Marcin Kacprzak Marcin Kacprzak
3666
BLOG

Kolej na Ewę, czy na Beatę?

Marcin Kacprzak Marcin Kacprzak Polityka Obserwuj notkę 92

Na Salonie 24 jest mnóstwo ekspertów od spraw wszelakich. Może któryś z nich wyjaśniłby mi łaskawie, w jakim celu uruchomiono kolejną „rewitalizację” trupa o nazwie Dworzec Centralny w Warszawie? Nie, nie chodzi mi oczywiście o to, by ktokolwiek przekonywał mnie o sensowności reanimacji obiektu, który w żadnym swoim aspekcie, ani funkcjonalnym, ani technologicznym, ani estetycznym, nie spełnia wymogów jakie stawia się dużym dworcom kolejowym w XXI wieku. Raczej interesowałoby mnie bardziej to, jakie jest ideologiczno-pijarowe podparcie tego przedsięwzięcia. Wiecie, chciałbym się dowiedzieć co tym razem w naszych, jeszcze nie w pełni europejskich, duszach ma spowodować kolejny remont, remontowanego już niedawno przecież przy okazji Euro 2012 dzieła inżynierii lądowej made by PRL. To, że Polska znów (jeszcze bardziej) wypięknieje to nie mam wątpliwości. Ale w tym musi być coś więcej. Coś czego moja dusza nie pojmuje i pojąć nie może. Chciałbym poznać ten głębszy sens.

***

Na moje oko to wygląda niestety na jakieś rozpaczliwe wysysanie resztek pieniędzy Polaków. Coś w rodzaju „teraz albo nigdy”. Nikomu nie było żal tych pieniędzy na wyprodukowanie wielkoformatowych banerów (zadzwońcie do pierwszej lepszej firmy reklamowej i spytajcie ile kosztuje jeden taki baner) wiszących na ogrodzeniach budowlanych okalających tę kolejną wielką budowę III Rp. Na banerach pojawiło się hasło „Przebudowujemy dworzec dla Ciebie”. Jakiś pisowski łajdak skreślił markerem na jednym z banerów słowo „Ciebie” i dopisał „siebie”. Ktoś ten dworzec przebudowuje dla siebie, to ewidentne.

***

Zostańmy jeszcze na tej kolei. Bardzo chciałbym zobaczyć naszą kochaną panią Premier na dworcu w Pruszkowie, w którym mam zaszczyt pomieszkiwać. Pomijam to, że podczas okresu wakacyjnego, z powodu rozmaitych remontów, całkowicie został sparaliżowany kolejowy ruch podmiejski. SKM-ki jeżdżą co kilka godzin i nikt nigdy nie wie, gdzie jest ich stacja przeznaczenia. Rozkłady jazdy zmieniają się co kilka dosłownie dni, a przerażeni pasażerowie Nostromo dowiadują się, że pociąg który jeszcze wczoraj w rozkładzie był, raz na zawsze zniknął. To wszystko jeszcze mieszkańcy mojego miasta cierpliwie znoszą. Być może to, że przez Pruszków co kilka minut przemyka Pendolino (jeżdżą częściej niż SKM-ki, ale nie da się do tych Pendolino wsiąść, bo się nie zatrzymują, można je tylko podziwiać z oddali) koi dusze mieszkańców mojego miasta. W moim mieście Bronisław Komorowski zdobył 56% głosów. Wydaje się, że gra gitara.

Jednak nie wszystko jest w całkowitym porządku. Od roku czasu na dworcu w Pruszkowie budowane jest przejście podziemne, ponieważ kładka nad torami musi zostać, w imię UE, zdemontowana, wszak nie można założyć, że kiedyś mogłaby spaść prosto na Pendolino. Budowa takiego przejścia to niesamowicie trudne zagadnienie inżynierskie. Przez rok najtęższe głowy dumały, jak uporać się z przekuciem krótkiego tunelu i dobudowania podnośnika (w Pruszkowie na dworcu matki z wózkami, seniorzy i niepełnosprawni nie są mile widziani). W tym czasie zbudowany przy Dworcu Zachodnim kawał biurowca i gargantuiczne wejście do nowego dworczyka skrytego w katakumbach owego biurowca. Notabene na ogrodzeniu budowy wiszą wielkie banery z informacją, że tutaj powstaje nowy dworzec, co jest ordynarnym łgarstwem. Ludziska wyobrażają sobie, że te gigantyczne podziemia to fundamenty jakiejś fantastycznej, wielkiej hali dworca i sie cieszą nie wiedząc jeszcze co się naprawdę kroi.

Budowa pruszkowska, będąc kilkaset razy mniejsza od tej powyższej ostatecznie sparaliżowała resztkę tlącego się żywota na peronie. Gdyby jakimś cudem pani Premier odwiedziła nasz prowincjonalny dworzec i nieopatrznie wpadła na kolejna zmianę i tak już kadłubkowego rozkładu jazdy, musiałaby zapierniczać przez pół Pruszkowa, by dostać się do kas. Biletomatów na peronie brak. Polska w budowie. Przejście podziemne zamknięte do odwołania, czyli nie wiadomo do kiedy. Nawet nieskora do jakiejkolwiek krytyki czegokolwiek poza nierównymi chodnikami lokalna gazeta zadała rozpaczliwe pytanie, coś w rodzaju: kiedy wreszcie skończy się ten koszmar?

Tu znów chciałbym odwołać się do ekspertów. Szkoda, że nie pisuje tu już Krzysztof Leski. Na pewno wyliczyłby mi miasta na świecie, w których podobne sprawy nie udawały się jeszcze bardziej.

***

Zostawiam więc to wszystko, składam swoje malkontenctwo do grobu i wyruszam w poszukiwaniu miejsc gdzie Polska pięknieje. Na przykład właśnie na ten Dworzec Centralny, który będzie wkrótce jeszcze piękniejszy niż za czasów i Gierka, i Tuska. Dla ewentualnych komentatorów mam przygotowany mini-konkurs. Osobę, która wymyśli i odpowiednio sprężyście uzasadni, dlaczego za to wszystko co tutaj opisałem odpowiedzialny jest PiS, zapewnię o swojej dozgonnej sympatii. Jest też druga nagroda, niejako pocieszenia, dostanie ją ten kto w odpowiednio sprężysty sposób uzasadni mi, że to wszystko co opisałem to mało znaczący drobiazg i tak naprawdę nikogo to nie obchodzi.

***

Kiedy to wszystko obserwuję, zastanawiam się głównie nad tym, co musiałaby zrobić Beata Szydło, żeby po ośmiu latach rządów podobnych do tych aktualnych, wciąż móc liczyć na całkiem liczną grupę Polaków. No i przyznam, że niewiele w tej kwestii wymyśliłem. Ale pomarzyć można. Na przykład o Monice Olejnik, która latami wrzuca na swój profil zdjęcia siebie samej w objęciach Beaty Szydło. Albo o tym, że gdy zaczynam narzekać na jakąś kolejną fuszerę w wykonaniu budowniczych III Rp, wtedy słyszę zewsząd w autobusie żebym się przymknął i przestał narzekać, bo „teraz trzeba trochę pocierpieć, ale potem będzie wspaniale”.

No dobra, zejdźmy na ziemię. Jeśli chodzi o politykę, to powiem tylko tyle, że Beata Szydło może liczyć na mój gigantyczny kredyt zaufania. Ma ode mnie przynajmniej dwa lata spokoju. Wiem, że powinno się od każdego polityka wymagać tego samego, czyli więcej niż on sam w stanie jest zrobić. To w rozwiniętych krajach jest normalne i nikogo nie dziwi. Dlaczego więc będę przymykał oko na wpadki, pomyłki i błędy Beaty Szydło? Po pierwsze, nie żyjemy w kraju rozwiniętym. Po drugie to tylko i wyłącznie zasługa budowniczych III Rp. Otóż doprowadzili oni do tego, że ja już przestałem nawet liczyć na to, że będę miał pociąg do pracy o czasie. Wystarczy mi, że Premier czy Prezydent mojego kraju, nie będzie się wycierał po jublach w imieniu Staufenberga.

***

Dowiedziałem się od osoby widzącej to na własne oczy, że holenderska skarbówka pozwoliła sobie skorzystać z upałów i związanego z nim najazdu plażowiczów na plażę w Sheveningen (nadmorska dzielnica Hagi), i po prostu wparowała na tę plażę w ramach akcji ścigania przestępców podatkowych. Podobno żniwo było nieliche. I tak od razu znów przyłożyłem to wydarzenie do naszych realiów. Wyobraziłem sobie jak by to było, gdyby za rządów Beaty Szydło coś podobnego wydarzyło się powiedzmy we Władysławowie. Myślę, że Beata Szydło wówczas znalazłaby się właśnie w Hadze i to bynajmniej nie na plaży.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka