W hejcie obowiązującym w narracji na temat 500 PLN na drugie i dalsze dzieci, podstawą jest użalanie się na ciężką dolą kobiet samotnych z 1 dzieckiem.Czy jest to stanowisko uzasadnione?
Warto zastanowić się nad społeczna rolą " kobiety z 1 dzieckiem". Czy faktycznie zasługuje na miano KOBIETY?
Obowiązująca narracja to, że takie kobiety to wzór cnót wszelakich, ale maltretowane przez psychopatycznych mężczyzn "uciekają w samotność".
Tymczasem - społecznie, rodzina z 1 dzieckiem, nawet tzw. pełna, jest źródłem patologii, gdyż dziecko chowane jest w duchu narcystycznym. Jeśli jest to przy tym samotna kobieta z własnego wyboru, to proces skażony jest dodatkowo antymęską fobią. Czy tą drogą da się tworzyć normalne społeczeństwo?
A należy się zastanowić nad jeszcze jednym czynnikiem - dlaczego dochodzi do rozpadu związku? Czy rzeczywiście przyczyną rozpadu są wyłącznie psychopatyczni mężczyźni jak się to przedstawia, czy też kobiety nie są dostosowane (wychowane i nauczone) do roli matki i żony?
To przecież bardzo trudna rola społeczne i jeśli polskie kobiety były "od zawsze" otaczane czcią i szacunkiem, to właśnie z racji umiejętności wypełniania tych ról. I nie są to zdolności "wrodzone genetycznie", a wynikające z polskiej tradycji kulturowej przekazywanej "z matki na córkę".
Kobiety, którym ten kod kulturowy nie został wszczepiony - nie zasługują na miano Polki, gdyż są kulturowo wyalienowane.
Wniosek stąd wynikający jest oczywisty: aby mówić o cywilizacyjnej odbudowie polskości - konieczne jest odbudowanie instytucji społecznych takich jak rodzina, w której strony są przygotowywane do wypełniania swoich obowiązków. To trudna umiejętność i, moim zdaniem, wszelkie ruchy "obrony życia" itp. zamiast roztkliwiać się nad "cierpieniami zygoty", powinny zająć się kształtowaniem postaw, gdzie nie tylko ważna jest sama wartość życia, ale także jego rola w znaczeniu społecznym.
Postawa uznawania samego życia za wartość podstawową, bez aspektu społecznego - jest sprzeczna z PERSONALIZMEM. (wyjaśnienie - na podstawie poprzedniej notki).
A co z "kobietami leżącymi odłogiem"?
Już w Sumerze wprowadzono taką instytucję; przy świątyniach powstawały zgromadzenia kobiece, do których kierowano te kobiety, które, z jakichś względów, były pozbawione prawa do prokreacji. Z różnych powodów np. zbyt licznej populacji i braku środków na wyposażenie małżeńskie (posag). Ale także innych, w tym charakterologicznych cech.
Kobiety w tych zgromadzeniach miały stosunkowo dużą swobodę działania, mogły nawet prowadzić działalność gospodarczą i handlową. Także rozwijać formy kulturowe - poezja, malarstwo itd.
Z jednym zastrzeżeniem - NIE MOGŁY MIEĆ DZIECI.
Przekroczenie tego zakazu karane było śmiercią. Obojga, a często także i mężczyzny jako sprawcy.
W Średniowieczu podobną rolę pełniły klasztory - dlaczego informacje o tym są pomijane? A przecież to właśnie w klasztorach żeńskich powstawały (niekiedy) wielkie dzieła literackie.
Podsumowując.Społecznie - kobieta z jednym dzieckiem to element degenerujący społeczeństwo. Wskazuje bowiem na brak przystosowania do życia.
Może zatem, zamiast roztkliwiać się nad ciężką dolą kobiet samotnych z 1 dzieckiem, warto zastanowić się, czy kobiety społecznie niedostosowane do życia w rodzinie (a to może być łatwo ocenione od strony psychologicznej) nie powinny zostać pozbawione prawa do prokreacji?
Jak temu nadać ramy prawne - to odrębny i dyskusyjny problem. Docelowo rozwiązanie jest społecznie korzystne, a być może nawet konieczne.