Jarosław Flis Jarosław Flis
5853
BLOG

Chłopy w czepku

Jarosław Flis Jarosław Flis Polityka Obserwuj notkę 105

Napływające oficjalne wyniki sejmikowe wprawiają w konsternację. Jak już niejednokrotnie wyjaśniałem, PSL z kilku społecznych przyczyn wypada w wyborach sejmikowych lepiej niż w sejmowych - ale żeby aż tak? Rozgorączkowani wcześniejszymi wpadkami PKW oraz głosami nieważnymi w poprzednich wyborach mają prostą odpowiedź - fałszerstwo. Zaś każdy, kto miałby w tej sprawie wątpliwości, jest nieodmiennie płatnym sługusem reżimu oraz wszelkich możliwych ciemnych sił.

Ponieważ już niejednokrotnie zostałem zdemaskowany jako takowy sługus, mogę teraz spokojnie przedstawiać alternatywne hipotezy. To zobrazowanie rzeczy, o których mówiłem w rozmowie z Elizą Olczyk w Rzeczpospolitej.

Zaniepokojony wynikami z pierwszych województw, wykonałem taki oto test. Wziąłem wyniki z 2010 roku i policzyłem, co by się stało, gdyby wszystkie oddane wtedy puste głosy padły na PSL. Dla zwolenników tezy o ludowym spisku Struzika - przyjmijmy, że ludzie PSL w komisjach nie tracą czasu na bezsensowne unieważnianie głosów na PiS poprzez dostawianie drugiego krzyżyka, lecz stawiają takowy na wszystkich pustych kartach - przy swej ukochanej partii ;).  Wyniki wyglądałyby wtedy tak:

PSL2010gratis

Ludowcy stają się wtedy drugą partią w Polsce. Wyprzedzają PiS na Mazowszu i Lubelszczyźnie oraz w Łódzkiem. Depczą po piętach PO w województwie warmińsko-mazurskim i wielkopolskim. Na Opolszczyźnie stają się drugą siłą, w Świętokrzyskiem miażdżą konkurencję. Coś to komuś przypomina?

Rzecz oczywiście trzeba przeanalizować bardzo dokładnie, gdy już będą znane szczegółowe wyniki. Zrobię to wtedy niechybnie. Dziś już jednak widać, że "wyborcza książeczka" rodzi historie, o których się konstytucjonalistom nie śniło. Wyborcy lokalni - odpowiedzialni w poprzednich wyborach za ponad milion "głosów bez skreśleń" - najwyraźniej nie wrzucają już do urn pustych płacht, lecz stawiają krzyżyk na pierwszej stronie w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku. Gdy PSL wylosowało pierwszy numer listy na pewno nie zdawało sobie sprawy, że to taki bonus. Dziś muszą prężyć muskuły i opowiadać o swoich wspaniałych kandydatach, którzy zapewnili im tak rewelacyjne poparcie - przecież nie powiedzą oficjalnie, że rządzą, bo są w czepku urodzeni.

PS. Gdyby komuś się naprawdę marzyły powtórzone wybory, nie zaś wykorzystał tylko okazję do przyłożenia rządzącym, to musi sobie odpowiedzieć na pytanie, co będzie mówił, gdy wtedy listę nr 1 znów wylosują  ludowcy. Bo nieszczęsne książeczki mogą zniknąć najwcześniej za rok (projekt, kolejne czytania, senat, prezydent i 6 miesięcy vacatio legis). Mam nadzieję, że dzięki całej tej aferze znikną choć za cztery lata - i niech to będzie pocieszający koniec tej żałosnej historii.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka