Dramat rozgrywa sie na oczach całego narodu. Iksa już wsadzili i jeszcze w kapoczek zaopatrzyli, a Igrek rozpaczliwie czepia się nadziei, że może jednak premiera da znak i wszystko się odmieni: Zet dosyć się nachapał - powie - więc go wywalamy, a Igreka jednak bierzemy, bo chłop ma ileś tam mieszkań do spłacenia.
Premiera będzie zwodowana jako pierwsza, w najlepszej szalupie ratunkowej, w towarzystwie psiapsiółek i Miśka, w charakterze bagażu podręcznego, celem unikniecia zarzutow, że za tlusty i szalupę moze zatopić.
Zamieszanie jest więc okrutne, choć orkiestra TVN dzielnie przygrywa nadal.
Co z nami? - pytaja córy, mamcie i babcie Platformy, nie będące psiapsiółkami premiery. Jedną gdzieś tam rzucą na prowincję, coby premierze nie zagrażała, a inna, obrażona na cały świat, listy śle na Berdyczów.
Jeszcze ciekawiej mają "taśmowicze", niecnie wykorzystani przez zorganizowaną bandę kelnerów. Wrzucić ich na listę, czy nie? No bo w końcu co z tego, że dali się nagrać i coś tam chlapnęli?
Czy to może przekreślić osiągnięcia ministra Arłukowicza, najlepszego ministra wszech czasów? Czy Tomczykiewiczowi przyłapanemu w knajpie nie należy sie nagroda za koalicję z RAŚ na Śląsku?
Zaiste - wielkie wyzwanie przed Platformą. Nie dość, że szalup brakuje, to jeszcze wrogie siły z bosakami tylko czekają żeby rozbitków przytopić. A wszystko to przez ...
No? Przez kogo?...