Zamki na Piasku Zamki na Piasku
2165
BLOG

Dlaczego Polska nie będzie w najbliższym czasie potęgą lokalną?

Zamki na Piasku Zamki na Piasku Polityka Obserwuj notkę 84

 

W pierwszej kolejności – nie mamy takich aspiracji. My – społeczeństwo. Władza jest emanacją nas samych – cokolwiek na ten temat nie myślimy: politycy to nie jest import z Marsa.

W aferach polityków nie jest szczególnie ważne to, że one się zdarzają. Z natury władzy wynika, że korupcja i prywata istniały i będą istnieć. Ważniejsze: reakcja społeczna. W Polsce Rubikon moralności został tyle razy przekroczony bezkarnie, że patologię traktujemy jak normę a przynajmniej wykazujemy się ogromną tolerancją (vide: budowa kosztownych autostrad – koszt nie przeszkadza. Jest wpisany w tradycję przywłaszczania środków publicznych jako niczyich).

Po drugie istnieje kilka istotnych warunków:

- sfera techniki (tworzenie rzeczy nowych, przejmowanie i rozwijanie cudzych pomysłów). To zostało zdegradowane po 1989 roku. Nie istniejemy w świecie technologii. Nie mamy nic czym możemy podbijać świat. Montujemy. Nie możemy konkurować wciąż tanią siłą roboczą. Bo jest jeszcze tańsza.  Bo zostały obudzone aspiracje, które trzeba zaspokoić. To wymaga większych pieniędzy lub pogodzenia się z dalszą emigracją. Wreszcie rzecz nie banalna – nasza siła robocza nie jest najtańsza, ale była względnie wykwalifikowana (sieć szkół zawodowych i techników). Obecnie: mniej konkretnych kwalifikacji – więcej ludzi z dyplomem bez znaczenia.

- sztafeta pokoleń. Wiedza i umiejętności są przekazywane młodemu pokoleniu. Młode pokolenie ma pole do wykorzystania tej wiedzy. Nie wymyślamy własnych pojazdów. Samolotów. Śmigłowców. Telefonów komórkowych. O ile następuje przekazanie tej wiedzy przez sieć politechnik i uniwersytetów o tyle nie zostanie ona wykorzystana lokalnie. Najlepsi pójdą do innych.

- najpierw kompetencje.  Wybór ludzi do zawodów o ogromnym prestiżu społecznym (np.: sędziowie, prokuratorzy, adwokaci, kadra dydaktyczna)  dyktowany jest ich kompetencjami, wiedzą, osiągnięciami: awans lub degradacja zależy od jakości wykonywania obowiązków nie od powiązań towarzyskich. Jeżeli ktoś myśli jak to zapewnić w drodze ustaw to nic nie rozumie. O tym decyduje kultura, obyczaj – zdolność do odrzucenia najgorszych i najsłabszych ze względu na zasady wyznawane przez ogół.

- państwo tworzy szanse dla rozwoju przedsiębiorczości. Nie tworzy. Wielkość emigracji – to jedno. Tworzenie przedsiębiorstw na nasyconym rynku takim jak brytyjski – to drugie. Ci sami ludzie – tu i tam. Dwa różne światy.

- kultura współpracy. Indywidualizm to ważna rzecz. Jeden z motorów rozwoju cywilizacji. To prawda. Ale oprócz tego potrzebna jest kooperacja. Przekonanie, że sukces grupowy (narodu lub lokalnej społeczności) jest ważniejszy niż sukces indywidualny

- unikanie kombinatorstwa i gromadzenie oszczędności. Przedsiębiorcy nie marnują energii i swoich środków na to by oszukać fiskusa. Pracownicy zarabiają tyle by móc oszczędzać.

To oczywiście takie ogólne warunki. Ale chyba kluczowe. Wynikają z kultury oraz ze strategii państwa (długofalowej)  - inna sprawa, że trudno w działaniach rządu zauważyć jakiekolwiek ślady myślenia strategicznego. To rządy wybitnie reaktywne.  Nie przejawiające potrzeby kreowania. Nie zainteresowane rywalizacją z kimkolwiek. Skierowane na wewnątrz (interesuje ich lokalna konkurencja polityczna a nie państwo i społeczeństwo jako całość).

 Rząd, jaki posiadamy nie spełnia  - z mojego punktu widzenia – zbyt wielu warunków, aby mógł nas prowadzić do potęgi lub choćby jej namiastki:

- nie jest odpowiedzialny (co innego mówi a co innego robi – to budzi nieufność)

- nie jest uczciwy (w zasadzie to rząd, który prędzej porzuci zasady aniżeli swoich kumpli)

- nie jest umiarkowany (jest egzaltowany – a to idzie po kiboli a to zajmuje się chemiczną kastracją – wszystko jest doraźne – motywowane potrzebą chwili a nie chęcią zrozumienia, przemyślenia i podjęcia działania)

- jest zachłanny – konfiskata OFE, podwyżka podatku VAT, wydłużenie wieku emerytalnego. A przy tym niegospodarny.

- dzieli naród (narody nadal istnieją i mają się dobrze wbrew temu co się mówi nad Wisłą) – oczywiście podziały w społeczeństwie istnieją i to jest norma. Nie o to jednak chodzi – normalny rząd musi rozumieć, że jest czymś więcej niż emanacją partii. Rząd nie może zajmować się w trosce o utrzymanie władzy podsycaniem konfliktów w społeczeństwie. Odwrotnie. Rząd to wyższy level niż władza partii.

- równomierność – z punktu widzenia rządu rozwój każdej części kraju jest tak samo ważny (efekt synergii). Niema obywateli klasy A i B.

Są oczywiście jeszcze inne kwestie, które nie pozwalają nam myśleć o byciu lokalną potęgą i nie myślę tu o Niemcach i Rosji (dziwne?):

- marnotrawstwo kapitału: uzyskano duże (aczkolwiek niższe niż rzeczywista wartość przedsiębiorstw) przychody z tytułu prywatyzacji. Zostały skonsumowane a nie zainwestowane. Obiad był drogi i smaczny. Ok. Następny będzie tańszy, ale w efekcie droższy.

- środki unijne: ze środków unijnych poprawiliśmy sobie samopoczucie (to miłe), gdyż skróciliśmy dystans cywilizacyjny. Ale takie inwestycje uprzyjemniające (kostka brukowa, aquapark, miejsca wypoczynku) są kosztami w przyszłości a nie zyskami

- my sami. Brak aspiracji to jedno. Brak poczucia wspólnej tożsamości to drugie. Brak lojalności (wobec państwa – wiadomo – ono też gra nie fair; wobec własnych współobywateli). Brak świadomości historycznej. Brak umiejętności wspólnego działania.

Dlatego nie będziemy lokalną potęgą. Bo bycie lokalną potęgą to kwestia nie tylko polityki a może nawet polityka jest tu na samym końcu i pełni rolę służebną. To po prostu kwestia bycia atrakcyjnym – a ponieważ głosuje się nogami to z faktu, że więcej odchodzi niż przychodzi można wyprowadzić taki oto wniosek.  

 A Rosja? A Niemcy? Świat należy zawsze do odważnych i nie ma czasu na nieśmiałych lub niepewnych. Nikt nie ustąpi nam miejsca tylko dlatego, że byliśmy pod zaborami lub okupacją. 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka