Prószyński i S-ka Prószyński i S-ka
1083
BLOG

„TRAGARZE ŚMIERCI” 15. RAF na Mazurach, rozwiązanie zagadki

Prószyński i S-ka Prószyński i S-ka Polityka Obserwuj notkę 4

Zbliżaliśmy się do Mrągowa. Samochód podskakiwał na wybojach, nie burzyło to jednak spokojnego snu Jacka „Chudego”, naszego kompana i współpracownika. Przez kilka miesięcy „Chudy” przekopywał się przez sterty dokumentów w poszukiwaniu ludzi z polskich służb specjalnych, którzy mogliby znać tajemnicę pobytu niemieckich terrorystów w Polsce. Efektem jego pracy była lista składająca się z kilku nazwisk, którą właśnie trzymaliśmy przed sobą. Wśród nazwisk na liście jedno budziło naszą największą nadzieję. Andrzej F., były oficer polskiego wywiadu, a wcześniej także kontrwywiadu, który od lat mieszkał w okolicy Mrągowa.

Był mglisty listopadowy poranek 2009 roku. Podjechaliśmy pod bramę jednorodzinnego domu na obrzeżach miasta. Przemek zgasił silnik i światła.Według naszych informacji powinien tu mieszkać człowiek, którego szukamy. Dom prawdopodobnie zbudowano w latach osiemdziesiątych, w obejściu panował porządek i tylko szczekający na nas pies zakłócał poczucie spokoju i harmonii. Dom znajdował się tuż przy jeziorze Czos. Z podwórka do jeziora prowadziła ścieżka wytyczona między wysokimi sosnami. Po kilkunastu sekundach w drzwiach wejściowych pojawiła się postać drobnego mężczyzny.
– Jesteśmy dziennikarzami, zajmujemy się sprawą sprzed kilkudziesięciu lat i potrzebujemy pańskiej pomocy. – Witek starał się być bardzo delikatny.
Postać w drzwiach stała nieruchomo. Po kilku sekundach odezwała się:
– Proszę do środka…
Zrobiliśmy kilka kroków i przywitaliśmy się z niewysokim mężczyzną o ciemnych kręconych włosach. Był ubrany w czarne spodnie dresowe i białą koszulkę z krótkim rękawem. Miał wystający brzuch, pojawiający się po czterdziestce u każdego szczupłego sybaryty, który zaniedba ćwiczeń fizycznych. Jego twarz była pełna, nalana, jednak oczy żywe, charakteryzujące człowieka inteligentnego. Usiedliśmy w urządzonej w prostym stylu kuchni.
– W czym wam mogę pomóc? – mruknął, nalewając herbaty.
– Szukamy ludzi, którzy pracowali kiedyś w naszych służbach. Wiemy, że pan także…
– Proszę się nie obawiać, to panu w żaden sposób nie zaszkodzi. Badamy pewną sprawę i potrzebujemy informacji, a pan pracował w wywiadzie. Sprawa dotyczy wydarzeń sprzed trzydziestu lat, więc… – Witek zawiesił głos, dając do zrozumienia, że szanujemy tajemnicę służby naszego rozmówcy. Przez cały czas mężczyzna nie spuszczał z nas wzroku.
– Ale o co chodzi? – zapytał zniecierpliwiony.
– Zajmujemy się sprawą terrorystów RAF. Mamy informację, że przebywali w naszym kraju, że się tu ukrywali.
– Kiedy? – rzucił mężczyzna.
– Wiemy, że na pewno w 1978 roku. Wtedy byli poszukiwani w całej Europie za serię zamachów i zabójstw.
– Tak, wiem, znam tę sprawę – odparł znienacka.
– Mamy tu pewien dokument, czy zechciałby pan rzucić na niego okiem? – „Chudy” starannie rozprostował na stole przywieziony z Berlina papier.
Gospodarz czytał długo. Nie podnosząc ani razu wzroku. Kiedy skończył, machinalnie przetarł dłonią nieogolone policzki.
– Przypominam to sobie. Oni tu byli.
Wszyscy trzej westchnęliśmy niemal jednocześnie. Oficer zmierzył nas pytającym spojrzeniem. Chyba pomyślał, że długa droga mocno odbiła się na stanie naszych umysłów.
– Przyjechali tu w tajemnicy – opowiadał dalej, niezrażony naszym niestandardowym zachowaniem. – Pilnowaliśmy ich jak oka w głowie. Mieszkali niedaleko stąd.
– Gdzie dokładnie? – Tym razem nie wytrzymał „Chudy”.
– Kilka kilometrów stąd. Tej miejscowości nie ma dziś nawet na mapie. Nazywa się Nowy Zyzdrój – spokojnie wyjaśnił oficer.
Nazwa miejscowości, którą wymienił mężczyzna, nie mówiła nam absolutnie nic.
– A w tym Nowym Zyzdroju dokładnie gdzie? – dopytywaliśmy się jeden przez drugiego.
– Był tam nasz dom, nasza willa, dla wysokich funkcjonariuszy, także partii. Tam ich ulokowano. Jeśli chcecie tam pojechać, to potrzebujecie szczegółowej mapy i instrukcji, bo inaczej zabłądzicie. Dom położony jest na kompletnym odludziu, w lesie.
– A co Niemcy tam robili, czym się zajmowali, po co tu w ogóle przyjechali? – bombardowaliśmy go pytaniami.
Mężczyzna uśmiechnął się łagodnie.
– Oprócz nich byli tam także Libańczycy, znaczy Palestyńczycy z libańskimi paszportami. Mieliśmy na nich zlecenie.
– Zlecenie? – zapytaliśmy niemal jednocześnie.
– Tak, zlecenie, mieliśmy ich szkolić. Wiecie… Strzelanie, unikanie obserwacji, sztuki walki. Ale szczegółów nie pamiętam. To było przecież bardzo dawno. Jeśli chcecie, to porozmawiam z kolegami i coś sobie wspólnie przypomnimy – zakończył obiecująco.
– Chcemy…
Dom odnaleźliśmy po kilku godzinach, miejscowi potwierdzili, że zawsze był, jak twierdzili, „partyjny”. Rozlokowany w miejscu idealnym do dyskretnego wypoczynku. Było tu tak ustronnie, że ludzie z RAF mogli kąpać się nago, strzelać i spokojnie planować nowe akcje.Po co ludzie RAF byli potrzebni PRL-owskiej bezpiece, tego jeszcze nie wiemy. To, że byli ukrywani na Mazurach, potwierdziliśmy ponad wszelką wątpliwość.
 
Jak zawsze, gdy uda się nam rozwiązać kolejną zagadkę, odkorkowujemy dobry trunek i z satysfakcją planujemy dalsze podróże. Tym razem trunek przyjemnie drapał nam gardła w małym mazurskim pensjonacie. Byliśmy zmęczeni, oto skończyła się dla nas kilkumiesięczna pogoń za duchami Frakcji Czerwonej Armii. Aż dziw bierze, że tej nocy nie udusiły nas zmory o twarzach Andreasa Baadera, Gudrun Ensslin i Ulrike Meinhof.
 
Rankiem nowa historia już majaczyła nad horyzontem, rozświetlonym przez słabe słońce wschodzące nad mazurskim lasem. Sabri al-Banna – Pan Wojny… Nowa niepokojąca historia.
 
To już ostatni fragment książki Witolda Gadowskiego i Przemysława Wojciechowskiego "Tragarze śmierci" - więcej przeczytacie w samej książce.

Wszystkie dotychczas zamieszczone fragmenty można przeczytać w lubczasopiśmie "Tragarze śmierci"  (http://lubczasopismo.salon24.pl/tragarze.smierci/).

Zapraszamy do lektury, prosimy o uwagi i komentarze.

Informacja o książce:

http://www.proszynski.pl/Tragarze_smierci__Polskie_zwiazki_ze_swiatowym_terroryzmem-p-30352-.html

Prószyński i S-ka to marka jednego z największych wydawnictw książkowych w Polsce. Firma istnieje od 1990 roku. W 2008 roku wydawanie książek sygnowanych logo Prószyński i S-ka przejęła spółka Prószyński Media. Profil wydawnictwa obejmuje literaturę polską i światową, zarówno klasykę, jak i prozę współczesną, literaturę faktu i biografie, książki popularnonaukowe (m.in. seria „Na ścieżkach nauki”). Nakładem wydawnictwa Prószyński i S-ka ukazały się m.in. dzieła zebrane Pawła Jasienicy i Melchiora Wańkowicza (ostatnio wznowiona została słynna „Karafka La Fontaine`a”, nazywana biblią dziennikarstwa), książki Jadwigi Staniszkis, Grzegorza W. Kołodki, Laurence’a Reesa, Guy Sormana, wywiady-rzeki m.in. ze Zbigniewem Religą (autorstwa Jana Osieckiego), książki Andrzeja Paczkowskiego „Trzy twarze Józefa Światły” i „Wojna polsko-jaruzelska”.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka