśnia: 'Są ludzie, którzy nie mają niczego - dosłownie niczego. Byli też ludzie, którzy mieli trochę, naprawdę troszeczkę, ale w tym miesiącu się skończyło'. Powiedziała, że teraz ludzie jedzą po prostu 'zielone', co oznacza dzikie liście oraz trawy.
- Katastrofa humanitarna, która była spodziewana, teraz nastąpiła praktycznie we wszystkich okolicach wiejskich. Mieszkańcy stali się żebrakami zdesperowanymi, aby uniknąć groźby głodu w jakikolwiek sposób - pisze korespodent Radia Tamazuj z Kaudy [Kauda - miasteczko będące bastionem rebeliantów walczących przeciw rządowi w Kordofanie - przyp. MzS].
'Ludzkie ciała stały się wątłe, szczególnie u kobiet, a ich spojrzenia są nieobecne. Nikt nie czuje się lepiej, niż pozostali i nie można opisać natężenia ich głodu. To pierwszy raz, gdy widzę ludzi jedzących trawę tak łapczywie, jak zwierzęta."
http://radiotamazuj.org/en/article/sudan-food-reaches-disaster-zone-heiban-hills
Tymczasem rząd w Chartumie wciąż ociąga się z wpuszczeniem do stanu zagranicznej pomocy humanitarnej. Obawia się, że trafi ona w ręce rebeliantów. A co z ok. 250 tys. cywilów, którzy przebywają na terenach kontrolowanych przez rebeliantów? To właśnie na tereny rząd nie chce wpuścić organizacji pomocowych.
W Addis Abebie niby toczą się teraz rozmowy między rządem a rebeliantami, ale niewiele z nich na razie wynika - tak samo zresztą, jak z rozmów między obydwoma Sudanami.
---
Co więcej, antyrządowe protesty w Sudanie zaczynają zgarniać naprawdę krwawe żniwo. W mieście Nyala, stolicy Darfuru Południowego, w ostatnich dniach zginęło co najmniej 6 osób, a wiele zostało rannych. Ofiary śmiertelne są skutkiem brutalnego tłumienia demonstracji przez siły bezpieczeństwa - z użyciem nawet broni palnej oraz nadużywaniem gazów łzawiących.
(http://www.radiodabanga.org/node/33954)
---
Komentarze