O swoim internowaniu w Jaworzu na poligonie drawskim Bronisław Komorowski opowiada chętnie i obszernie. Nie wspomina jednak nigdy jak komunikował się w tym czasie z rodziną.
Znany mi bardzo dobrze oficer LWP, pełniący zimą'1982 służbę techniczną w zabezpieczeniu ośrodka w Jaworze, przez długie godziny biesiadował z bardzo interesującym się wojskiem młodym opozycjonistą.
Wysyłał mu listy do Warszawy, z pominięciem internatowego zakazu czy cenzury. Namawiał na podpisanie oficjalnej, lub mniej, lojalki. Ciekawe czy robił to za wiedzą, czy bez zgody, swoich wojskowych przełożonych?
Potem ten oficer opuścił swoje stanowisko przy ośrodku dla internowanych, a jego miejsce w długich biesiadach o wojsku i wokół zajął już bardziej wyspecjalizowany rozmówca. Rozumiemy się?
Na dosyć krótko jednak, bo opozycjonista Bronisław Komorowski już w kwietniu'82 opuścił ośrodek dla internowanych i nigdy do niego nie wrócił. Nie był też nigdy potem karany za działalność opozycyjną.
Dlaczego?
Czytamy w tajnej notatce ppor. Ryszarda Gałęzowskiego, funkcjonariusza Służby Bezpieczeństwa z 22 kwietnia 1982 r. Na piśmie widnieje odręczny dopisek „[…] Okres pobytu B. Komorowskiego na wolności zostanie wykorzystany (przy zastosowaniu przedsięwzięć operacyjnych) pod kątem określenia celowości dalszego pobytu w/w w ośrodku internowania. Podtrzymać dialog nie naciskając na figuranta. […] W trakcie pobytu na przepustce przeprowadzono dwie rozmowy operacyjne z B. Komorowskim. Podczas tych rozmów stwierdził m.in., że jego dotychczasowa działalność nie miała sensu i w przyszłości nie zamierza angażować się w żadne przedsięwzięcie o charakterze politycznym. Po ewentualnym zwolnieniu z internowania pragnie poświęcić się życiu rodzinnemu. Wyraził ponadto chęć na podtrzymanie dialogu operacyjnego. W związku z powyższym wydział III-2 wnosi o uchylenie internowania wobec Bronisława Komorowskiego”.
Nieprzypadkowo po umowach okrągłego stołu właśnie Bronisław Komorowski został wiceministrem Obrony Narodowej. Od czasów internowania umiał z wojskowymi znaleźć wspólny język.
Wcześniej, w latach 1989–1990 pełnił funkcję dyrektora gabinetu ministra ds. współpracy z organizacjami politycznymi Aleksandra Halla, który to podjął w styczniu 1990 r. decyzje o szturmowaniu przez oddziały ZOMO okupowanych przez młodzież gmachów byłej PZPR. (Wspominałem te okoliczności w artykule "Gdańskie pożegnanie PZPR. Dima został bez foty")
I te 260 tysięcy marek zachodnioniemieckich, które pojawiły się na początku lat 90-tych u biedniutkiego nauczyciela religii i historii: albo CDU-CSU Kohla podrzuciły na organizację "bratniej partii chadeckiej" u wschodnich sąsiadów (tak jak Miller brał pieniądze od Kompartii sowieckiej), albo WSI stawiały na sprawdzonego już od dawna konia?
W temacie zbliżonym polecam:
Olechowski: 4xtak - to były ćwiczenia dla aktywistów PO
Ojojoj-pan-prezydent-odstrzelony-przez-swoich-czy-juz-szykuja-nam-platforme-bis
Panika-w-sztabie-komorowskiego-kaminski-o-debacie-z-udzialem-kukiza-to-jest-dla-mnie-idiotyczny-pomysl