payssauvage payssauvage
3010
BLOG

Deportacja ateistów i "złe autostrady w poprzek", czyli świat wg leminga

payssauvage payssauvage Polityka Obserwuj notkę 73
Kiedy zastanawiamy się nad przyczynami tego, że takiej groteskowej partii, jak Platforma Obywatelska udało się wygrać wybory dwa razy i rządzić naszym krajem przez 8 lat musimy wziąć pod uwagę miażdżącą przewagę jednej strony sporu politycznego, jaka wówczas panowała w mediach i to, jak ta przewaga była wykorzystywana - to znaczy, w jaki sposób te media informowały, czy raczej manipulowały opinią publiczną. Dobrą okazję po temu daje felieton pewnego biednego heroinisty opublikowany w gazecie, którą Rafał Ziemkiewicz nazywał "szmatą załganą" (a ja - z uwagi na publikowane przez nią treści - nazwałbym "Kloaką Wyborczą"), ponieważ tekst ten stanowi kliniczny nomen omen (biorąc pod uwagę stan umysłu autora) przykład manipulacji. Robię to z pewnymi oporami, bo żal mi się znęcać nad człowiekiem, któremu heroina wyżarła mózg (dlatego też nie będę ujawniał jego nazwiska), ale z drugiej strony szkoda nie wykorzystać takiej okazji. Zaczyna się tak: "Beata Mateusiak-Pielucha, posłanka PiS, chce, żeby ateiści, prawosławni i inni muzułmanie podpisywali deklarację przestrzegania wartości kato-polo. Inaczej mieliby być deportowani. Nasuwa się pytanie: czemu posłanka pomija żydów i buddystów? Jakimi wpływami przesiąkła Pielucha?" Oczywiście zaraz potem publicysta z czerskiej kliki przeprasza za żart z nazwiska, co mi przypomniało scenę z filmu "Brunet wieczorową porą", w której jakiś menel wypycha głównego bohatera z zatłoczonego autobusu, a na odchodne - czy raczej "odjezdne" - rzuca mu: "Powiedziałem przepraszam? Powiedziałem przepraszam?!" (faktycznie - powiedział). A co tak naprawdę powiedziała (czy raczej - napisała, bo są to słowa z felietonu dla portalu Wpolityce.pl) posłanka Prawa i Sprawiedliwości? Oto odnośny cytat: "Wolni w swoim myśleniu i działaniu powinniśmy żądać od mieszkających i pracujących w Polsce cudzoziemców legalizowania pobytu i stworzyć skuteczniejszy mechanizm bezwzględnego egzekwowania tego obowiązku przez państwowe służby. Ale także, powinniśmy wymagać od ateistów, prawosławnych czy muzułmanów oświadczeń, że znają i zobowiązują się w pełni respektować polską Konstytucję i wartości uznawane w Polsce za ważne. Niespełnianie tych wymogów powinno być jednoznacznym powodem do deportacji." Nie ma więc nic o żadnych deklaracjach "kato-polo", ani o "lojalkach", jest tylko - w odniesieniu do cudzoziemców(!) - o zobowiązaniu do respektowania polskiej Konstytucji i obowiązujących w naszym kraju wartości. I co jest niby złego w słowach o tym, że przybysze z innych krajów (i kultur) powinni respektować polskie prawo i polskie wartości? Czym kończy się brak poszanowania dla miejscowego prawa i obyczajów ze strony obcoplemiennych przybyszów, mogą zaświadczyć mieszkańcy krajów Europy Zachodniej, którzy wiedzą to z własnego doświadczenia. Podejrzewam, że oni podpisaliby się obiema rękami pod oświadczeniem posłanki Prawa i Sprawiedliwości. Jedyną niezręcznością, która faktycznie nie powinna mieć miejsca, jest tutaj wymienienie prawosławnych muzułmanów, czy ateistów, bo wspomniane przez panią poseł obowiązki powinny dotyczyć wszystkich. Dalej w analizowanym przeze mnie tekście czytamy: "Zacznijmy od czegoś zabawnego. Czyli od pogrzebu Lecha Kaczyńskiego. Znowu przepraszam, ale to nie ja robię cyrk z żałoby. Pogrzeb jest zabawny, bo drugi i najprawdopodobniej nieostatni." To tak na wypadek, gdyby ktoś się zastanawiał, czy przypadkiem określenie określenie użyte przez Ziemkiewicza, albo to, ukute przeze mnie w niniejszym felietonie nie są czasem zbyt ostre. Następnie funkcjonariusz medialny pisze: "A tymczasem prezes Kaczyński śmiało rozwija myśl ekonomiczną. Stwierdził, że inwestycje w Polsce wyhamowały na złość PiS. Bo polski przedsiębiorca chce zbankrutować, aby tylko zbankrutował z nim Kaczyński. To miłe, że prezes tak wysoko ocenia prezesów. Ich ofiarność i patriotyzm." Znaczy - Kaczor uważa, że przedsiębiorcy na złość PiS-owi już nie to, że chcą odmrozić sobie uszy, ale wprost poderżnąć gardło. Hłe, hłe, hłe - co za analfabeta ekonomiczny! A co tak naprawdę powiedział Jarosław Kaczyński? Oto odnośny cytat z wywiadu telewizyjnego: "To [niższy od zakładanego wzrost gospodarczy] się przełamie, bo w tej chwili są pewne trudności z inwestycjami, również tymi ze środków europejskich. Także tymi, które są w rękach samorządów. Są różne blokady. Wie pan, panie redaktorze, są bardzo dziwne niekiedy blokady. Na przykład, są na pewne cele pieniądze, a przedsiębiorcy związani z partiami opozycyjnymi, którzy kiedyś mieli właśnie tą "rentę" władzy, można powiedzieć, niezależnie od normalnej renty rynkowej, dzisiaj po prostu nie chcą podejmować różnego rodzaju przedsięwzięć gospodarczych, zyskownych dla nich, bo uważają, że lepiej zaczekać aż wrócą te dawne czasy." Widzimy więc jasno, że Jarosławowi Kaczyńskiemu nie chodziło o polskich przedsiębiorców in gremio, tylko o konkretną grupę podmiotów działających na rynku, związanych z poprzednią władzą, a "przedsiębiorcami" nazywanych chyba tylko przez uprzejmość, bowiem prawdziwym przedsiębiorcą, a więc człowiekiem, który zarabia dzięki swojej pracy, pomysłowości, zdolności do podjęcia ryzyka to był na przykład Roman Kluska, wypchnięty z rynku metodami administracyjnymi, bo nie należał do sitwy. Tymczasem ludzie, o których mowa swoją pozycję zawdzięczają nie własnym talentom, tylko znajomościom i układom. Oczywiście, można się z prezesem PiS nie zgadzać, można mu zarzucać, że "szuka winnych", ale ja bym raczej radził zastanowić się czy jeżeli kilku "przedsiębiorców" - takich, zajmujących czołowe miejsca w setce najbogatszych Polaków, wstrzyma się z inwestycjami, to odbije się to na PKB, czy też nie. I na koniec prawdziwa perełka w analizowanym zestawie przekłamań i manipulacji, czyli "złe autostrady w poprzek". Autor pisze: "Wszystko jednak blednie przy nowej gwieździe sfer rządowych. Jerzy Szmit, wiceminister infrastruktury, oświadczył, że autostrady A2 i A4 są złe. Bo są w poprzek, a nie wzdłuż. Myślałem dotąd, że każdą drogą jeździ się wzdłuż. Nie znam drogi, którą jeździ się w poprzek. (...) Okazało się jednak, że Szmit ma na myśli coś innego. Autostrady są złe, bo biegną w poprzek Polski. Czyli ze wschodu na zachód, z Moskwy do Berlina. To znaczy, że jeżdżą nimi Rosjanie i Niemcy, nie Polacy. Dlatego Szmit chce postawić na ciągi komunikacyjne północ - południe (one są wzdłuż). Czy mam rozumieć, że Łotysze, Litwini, Rumuni, Słowacy i Węgrzy zostali Polakami honoris causa, Polakami wzdłuż? Węgrzy pewnie tak. A Czesi?" Takie właśnie refleksje naszły czerskiego redaktora w związku z wypowiedzią wiceministra infrastruktury. Tymczasem nawet ślepy zauważy, że do tej pory głównie inwestowano w ciągi komunikacyjne na linii Wschód-Zachód - jak nietrudno się domyślić po to, żeby Niemcy mogli bezproblemowo eksportować swoje towary na Wschód, w końcu germańscy Übermensche po coś tych "Polaczków" do Unii przyjęli. Wiemy więc co z tego mieli Niemcy oraz oczywiście Rosjanie, natomiast co z tego miała Polska - tajemnica to wielka. Tymczasem szlaki komunikacyjne na osi Północ-Południe są szalenie ważne, ponieważ ułatwiają wymianę handlową z naszymi sąsiadami z Południa i Północnego Wschodu, przyczyniając się w ten sposób do integracji regionu, co oczywiście z punktu widzenia Polski jest bardzo istotne. Podejrzewam, że czerski redaktor zrozumiałby go wszystko, gdyby w głowie miał mózg, a nie ziejącą czarną dziurę. Warto zauważyć, że analizowany przeze mnie tekst jest zbiorem przekłamań i propagandowych idiotyzmów tylko z ostatniego tygodnia. Potem takie propagandowe banialuki własnymi słowami powtarzają inni - na przykład różni starzy blogerzy (dawniej też zresztą starzy), którym basują klakierzy i tak to się wszystko plecie. Na szczęście nie jest to przekaz dominujący, bo druga strona też ma coś do powiedzenia, ale jest to cały czas narracja bardzo silna. Na koniec proponuję sobie wyobrazić, że wykrzywiony i nie mający nic wspólnego z rzeczywistością obraz Prawa i Sprawiedliwości, nakreślony w analizowanym przeze mnie tekście, a więc obraz partii, która zwalcza autostrady "budowane w poprzek", chce deportować ateistów i oskarża przedsiębiorców o to, że na złość Prawu i Sprawiedliwości chcą zbankrutować, jest powielany przez 90 % wszystkich środków przekazu i wbijany ludziom do głów 7 dni w tygodniu, 24 godziny na dobę. Jaką szansę na zwycięstwo w wyborach ma taka partia, jeżeli nie uda jej się przełamać monopolu informacyjnego, dzierżonego przez środki przekazu, które robią z niej bandę oszołomów? (Prawu i Sprawiedliwości to drugie udało się głównie dzięki Internetowi). A drugie pytanie brzmi: jak długo taka bezczelna propaganda będzie istnieć i stroić się w szaty dziennikarstwa?
payssauvage
O mnie payssauvage

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka