Za osiem dni referendum w Zjednoczonym Królestwie. Może ono wywrócić do góry nogami cała strukturę Unii Europejskiej. Kontynent bez brytyjskiej przeciwwagi pozostanie pod dominacją Berlina, jak w 1914. Francja, wtedy osłabiona po Sedanie, dziś po zamachach, strajkach i powodziach, nie ma dawnego znaczenia. Wyjście Wielkiej Brytanii może zachęcić innych do stawiania się centrali, szantażu lub męskiej decyzji. Z kolei stare centrum może chcieć się intensywniej integrować i zepchnąć wschód na peryferie, z opcją: róbcie , co chcecie, dajcie nam spokój.
Na pewno moment jest przełomowy. Wiemy to wszyscy.
A teraz ja pytam: moi drodzy, czy wiadomo Wam o JAKIEJKOLWIEK akcji Brukseli, by ten proces zatrzymać lub przynajmniej na niego wpłynąć? Czy jest jakaś wielka akcja pijarowska, ofensywa miłości czy coś? No dobrze - Spiegel dał tytuł, że inni potrzebują Brytyjczyków. Trochę późno. Poza tym Brytyjczycy chcą wiedzieć, czy to oni tych innych potrzebują.
Tymczasem Brukseloberlin robi wobec podskakujących krajów miny à la Breżniew, poucza i opieprza. Kogo to ma przyciągnąć? Podobnie Putin wysyła czołgi a to na Gruzję, a to na Ukrainę, a potem się dziwi, że się do niego nie garną, albo się wręcz go boją i chcą od niego uciekać. Wysyłanie teraz biurokratów do Warszawy jest jak zachowanie dyrektora, który spodziewa się milionowych strat i zabiera się do ostrzenia ołówków.
Jednym z argumentów na rzecz integracji europejskiej był ten, że w jedności siła. To ja się pytam: Czy Europa pod wodzą pijanego Claude'a, Fransa i Guja jest potęgą, przed którą padną na kolana Ameryka, Chiny i Rosja? Czujecie tę moc? Bo ja nie.
Europa przypomina raczej dryfujący statek, z mostkiem kapitańskim opanowanym przez kilku szaleńców. W czwartek za tydzień referendum. No, zobaczymy...
(a w ten czwartek trzeba zrobić Niemcom drugi Grunwald, zapowiedź jesieni średniowiecza)
Komentarze