coryllus coryllus
7610
BLOG

Czy Terlikowski skończy jak Kacmajor?

coryllus coryllus Rozmaitości Obserwuj notkę 76

 Kiedy na początku lat dziewięćdziesiątych rozsupłano worek z głosicielami modnych prawd wyłoniły się zeń głowy ludzi takich jak Tekieli, Sajnóg i Kacmajor. Ten ostatni znalazł się w owym worku nieco przypadkiem, bo nikt wcześniej nie zdiagnozował dobrze jego aberracji i wiele osób sądziło, że to co sobie tam Kacmajor mruczy pod nosem to taki żart. Okazało się, że jednak nie, ale nie przeszkadzało to nikomu w pompowaniu legendy Kacmajora, w czym celował jego kolega Robert Tekieli. Jak ktoś chce może odnaleźć w sieci wywiad jednego z drugim, w którym to Kacmajor wyjaśnia swoją filozofię życia, a Tekieli usiłuje wydobyć z niej różne brylantowe myśli i jednocześnie ostrzec Kacmajora przed zejściem na złą drogę. Tego Kacmajora raz sadzali w więzieniu, raz wypuszczali, mówili o nim w telewizji, w nadziei, że pół Polski zjawi się w jego sekcie Niebo i będziemy mieli coś w rodzaju reformacji dla ubogich, która nie dość, że widowiskowa to jeszcze od razu zaopatrzona będzie w kontrreformację, której przewodził by Tekieli. No, a taki sprzężaj to już jest nie byle co i nawet kamienie młyńskie można nim ciągać, a co dopiero mówić o manipulowaniu nastrojami i sprzedawaniu reklam i wydawnictw. No, ale coś się temu Kacmajorowi w łebku przestawiło i skręcił nie w tę uliczkę co trzeba, żenił stare baby z nastolatkami i na odwrót, udzielał jakichś błogosławieństw, leczył rzekomo i nadawał ludziom dziwne imiona, takie jak Sianokosy Przestrzeni na przykład. Potem okazało się, że ubóstwo oferty pana Bogdana, bo tak Kacmajor miał na imię, jest tak żałosne, że nikt już nie ma ochoty się bawić jego klockami. I wtedy cały interes zwinięto i schowano na pawlacz w pudełku z napisem „do ponownego wykorzystania”. I dziś właśnie nadszedł dzień kiedy można zdjąć pudełko z pawlacza. Oto zstąpił na świat Terlikowski Tomasz, który zaczął swoją karierę w piśmie poświęconym Flądra, w tym samym, w którym zaczynał Tekieli, a nie wiem czy dociekliwi, którzy zaczęliby grzebać w pierwszych numerach nie znaleźli by tam również Bogdana K. Żarty, oczywiście, żarty, gdzieżby w tak poważnym i poruszającym najważniejsze tematy dotyczące ludzkiej kondycji periodyku znalazło się miejsce dla kogoś takiego jak Kacmajor. Mowy nie ma. No, ale funkcja Terlikowskiego w tam zwanej przestrzeni publicznej jest dokładnie taka sama jak dawniej funkcja Kacmajora tyle, że od czasów tego ostatniego wiele się zmieniło w cybernetyce i już tak ostro głupa nie palą. Terlikowski nie jest żadną sektą, on po prostu chce nas przekonać, że Kościół Katolicki to właśnie on i paru zaprzyjaźnionych z nim księży. Wartość zaś dla przeciętnego obywatela chadzającego w niedzielę na mszę i wciągającego treści zwane prawicowymi ma to jedynie co ów Terlikowski z siebie wydusi na wizji, albo w jakimś tekście. Reszta to nic nie warte badziewie. Terlikowski tłumaczy Pismo Święte i encykliki papieży, opowiada o seksie małżeńskim i przedmałżeńskim, o wychowaniu dzieci i usiłuje przebrać się we wzorzec metra dla tak zwanego przeciętnego katolika. Może próbować do tak zwanej „usranej śmierci” i będzie to miało taki sam skutek jak leczenie przez nakładanie rąk w wykonaniu Bogdana Kacmajora. Przeciętny katolik, nawet jeśli ma tyle dzieci co Terlikowski nie ogląda w ciągu całych 12 miesięcy Bożego roku tylu banknotów ile Terlikowski dostaje w tydzień. I to moim zdaniem zamyka sprawę wiarygodności Terlikowskiego wobec tak zwanych szarych mas.

Ostatnio misja pana Tomasza nabrała nowych kolorów, bo zamienił się on w przedstawiciela handlowego upadającej telewizji i przyszedł do innego przedstawiciela handlowego, który mając do dyspozycji czas antenowy upłynnia, korzystając zeń, produkty zaprzyjaźnionych firm. W ilościach podpadających już pod określenie „hurtowe”. No więc Terlikowski przyszedł tam do niego z zamiarem ubicia interesu. Ktoś gdzieś wymyślił, że jak się Wojewódzkiego sprzęgnie z Terlikowskim to Telewizja Republika nie upadnie. Ja nie znam się na handlu aż tak dobrze jak redaktor Sakiewicz, ale sugerowałbym raczej coś innego. Telewizja Republika upadnie i tak, a wynika to wprost z nieszczerości jej misji. Można będzie potem rzecz jasna założyć nową telewizję z Bronisławem Wildsteinem na czele i ogłosić, że teraz to już naprawdę, że z Republiką było trochę nie teges, ale to co mamy teraz to już prawdziwe Sianokosy Przestrzeni, bez żartów, ściem, kłamstwa i popeliny. Być może tak się stanie, poczekajmy. W końcu ta Republika nie zdechnie od razu.

Najbardziej w tych przygodach zastanawiające jest to, że oni dokładnie wiedzą jaki mają respons w tej telewizji. Ja przypuszczam jedynie, że nędzny, ale żadnych danych nie mam. Misja Terlikowskiego była więc bardzo delikatna. On miał iść do Wojewódzkiego i przekonać go, że tak zwany katoliban stoi za nim i jak się trochę pomiziają we dwóch to będą niezłe jaja, a może też trochę produktów Kuby uda się sprzedać. Gdyby Wojewódzki wiedział jaka jest prawda nigdy, przenigdy nie zaprosiłby do siebie Terlikowskiego, bo niby po co? No, ale on nie wie.

Oczywiście, w grę wchodzi też opcja, którą zasugerował tu wczoraj kolega Gajek, że zbliża się wielkie narodowe pojednanie uczniów i spadkobierców Henryka Krzeczkowskiego. I to być może, ale nas to interesować nie powinno, bo pochodzimy z innych planet niż wspomniani spadkobiercy i dziedzice myśli.

Czy Terlikowski skończy jak Kacmajor? Chyba tak, ale żałować go nie powinniśmy, bo pawlacz, na który trafi jest dość obszerny i tam również można się realizować towarzysko. Na razie został wyznaczony do roli syndyka ideologicznej masy upadłościowej Telewizji Republika, projektu, który od początku skazany był na klęskę, ale nikomu nie dało się tego wytłumaczyć.

Czy już widzicie gdzie tkwi problem? Jeśli nie, spróbuję jaśniej. Chodzi o to, że każdy musi co miesiąc wygospodarować ze swoich coraz szczuplejszych dochodów jakieś aktywa na tak zwaną misję. Misja ta jest realizowana przez media różnych nurtów. Nie ma od tego ucieczki. Może się Wam wydawać, że jest, ale nie ma. Jeśli ktoś nie kupuje gazet i nie uczestniczy w dyskursie publicznym ten jest aspołecznym chamem i trzeba go skierować do Amwaya albo do tych co garnki sprzedają. Nie ma bowiem mowy, żeby jakiś kawałek grosza pozostający w Waszej kieszeni nie został rozdysponowany przez kogoś innego. To jest złudzenie. Mane, tekel, fares kochani czytelnicy. Jeśli ktoś zgłasza pretensje do jakości oferowanego towaru to znaczy, że zwariował. Wyselekcjonowali najlepszych, nie tylko autorów, ale także rysowników i aktorów i w ogóle samych najlepszych, a jak ktoś tego nie rozumie to jego problem. Trzeba zajmować stanowisko i się opowiadać za albo przeciw, panie na lewo, panowie koszyczek, sekta Niebo czeka, bilety można już zamówić przez internet w telewizji Republika, albo kupić w redakcji Flądry. Kto pierwszy ten lepszy.

Na koniec niespodzianka. Dotarła do mnie wczoraj informacja, że Grzegorz Braun został felietonistą tygodnika „Uważam Rze Historia”. Ponieważ myśmy tu wielokrotnie szydzili z Ziemkiewicza, że mimo deklaracji nadal współpracuje z Hajdarowiczem, a także szydziliśmy z innych dziennikarzy, którzy z tym Hajdarowiczem współpracowali, deklarując wcześniej, że nigdy więcej, nie możemy teraz przez wzgląd na higienę naszych mózgów tak po prostu tej informacji pominąć. Tym bardziej, że została ona opublikowana w miesięczniku „Press”. http://www.press.pl/newsy/prasa/pokaz/46181,Grzegorz-Braun-wsrod-stalych-felietonistow-Uwazam-Rze-Historia

Jest to więc informacja jawna, nikt nie chowa jej pod korcem, przeciwnie, została opublikowana w mediach głównego nurtu, czyli skierowano są strzałką nie w tę stronę, w której my stoimy, ale w inną. Co to może oznaczać? Nie wiem. Mam jednak w związku z tym newsem ważny komunikat. Oto zdarzało się, że czasem, że różni ludzie organizowali nasze wspólne spotkania – moje i Grzegorza Brauna. Ja na te spotkania jeździłem za tak zwane bezdurno, czyli nie pobierałem pieniędzy, a jedynie sprzedawałem książki. Wyjątkiem były spotkania organizowane przez kolegów z Polonia Christiana, który honorowali mnie niewielkimi pieniędzmi. I za to jestem i pozostanę im wdzięczny. Ja tak sobie gadam o tych pieniądzach, bo nie aspiruję do roli dżentelmena, myślę, że to jest od początku jasne i oczywiste. Przesadną elegancją też nie zamierzam nikogo kokietować. No, ale skoro sytuacja rozwija się w tym kierunku co to go tutaj widać, oznajmiam iż od tej chwili, jeśli oczywiście ktoś będzie miał zamiar takie spotkanie ze mną i z Braunem zorganizować, moje honorarium jest o 1000 złotych wyższe niż honorarium Grzegorza Brauna. Bez względu na to ile wynosi jego gaża. Dlaczego? Już mówię. Otóż kiedyś, jeszcze przed wydaniem II tomu Baśni, zadzwonił tu Jan Piński, ówczesny naczelny „Uważam Rze”. I wyobraźcie sobie, że ja mu nawet nie dałem dojść do słowa, ja mu od razu powiedziałem, że nie jestem zainteresowany. A byliśmy wtedy wszyscy na utrzymaniu mojej żony, bo pracy przecież nie miałem.

Mam nadzieję, że pisząc te słowa jestem jak najbardziej trendy, że mieszczę się w standardzie ostatnich występów medialnych i nikt nie będzie miał do mnie o to pretensji. Oczywiście, można mi zarzucać to co zwykle, czyli że mi się we łbie poprzewracało, bo nie jestem przecież sławnym reżyserem, nie głoszę aż tak wyrazistych poglądów i nie toczy się przeciwko mnie proces. Ok, to prawda, ale mogę póki co sam zarządzać swoim życiem? No więc podbijam stawkę. Propozycji nie oczekuję.

 

Rozpoczęliśmy już sprzedaż wydanego przez IPN komiksu pod tytułem „Wrzesień pułkownika Maczka”. Komiks ten jest pierwszym albumem zawierającym płytę z muzyką autora rysunków Tomasza Bereźnickiego. Uważam, że wobec tej budżetowej nędzy jako mamy to właśnie jest dobra droga. Dystrybucja tego komiksu jest z mojej strony czymś w rodzaju rozpoznania walką. Za miesiąc bowiem debiutujemy z własnym wydawnictwem komiksowym. Na targach w Krakowie sprzedawać będziemy album „Święte królestwo”, który opowiada o upadku Węgier w XVI wieku, o Jakubie Fuggerze, królu Ludwiku II z dynastii Jagiellońskiej, o braciach Hohenzollern i innych znanych Wam motywach z II tomu Baśni jak niedźwiedź. Zrobiliśmy ten komiks ponieważ nie mamy budżetu na film o tych czasach. Komorowski nie da nam za to medalu, bo on nic nie zrozumie z tego komiksu, podobnie jak ci wszyscy „nasi” i nie nasi, poruszający się na poziomie Hansa Klossa i komiksów o Wojewódzkim. I to jest uważam szalenie ważne, żeby nie konkurować z nimi w tych obszarach, które oni uznają za najłatwiejsze i najbardziej zyskowne. Jestem głęboko przekonany, że przyszłość polskiego komiksu to ciężkie, wysokiej jakości albumy, w miarę możliwości z muzyką, pełne autorskich pomysłów, odchodzące od standardowej narracji z dymkami i podziałem na kadry. W tym kierunku będziemy dążyć. Mam nadzieję, że na początku października Tomek Bereźnicki pokaże trailer tego albumu i że ten trailer wyrwie wszystkich z butów.

Na razie Maczek, nowy numer Szkoły nawigatorów gdzie znajduje się fantastyczny tekst Joli Gancarz pod tytułem „Jak powstał Paradis Iudaeorum”, oraz książka Tomasza Antoniego Żaka pod tytułem „Dom za żelazną kurtyną”. Książka, która została nominowana do nagrody im. Józefa Mackiewicza. Autor jest reżyserem teatralnym, menedżerem i dyrektorem teatru „Nie teraz”. W nowym numerze Szkoły zamieściliśmy obszerny wywiad z nim na temat kondycji współczesnego teatru. Człowiek ten w pełni rozumie i realizuje postulaty, które my tutaj podnosimy codziennie. Wystawia sztuki o żołnierzach wyklętych, o księżach ratujących Żydów podczas wojny i o Wołyniu. Zrobił nawet antyfeministyczne przedstawienie na podstawie tekstów Sylwii Plath. „Dom za żelazną kurtyną” to rzecz o Kresach, w Szkole Nawigatorów, prócz wywiadu z autorem znajduje się także fragment książki. Zapraszam na stronę www.coryllus.pl. No, a teraz jeszcze trailer komiksu o Stanisławie Maczku. 


 

https://www.youtube.com/watch?v=n7VWomFZaz8

coryllus
O mnie coryllus

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości