Zamki na Piasku Zamki na Piasku
6322
BLOG

Największy problem argentyńskiego papieża - katolicy

Zamki na Piasku Zamki na Piasku Polityka Obserwuj notkę 161

Moim zdaniem wielu z nas katolików w ostatnim czasie doświadcza poczucia opuszczenia i samotności, poczucia powodowanego przez trwający już od 3 lat pontyfikat nowego papieża z Argentyny. W żadnym wypadku nie chodzi tu o stałe i namiętne nawoływanie argentyńskiego papieża do bezwarunkowego przyjmowania uchodźców i imigrantów. To bardziej jest znak światowej polityki miłosierdzia niż znak chrześcijańskiego miłosierdzia. Odwołując się do popularnej baśni Braci Grimm o Jasiu i Małgosi sugerowałbym i szczerze namawiał do tego, aby zacząć wkładanie do pieca od własnej głowy. Warto jest dać dobry przykład i zamieszkać wspólnie z tym, którym chce się pomóc aniżeli ten ogromny ciężar próbować nakładać na barki innych. Kto chce, jak czarownica z bajki,  spłonąć w piecu niech szuka towarzystwa wśród tak samo głupich jak on. To przejaw wolnej woli i ja to pochwalam.

Doświadczenie opuszczenia i samotności dotyczy jednak spraw innej kategorii, spraw, które osobom żyjącym z dala od Kościoła mogą wydawać się z jednej strony nieistotne zaś z drugiej strony, zważywszy na wypowiedzi i stanowisko papieża Franciszka, mogą budzić ich zadowolenie lub co najmniej westchnienie, że wreszcie stanowisko Kościoła jest nowoczesne.

To, co jest fałszywe. Tu i teraz rozgrywa się nie dramat chrześcijan, ale ich Holokaust. Holokaust pod rządami półksiężyca. To jest rzeź i ludobójstwo. Jeżeli czegoś oczekuję od papieża w tej sprawie to powiedzenia o tym sposób stanowczy, jasno i wyraźnie: ratujmy życie naszych braci i sióstr w Sudanie, Iraku, Nigerii, Egipcie. Oni są zabijani przez wyznawców islamu. To nie jest jednak droga Franciszka. On na swojej drodze wszedł do zbudowanego w XVII wieku Błękitnego Meczetu w Stambule i modlił się z Wielkim Muftim kierując swoją głowę w stronę Mekki a potem wezwał Europę do przyjmowania muzułmanów nie szczędząc krytyki dla tych, którzy utożsamiają islam z przemocą. W wywiadzie dla La Croix powiedział zaś „Prawdą jest, że idea podboju tkwi w duszy islamu, jednak możliwe jest aby tak samo interpretować cel Ewangelii Mateusza, gdzie Jezus wysyła swoich uczniów do wszystkich narodów, w odniesieniu do samej idei podboju”. W rozmowie z Mozah bint Nasser al Missned (szejk z Kataru) – „Muzułmanie i chrześcijanie – jesteśmy braćmi dla pokoju. Mamy wspólny korzeń jak drzewo oliwne”. Naprawdę?

To, co jest fałszywe. Pokora. Praktycznie zawsze w czasie odprawianej przez siebie Mszy Świętej Franciszek nie klęka w oddaniu czci Ciału i Krwi Chrystusa, jak nakazują przepisy liturgiczne. Wówczas mówi się, że wynika to z doznanej przez niego kontuzji kolana. Ale jest to szczególny rodzaj kontuzji, który nie objawia się w Wielki Czwartek, gdy argentyński papież myje nogi więźniom lub muzułmanom.

To, co jest fałszywe. Zrównanie. „Jezus Chrystus, Mohammed, Jehowa, Allah. Wszystkie te słowa na całym świecie opisują ten sam byt” zaś nauka wypływająca z Biblii jest tak samo ważna jak ta, która wypływa z Koranu. Tak nam mówił papież w styczniu 2014 roku. Sprawy poszły nawet trochę dalej, gdyż jasno sformułowany, bezkompromisowy nakaz misyjny Chrystusa został przez papieża Franciszka wycofany wobec wyznawców jednej religii – judaizmu. Wprawdzie czytamy w dokumencie „Nostra aetate”, że Chrystus jest zbawcą wszystkich, że nie ma dwóch różnych dróg zbawienia, że Chrystus jest też Zbawicielem Żydów, ale Kościół nie wspiera i nie prowadzi żadnych instytucjonalnych misji a świadectwo prawdy o Chrystusie można dawać w obecności Żydów, ale sposób pokorny i wrażliwy. Notabene nie chodzi mi o Żydów oraz o to, że wyznawcy judaizmu w pierwszej kolejności powinni być nawracani. Bardziej chodzi o próbę stworzenia jakieś uniwersalistycznej religii sprzecznej z misją Chrystusa a Kościół w tym dziele jest nadzwyczaj aktywny i zarazem abdykujący na rzecz innych religii.

To, co jest fałszywe. Porównanie nieporównywalnego. Jak wiemy dobrze papież Franciszek potępia kulturę tymczasowości. Niemożliwości wytrwania w tym samym. I tak płynnie od tego potępiania argentyński papież przechodzi do stwierdzenia, że z tego właśnie powodu większość sakramentalnych małżeństw jest nieważna zaś kapłani powinni rozumieć, że lepiej tych, co żyją w konkubinacie zostawić w spokoju a w ogóle to można dostrzec wiele wierności w takim wspólnym pożyciu i to jest tak naprawdę prawdziwe małżeństwo właśnie ze względu na wierność.

Z drugiej strony, jeżeli kto z katolików czytał adhortację Evangelii Gaudium nie jest już niczym zaskoczony. Papież deprecjonuje tam katolików przywiązanych do tradycyjnego rzymskiego katolicyzmu w całej jego integralności oskarżając ich o „pochłonięty sobą prometejski neo-pelagianizm” oraz o to, że „stawiają siebie wyżej od innych ponieważ zachowują określone normy” co prowadzi do „narcystycznego i autorytarnego elitaryzmu, gdzie zamiast ewangelizowania pojawia się analiza i krytyka innych”. To, że papież Franciszek walczy z tradycjonalizmem w Kościele jest nieoczywiste tylko dla ludzi ślepych – jego rewolucyjny sposób myślenia i działania doprowadził już do zamknięcia Franciszkanów Niepokalanej i nałożenia aresztu domowego na o. Stefano Mannelliego oraz zakazu publikacji przez ten zakon książek uznanych za ortodoksyjne zaś wnioski z wizytacji u sióstr zakonnych Franciszkanek Niepokalanej są takie, że siostry za dużo się modlą i zbyt są przywiązane do mszy w rycie rzymskim a przy okazji odkrywane są zbrodniomyśli sióstr, które wykazują swoją postawą przedsoborową a nawet antysoborową formację.

To trochę taki paradoks: tam, gdzie można by oceniać wskazuje się brak odpowiednich kompetencji (homoseksualizm księży), ale tam, gdzie warto byłoby wstrzymać się z ocenianiem ze względu na tradycję Kościoła to do osądzania podchodzi się mniej wstrzemięźliwie. 

Argentyński papież w oczach wielu, zwłaszcza tych najbardziej nieprzychylnych i nieżyczliwych doktrynie katolickiej, wreszcie wyprowadza Kościół z mroków średniowiecza w stronę nowoczesności, co spotyka się z ich ogromną radością, czemu nie warto się dziwić. Oto wroga instytucja sama dokonuje własnej anihilacji. Kto jednak zna dzieje katolicyzmu w Królestwie Niderlandów ten wie, że nowoczesność Kościoła nie jest żadną jego istotną siłą ani gwarancją na przetrwanie, ale wręcz przeciwnie - to jest doskonale sprawdzona w praktyce bezbożna recepta na śmierć.

Można ulegać szerzonej przez Jorge Bergogolio wizji Kościoła, który jest miłosierny i zarazem nie wymagający w dziele wybaczania, ale taki Kościół nie tylko będzie brał ludzi taki, jakimi oni są – co czynił zawsze – ale też będzie pozostawiał ich takimi, jakimi byli. Wszelkie przemyślenia papieża o konkubinacie, homoseksualizmie czy też o Komunii Świętej dla rozwiedzionych katolików, którzy zawarli nowe związki są aż nadto oczywistym dowodem.

Zresztą sam argentyński papież zwracając się do nowo nominowanych biskupów napisał: „Błagam was, byście nie ulegali pokusie zmieniania ludzi. Kochajcie ludzi, których Bóg wam powierzył, nawet kiedy «popełnili ciężkie grzechy», nie zanudzając ich naleganiami, by «zwracali się do Pana» o przebaczenie i nowy początek, nawet kosztem odrzucenia waszych fałszywych wyobrażeń o Bożym obliczu czy własnych fantazji na temat tego, jak doprowadzić ich do komunii z Bogiem”.

Przyznam, czytając ponownie to, co napisał Jorge Bergogolio, że jest to głupsze niż myślałem wcześniej.

Być może to już jest po prostu taka sytuacja, że największym problem Kościoła są już tylko katolicy. Podobnie rzecz się ma w filmie Roberta Benigni’ego – w Palermo, na Sycylii, największym problemem jest bardzo duży ruch uliczny. 

PS. Przyznam szczerze, że nigdy nie imponowało mi to całe gadulstwo o ubówstwie w wykonaniu papieża. W wykonaniu św. Franciszka z Asyżu - jak najbardziej. Dlaczego? Jak szef dużej, bogatej firmy paraduje do pracy w klapkach i jeżdzi starym fordem to traktuje to bardziej jako wyraz nonkonformizu i pewnej nonszalancji aniżeli rzeczywisty znak jego ubóstwa i skromności. Może to niesprawiedliwe, ale tak już mam. 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka