Free Your Mind Free Your Mind
15740
BLOG

ZZZZ = "pole, droga lub łąka"

Free Your Mind Free Your Mind Polityka Obserwuj notkę 375
31 grudnia 2010 na łamach „Czerskiej Prawdy” ukazuje się wywiad z szefem MON-u, który palcem wskazuje na kancelarię Prezydenta jako na odpowiedzialną za podział delegacji, co oczywiście nie powinno nas dziwić w dość powszechnej (w przypadku tragedii z 10 Kwietnia) spychologii. Klich jednak mimochodem wrzuca uwagę, która dodaje kolorytu sprawie podziału delegacji właśnie:


 
GW: - Na pokładzie Tu-154 leciało wielu dowódców. Pan się na to zgodził?
B. Klich: - Nie było takiej zgody. Była na ich udział w uroczystościach. Decyzję, jak zostaną rozmieszczeni pomiędzy poszczególne środki lokomocji, podejmowała Kancelaria Prezydenta.
GW: - Kiedy pan się dowiedział, że wszyscy będą na pokładzie Tu-154?
BK: - Po katastrofie. Przed nią zakładałem, że część poleci Tu-154, część jakami, część pojedzie pociągiem.
(…)
GW: - Czyli nawet gdyby pan wiedział przed 10 kwietnia, że wszyscy dowódcy mają lecieć razem, nie mógłby pan nic zrobić?
BK: - Prawo na to nie pozwala. A poza tym ja nie mogłem tego wiedzieć, bo decyzja, jak rozmieszczeni będą pasażerowie Tu-154 i Jak-40, do 36. pułku dotarła o 14.29 9 kwietnia 2010 r.
GW: - Nie pomyślał pan, by zadzwonić do szefa Kancelarii Prezydenta i zapytać, czy nie planuje, by wszystkich dowódców umieścić w Tu-154?
BK: - Przecież zgodnie z instrukcją ta decyzja omija szefa MON, więc skąd miałbym wiedzieć.
GW: - Czyli nawet gdyby pan wiedział, że taką głupotę chce popełnić Kancelaria Prezydenta, to pan by im na to pozwolił?
BK: - To była suwerenna decyzja Kancelarii.


 
No i mamy teraz zagwozdkę – co w ustach ministra obrony może oznaczać słowo „zakładałem”. Czy zakładał, że tak zostanie zrobione, czy, że tak należy zrobić, czy też, że taka jest procedura zgodnie np. z wytycznymi porozumienia z 2004 r. (http://orka2.sejm.gov.pl/IZ5.nsf/main/15E8EF6E) (przypomnianymi przez laleczkę w komentarzu: http://freeyourmind.salon24.pl/320751,wyczekiwanie#comment_4618033), z których jedna wyraźnie brzmi: „4) na pokładzie tego samego statku powietrznego nie powinno przebywać więcej niż połowa członków: Rady Bezpieczeństwa Narodowego, Kolegium Służb Specjalnych, strategicznych dowódców wojskowych oraz komendantów i szefów służb i straży ochronnych”? Mniejsza jednak z tym – wedle bowiem relacji Klicha do dyspozycji organizatorów wylotu był tupolew i jaki (tu oczywiście nie dodaje on, ile tych jaków, no ale raczej nie jeden; z relacji zaś dziennikarzy lecących z Okęcia wiemy, że przynajmniej dwa jaki były wyszykowane, a trzeci czekał w hangarze). Na marginesie dodam, że wg L. Szymowskiego („Zamach w Smoleńsku”, s. 233) dowódcy mieli 10-go lecieć... CASĄ, lecz ta... uległa awarii na Okęciu.


 
Wróćmy jednak do Klicha. Czy jako szef MON-u mógł nie wiedzieć, jak w ostateczności będzie wyglądał wylot całej delegacji? Nie interesował się tym, skoro... sam miał zamiar lecieć, jak to pisał w adnotacji na piśmie śp. W. Stasiaka?
 
z
 
Nie miał pojęcia, co się dzieje na Okęciu 10-go rano? Nikt do niego nie dzwonił, nie informował o ostatecznych ustaleniach? Nikt nie składał żadnego służbowego meldunku?


 
Na tym jednak nie koniec. W książce K. Galimskiego i P. Nisztora „Kto naprawdę ich zabił?” (s. 44-45) pojawia się inna intrygująca informacja dotycząca... braku ruskiej zgody na wlot prezydenckiej delegacji do neo-ZSSR i lądowanie na ruskim terytorium. Wprawdzie w mailu do autorów książki legendarny P. Paszkowski zapewnia, że ta zgoda w końcu nadeszła, ale dokumentu z tym związanego jak do tej pory nie opublikowano (może ukaże się w którymś z raportów?). Pozwolę sobie zacytować dłuższy fragment:


 
Pomiędzy lotami z 7 i 10 kwietnia jest jednak zasadnicza różnica, która może wskazywać, że lot prezydenckiego samolotu nie był do końca przygotowany. Otóż w planie lotu Tupolewa z premierem wpisany jest numer zgody na przelot nad terytorium Białorusi (BIALORUS SAC972/020410/LITER A) oraz numer zgody na przelot oraz lądowanie na terytorium Rosji (ROSJA 194 CD/07). Tymczasem w planie lotu prezydenta znajduje się tylko numer zgody na przelot na terytorium Białorusi (BELARUS SAC248/220310/LITER CD/07). Nie ma natomiast numeru zgody na wejście w przestrzeń powietrzną Federacji Rosyjskiej oraz zgody na lądowanie w tym kraju. O problemach z numerem tego, jakże istotnego dokumentu, świadczą także e-maile wysyłane w dniach 8 i 9 kwietnia między pracownikami Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Wynika z nich, że jeszcze przynajmniej 8 kwietnia lotnisko Smoleńsk-Siewiernyj nie miało wszystkich danych o przylocie prezydenckiego samolotu. W tym, kluczowej informacji numeru zgody na przelot w rosyjskiej przestrzeni powietrznej i pozwolenia na lądowanie. O tym problemie Jerzego Bahra (…) informował Dariusz Górczyński: „Lotnisko w Smoleńsku nic nie wie o zgodzie na lądowanie samolotu z prezydentem. Będę wdzięczny za przekazanie e-mailem numeru zgody na przelot i lądowanie” - pisał 8 kwietnia po południu Górczyński. Odpowiedź nadeszła następnego dnia po 18 od wiceministra Andrzeja Kremera (…) „Zwracam uwagę, że kwestia lądowania samolotu/samolotów jest fundamentalna. Proszę o pilne wyjaśnienie wszystkich szczegółów związanych z dojazdem delegacji i innych szczegółów organizacyjnych (czy tym wszystkim nie interesowała się kancelaria Prezydenta? - przyp. F.Y.M.).


 
Według MSZ Górczyński otrzymał informacje o braku numeru zgody od przedstawicieli strony rosyjskiej, odpowiedzialnych za bezpieczeństwo prezydenta RP 8 kwietnia. Niezwłocznie, jeszcze tego samego dnia poinformował o tym nie tylko ambasadora Bahra, ale także innych pracowników placówki dyplomatycznej, którzy tego dnia udawali się do Moskwy, aby sfinalizować przygotowania do uroczystości katyńskich (…).


 
Według mjr. Tomasza Frączkowskiego z szefostwa Służby Ruchu Lotniczego, numer zgody przelotu i lądowania na terytorium Rosji prezydenckiego samolotu został przesłany do Polski dwa dni przed wylotem. „Zgoda z Federacji Rosyjskiej wpłynęła w późniejszych godzinach dnia 8 kwietnia (…) Ktoś z pracowników uzupełnił te ostatnie brakujące dane 8 kwietnia i na drugi dzień, kiedy dokument był już gotowy do podpisu, Szefa Oddziału nie było, podpisałem go z upoważnienia. Upoważnienie to ma charakter ustny (ciekawe - przyp. F.Y.M. - a więc znowu brak dokumentu)(…)Dokument ten wysłany był 9 kwietnia o godz. 7.50 ja ten dokument wysłałem. (…) Wydaje mi się, że Smoleńsk nie figuruje w danych ICAO, gdyż jest lotniskiem wojskowym i mógł nie być ujawniany (...)


 
Także resort spraw zagranicznych twierdzi, że numer takiej zgody został uzyskany. „Po jej uzyskaniu (…) Górczyński potwierdził tę informację na miejscu w Smoleńsku u przedstawicieli Federalnej Służby Ochrony FR (...)”Dlaczego jednak mimo, jak twierdzi MSZ, posiadania numeru zgody, nie wpisano tej jakże istotnej informacji do planu lotu?


 
Gdyby tego było mało, to, jak zwracają uwagę autorzy (s. 41):


 
Rosjanie nie powinni byli wydawać zgody na lądowanie. Rosyjskie przepisy nie zezwalają bowiem na lądowanie na takim terenie zagranicznych samolotów. „Lotnisko „Siewiernyj” nie ma certyfikatu pozwalającego zagranicznym samolotom na lądowanie. Łatwo było to sprawdzić. Lotnisko ma kod ICAO, ale nie ma kodu IATA. Z tego powodu zezwolenie na wylądowanie na tym lotnisku było wydane z naruszeniem wszystkich rosyjskich i międzynarodowych przepisów.”


 
A ponadto:


 
Z planów lotów zarówno samolotu z premierem (7 kwietnia) jak i z prezydentem (10 kwietnia) wynika, że lądowisko w Smoleńsku zostało określone jako „ZZZZ”. Co to znaczy? W lotnictwie opisane w ten sposób miejsca do lądowania nie znajdują się w międzynarodowym rejestrze lotnisk i określane są jako „teren przygodny”. - To może być np. pole, droga lub łąka. Samolot z prezydentem lub premierem na pokładzie nie miał prawa w ogóle wystartować mając w ten sposób określone lotnisko docelowe. Ryzyko było bowiem zbyt duże i niepotrzebne – mówi pilot wojskowy.”


 
Delegacja więc właściwie NIE MIAŁA PRAWA LECIEĆ NA SIEWIERNYJ, a mimo to tam niby „miała polecieć” i tam na nią „czekano” (http://freeyourmind.salon24.pl/320751,wyczekiwanie).


 
* *
Na koniec najciekawsza informacja, także podana w książce cytowanej wyżej dotycząca fragmentu złożonych 10 kwietnia 2010 w prokuraturze zeznań stewardessy Agnieszki Żulińskiej lecącej z załogą jaka-40 i dziennikarzami (s. 50):


 
Warunki były tak trudne, że po drugim podejściu do lądowania z wykonania manewru zrezygnowała załoga rosyjskiego ił-76. Było to OKOŁO 15 MINUT przed rozbiciem się prezydenckiej maszyny” (podkr. F.Y.M.)


 
Około 15 minut przed „katastrofą”? Wychodziłoby na to, że doszło do niej jeszcze przed rozstawieniem się na lotnisku Bahra z całą „delegacją powitalną”, który miał przybyć 40 minut przed planowym lądowaniem („Obyczaj dyplomatyczny nakazuje, by być na miejscu co najmniej pół godziny przed przylotem samolotu. My z kierowcą przyjechaliśmy około 40 minut wcześniejhttp://wyborcza.pl/1,75480,8941828,Startujemy.html). Może więc już czas, by załoga jaka-40 wraz ze stewardessą została przesłuchana przez Zespół smoleński, zwłaszcza jeśliby była świadkiem jeszcze innej „katastrofy” niż Bahr czy np. M. Wierzchowski.

 

fymreport.polis2008.pl 65,2 MB 88 MB FYM blog legendarne dialogi piwniczne ludzi zapiwniczonych w Irlandii 2 yurigagarin@op.pl (before you read me you gotta learn how to see me) free your mind and the rest will follow, be colorblind, don't be so shallow "bot, który się postom nie kłania" [Docent Stopczyk] "FYM, to wesoły emeryt, który już nic, ale to absolutnie nic nie musi już robić" [partyzant] "Bot FYM, tak jak kilka innych botów namierza posty i wpisy "z układu" i daje im odpór" [falstafik] "Czy robi to w nocy? W takim razie – kiedy śpi? Bo jeśli FYM od rana do późnej nocy non-stop tkwi przy komputerze, a w godzinach ciszy nocnej zapewne przygotowuje sobie kolejne wpisy, to kiedy na przykład spożywa strawę?" [Sadurski] "Ale teraz zadam Sadurskiemu pytanie: Załóżmy, że "wyśledzi" pan w przyszłości jeszcze kilku FYM-ów, a któryś odpowie prostolinijnie, że jest inwalidą i jedyną jego radością (z przyczyn wiadomych) jest pisanie w S24, to czy pan będzie domagał się dowodów,czy uwierzy na słowo?" [osa 1230] "Zagrożenia dla pluralizmu w ramach Salonu widzę w tym, że niektórzy blogerzy - w tym właśnie FYM - wypraszają ludzi, z którymi się nie zgadzają. A zatem dojdzie do "bałkanizacji" Salonu: każdy będzie otoczony swoją grupką zwolennikow, ale nie będzie realnej dyskusji w ramach poszczególnych blogów. Myślę, że nie daję przykładu takiego wykluczania." [Sadurski] "Już nawet nie warto tego bełkotu czytać, spod jednego buta i z jednego biura. Na fanatyków i pałkarzy lekarstwa nie ma."[Igła] "FYM już kupił S24 swoim pisaniem, jest teraz jego twarzą. Po okresie Galby i katatyny nastąpił czas dziennikarzy "Gazety Polskiej". Ten przechył i stalinopodobne teorie spiskowe, jakie się wylewają z jego bloga oraz innych mu podpbnych - przyciągają do Salonu nastepnych i następnych. Tu już od dawna nie zależy nikomu na rzetelności i klasie pisania - lecz na tym, aby było klikanie, aby było głośno i kontrowejsyjnie. Promowanie takich ludzi jak FYM i Paliwoda - jest całkowicie jednoznaczne."[Azrael] "Ale jaki jest problem?"[Kwaśniewski] kwestia archiwów IPN-u Janke: "Nigdy nie mówiliście o pełnym otwarciu?" Komorowski: Co to znaczy otwarcie?" "Trudno zrozumieć, jak można ogłupić społeczeństwo. Dlaczego tylu ludzi ośmiela się nazywać zdrajcą Wojciecha Jaruzelskiego. (Edmund Twardowski, Warszawa) " [tzw. listy czytelników do "Trybuny"] "Z przykrością stwierdzam, że prezydent nie przedstawił żadnych propozycji ws. służby zdrowia" [Tusk] "Niewidzialna ręka rynku, jak sama nazwa wskazuje, jest ślepa." [ekspert w radiowej audycji prowadzonej przez R. Bugaja] "Mamy otwarte granice, miejmy też otwarte umysły. Jasna Góra horyzontów rządowi i parlamentarzystom nie rozszerzy. (S. Barbarska, woj. wielkopolskie) " [tzw. czytelniczka "Trybuny"]

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka