długodystansowiec długodystansowiec
7622
BLOG

PIOTROWI PIĘTAKOWI. PRZYPOMNIENIE REALIÓW PODZIEMIA

długodystansowiec długodystansowiec Polityka Obserwuj notkę 113

 

Od dłuższego czasu wycofałam się z komentowania wydarzeń politycznych i nie zamieszczałam wpisów na swoim blogu. Absurdalność życia politycznego w Polsce osiągnęła bowiem moim zdaniem tak absurdalne rozmiary, że za jedyne rozsądne wyjście, aby nie czuć na sobie oparów wydobywających się tego wszechogarniającego bagna, uważałam wycofanie się w milczenie. Ostatnich salonowych wystąpień Piotra Piętaka nie mogę jednak pozostawić bez komentarza. Osiągnął on bowiem swoiste apogeum zacietrzewienia, cynizmu, prostactwa i manipulacji. Rzucane przez niego oskarżenia w stosunku do Jarosława Kaczyńskiego sformułowane zostały z wyjątkową perfidią i w sposób oczywisty skierowane są do młodszego pokolenia, które nie brało udziału w działaniach opozycyjnych lat 80-ych i nie doświadczyło nader trudnej i skomplikowanej sytuacji stanu wojennego, oraz  jak sądzę, do celów bieżącej politycznej rozgrywki.

Jego ocena rzeczywistości tamtego czasu zakrawa na zwyczajną kpinę i trudno się oprzeć wrażeniu, że chodzi tutaj o personalne rozgrywki lub chęć ponownego zaistnienia w życiu politycznym. Jakże bowiem inaczej można interpretować ostatnie wystąpienia i ocenę działalności opozycyjnej Kaczyńskiego w kontekście tego, że w latach 2006 - 2007 p. Piętak pełnił funkcję wiceministra spraw wewnętrznych i administracji w jego rządzie? Z taką opinią o J. Kaczyńskim przyzwoitość nakazywałaby nie przyjmowanie tej funkcji z odpowiednim uzasadnieniem dlaczego. Obecnie opublikowane oskarżenia po prostu śmierdzą na kilometr polityczną manipulacją.

Panie Pietak, taki kit w ocenie stanu wojennego, skomplikowanego i pełnego niuansów działania w konspiracji i metod używanych przez SB w stosunku do opozycji to może Pan wciskać młodym, którzy tamtej rzeczywistości nie znają, albo stacji TVN nie zaś tym, którzy brali bezpośredni udział w wydarzeniach tamtego czasu. Czy się to panu podoba czy nie to była konspiracja. W bardzo wielu wypadkach nie wiedziało się kto z kim i gdzie pracował. Zasadą było aby jak najmniej ludzi, nawet wśród współpracowników wiedziało z kim się utrzymuje kontakty. Dla przykładu: przez jakiś czas współpracowałam z Adamem Lipińskim we Wrocławiu ale nie wiedziałam o jego pozostałych zaangażowaniach. Ten zaś nie miał pojęcia o tym, że współpracowałam z organizacją Morawieckiego. Morawiecki zaś nie wiedział, że teksty, które sygnował XX były tekstami pisanymi przeze mnie i że przez długi czas „opiekowałam” się jego ukrywającym się współpracownikiem „nagrywając” conajmniej kilkanaście miejsc jego kryjówek. Tak, tych szarych, współpracowników, w tym dużo kobiet, wykonywało ogrom pracy. Ich działalność nadal nie jest udokumentowana i opisana a im na rozgłosie nie zależało i nie zależy gdyż z innych pobudek wykonywali to, co uważali wtedy za swój obowiązek wobec kraju. I to, że milczeliśmy było naszym błędem. Historię bowiem piszą teraz ci, znajdujący się na politycznym świeczniku, którzy jak teraz widzę, przedstawiają „jedyną i słuszną” wersję wydarzeń. 

Też tak jak pan byłam ponad dwadzieścia lat na emigracji i chociaż mnięło już pięć lat od mojego powrotu to ciągle nie mogę się otrząsnąć z szoku patrząc na to, w jaki sposób historia w ciągu ostatnich lat została zmanipulowana i zniekształcona w imię ideologii i politycznej walki. Ale to nie Kaczyńscy tą historią manipulowali. Manipulują tacy jak pan.

Było znanym faktem, że SB aby kogoś znaczącego w podziemiu skompromitować zatrzymywało ludzi z jego otoczenia a osobę przeznaczoną na „spalenie” puszczało wolno. Miało to sugerować, że to własnie ona „kapowała”. Bardzo często, jak to pokazuje teraz „karta kombatancka”, części działaczy uważanych powszechnie za „bohaterów”, internowanych i więzionych, była zarejestrowanymi TW. Internowanie nie jest jedynym argumentem potwierdzającym wiarygodność zaangażowania opozycyjnego. Proszę sprawdzić ile osób w obecnym rządzie chwalących się działalnością opozycyjną nie było internowanych. Nasz premier również. Jakoś dziwnym trafem nikt nie kwestionuje ich zaangażowania na rzecz opozycji demokratycznej. Mało tego, że nie kwestionuje, a nawet histerycznie wręcz broni się tych, którzy teraz będąc na świeczniku zataili swoją „dodatakową” działalność jako TW. Proszę pana, jeżeli Jarosława Kaczyńskiego zwerbowano i podpisał lojalkę to zaraz zostałby przez służby uwiarygodniony internowaniem czy aresztowaniem. Niech więc pan nie opowiada, podobnie jak Frasyniuk (sorry Władek, ale muszę to powiedzieć) o podpisaniu lojalki przez Kaczyńskiego. 

Władek, po spacyfikowaniu Pa-Fa-Wagu, po tym jak ewakuowaliście się z Piotrkiem Bednarzem, Józkiem Pinorem i Baśką Labudą, wszystkich strajkujących robotników i paru z nas pracowników NSZZ Dolnego Śląska, zawieziono na Kleczkowską. Nas aresztowano natychmiast. Nawet nie padła wtedy propozycja podpisania lojalki. Wszystkich zaś robotników, a było ich nie mniej jak 300-tu, przesłuchiwano i dawano lojalki do podpisania. Niektórzy podpisali. Wielu nie. Zatrzymano jednak bardzo niewielu. Celowo zastosowano taką taktykę aby na tych wypuszczonych padło podejrzenie o współpracę, aby w swoim środowisku uważani byli za niewiarygodnych gdyby chcieli ponownie nawoływać do strajków lub podjąć podziemną działalność. Cześć wypuszczono dlatego aby ich śledzić z nadzieją, że doprowadzą do innych. Jak teraz, wobec rzuconych przez Ciebie i pana Piętaka oskarżeń, mają się czuć ci, których wypuszczono mimo, że niczego nie podpisywali, a byli wśród nich aktywni działacze związku. Widziałam jak ten proces się odbywał gdyż prawie cały dzień przetrzymywano mnie na korytarzu, gdzie przy szeregu ustawionych stolików próbowano tych mężczyzn zmusić do podpisania dokumentu lojalności. Wasze oskarżenia są zbyt poważne aby nimi tak swobodnie rzucać w imię jakichś politycznych celów czy politycznych różnic. SB w różny, i to bardzo perfidny sposób, rozgrywało podziemie. Kto jak kto, ale wy powinniście wiedzieć o tym najlepiej.

Panie Piętak, kwestionuje pan, to że J. Kaczyński mówi o przesłuchaniu używając argumentu, że działacze nie rozmawiali z SB. Był pan kiedyś przesłuchiwany? Z pana wspomnień to mi na to nie wygląda. Ja byłam i to nader często. I tak, to były przesłuchania. Cała seria pytań, trwająca czasami kilka godzin, na które zgodnie z instrukcjami opozycyjnymi odpowiadałam każdorazowo: „odmawiam odpowiedzi”. Jak to by pan nazwał używając pańskiej kategorii oceny? Przyjazną rozmową? Wymianą uprzejmości? Proszę więc nie manipulować wykorzystując, jak się okazuje powszechną niewiedzę o tamtych czasach. I raz jeden podpisałam się pod dokumentem na SB. Było to wtedy kiedy próbowano na mnie wymusić wycofanie podpisu z listu protestacyjnego w sprawie uwięzionych działaczy, w tym Frasyniuka i Labudy. Na podsuniętej mi kartce papieru, na której chciano abym napisała, iż to nie jest mój podpis i że odcinam się od sygnatariuszy protestu napisałam, że złożony przeze mnie podpis pod protestem jest autentyczny i nie wycofuję się z niego, i w że przyszłości podpiszę się ponownie pod każdym protestem kwestionującym praktyki stanu wojennego. I co? To też było niewłaściwe?

I jeszcze jedna uwaga do pana od kobiety, która w tamtym czasie działała w podziemiu. Niech pan nie opowiada głupot o specyficznym „dress code” podziemnych działaczek. Czytając takie bzdety o tym, że ubierały się tak, jakby wyszły z „Kanału” Wajdy mogłabym odnieść wrażenie, że jakoś mały miał pan kontakt z kobietami z podziemia. I jedyny kanał o jakim możemy mówić to ten, w jaki stara się pan nas wpuszczać.

Ksenia Kopystyńska

 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka