1maud 1maud
2307
BLOG

Świat jak wrzód pełen ropy

1maud 1maud Rozmaitości Obserwuj notkę 12

Wkroczyliśmy w XXI wiek przekonywani o najprawdopodobniejszym (w tym świecie miłującym pokój i demokrację) zagrożeniu jedynie wojną w przestrzeni cybernetycznej. To prawda. Tyle, ze kropkę nad i stawiają nadal jak kiedyś zupełnie materialne wojska (oczywiście wykorzystujące aspekty cybernetyki), z jak najbardziej materialnym i śmiercionośnym wyposażeniem. A na końcu mamy- jak dawniej-pozbawione jakichkolwiek atrybutów ofiary w ludziach.

Różne wiosny, kolorowe rewolucje i Majdany wynikające z naturalnego sprzeciwu ludzi wobec postępującej pauperyzacji społeczeństw na rzecz obłędnie zglobalizowanego kapitału ( procesu strzegą skorumpowani i cyniczni uczestnicy gry w osobach różnych decydentów państwowych i kapitałowych jedzących ze wspólnej miski. Bo inaczej się już nie da w świecie bez wartości) to wynik walki o kontrolę. Odwiecznej walki o przetrwanie i władzę. Kiedyś była walka o ogień… Dzisiaj wojna o kontrolę nad wydobyciem i przesyłem ropy. Kolejna pewnie będzie woda..

W rewolucjach i na majdanach giną ludzie. Umierający za szczytne cele. Pozornie giną od broni. Ale może ich śmierć jest tak naprawdę wynikiem jakiejś sepsy.Pochodzącej z wrzodów moralnych pełnych ropy…..

6 lat temu opisałam wspomnienia z Nigerii. Powracam do nich w Wielkim Tygodniu 2014 roku. Dzisiaj bowiem jesteśmy świadkami rozkwitu walki, która zaczęła się już dawno. Niedługo po zakończeniu II wojny światowej.

Bez wiedzy o mechanizmach i celach nie jesteśmy w stanie racjonalnie oceniać bieżących wydarzeń. Może pewne obserwacje sprzed lat pomogą w rozeznaniu. 

Przypomnę obraz Nigerii z lat 80-tych ubiegłego wieku. Z komentarzami o zmianach w opisywanych miejscach jakie następowały w miarę upływu lat. Tej Nigerii która miała się stać z powodu zasobów ropy Tygrysem Afryki. A stała się miejscem apokaliptycznych mordów, walk plemiennych i wyznaniowych.

 

 

 

http://pl.wikipedia.org/wiki/Walka_o_ogień_(film)

 

 

Nigeria wczoraj i dziś

   Najważniejszym bogactwem mineralnym Nigerii są bogate złoża ropy naftowej w delcie Nigru i na szelfie Zatoki Gwinejskiej. W produkcji ropy naftowej Nigeria zajmowała w 1998 r. 11 miejsce na świecie i pierwsze w Afryce. Ropa naftowa pozostaje głównym, bo przynoszącym około 95% wpływów, towarem eksportowym. Przemysł przetwórczy rozwija się tu powoli, zaś eksport ropy naftowej czy płodów rolnych - głównie kakao i kauczuku - nie zapewnia odpowiedniej ilości dewiz na inwestycje gospodarcze.

  Zarówno ropa naftowa, ze sprzedaży której dochód jest redystrybuowany nierówno pomiędzy poszczególne grupy etniczne, jak i samo zróżnicowanie etniczne (Nigerię zamieszkują 434 grupy etniczne, mówiące 395 językami, charakteryzujące się odmiennymi tradycjami i odrębną kulturą, sięgającą często czasów prehistorycznych.) są od wieków powodem konfliktów wewnątrz kraju. Na złoża ropy, największe w Afryce, łakomie patrzą inni przywódcy afrykańscy. 

W 1983 roku, w czasie mojego pobytu w tym kraju, dwukrotnie płk Muamar Kadafi usiłował zaatakować Nigerię, przez próbę przejęcia lotniska w Kano. Sukces miało mu zagwarantować prawdopodobnie poparcie jakiejś grupy etnicznej w samej Nigerii w zamian za udział w zyskach z handlu ropą.   

  Od 2006 roku w Nigerii nasilają się ataki na instalacje naftowe, dwóch głównych kampanii: holenderskiego Shella i amerykańskiego Chevronu. Ataki organizują przywódcy plemienni z Ruchu na rzecz Wyzwolenia Nigru (MEND). Więcej na temat tego konfliktu w załączonym linku. 

Od 2010 roku za atakami na rząd i na chrześcijańskich wyznawców w Nigerii stoi ekstremistyczne muzułmańskie ugrupowanie Boko Haram. Sunnici. Podobnie jak w krajach Bliskiego Wschodu próbują przejąć kontrole nad zasobami kraju. Oraz rząd nad duchem mieszkańców. Śledząc wydarzenia z Nigerii wróciłam pamięcią do mojej wizyty w tym kraju.  

 

  Północ kraju jest zamieszkana głównie przez plemiona Hausa i Fulani, na południu dominują ludy Joruba i Ibo. Zróżnicowanie etniczne i religijne ludności było i jest przyczyną wielu konfliktów wewnętrznych, w czasie których dochodzi zazwyczaj do bezwzględnych porachunków między plemionami i masakry ludności cywilnej.   Kraj jest ogarnięty totalną korupcją. Kolejne ekipy, które dochodzą do władzy, najczęściej w wyniku przewrotów wojskowych, bardzo szybko miękko wchodzą w buty, pozostawione przez poprzedników.

 Walutą Nigerii jest naira. Do 1983 r. skorumpowani Nigeryjczycy transferowali wymienną nairę do USA i Europy. Kiedy gen. Buhari (na początku tego roku) doszedł do władzy zawiesił obrót bankowy i wymienialność nairy oraz zarządził wymianę waluty na nową. W proporcji jeden do jednego.Tyle, że można było wymieniać tylko legal money, a ilość pieniędzy przygotowana na wymianę była o 30% mniejsza od ilości pieniędzy znajdujących się w obiegu (przebieg wymiany waluty opiszę w osobnym rozdziale.)

  Decyzja wyjazdu do Nigerii

Kontrakt do Nigerii zdobyty przez naszego przyjaciela był gwarancją zarówno nobilitacji zawodowej jak i zdecydowanej poprawy statusu finansowego. Nic to, że lwią część zarobków pobierała Agencja Polservice firmująca w tym czasie wszystkie kontrakty Polaków wyjeżdżających do pracy zagranicę. To, co zostawało, było i tak majątkiem w porównaniu z płacami krajowymi.

 

Wyjazd rodziny był zaplanowany na 13 grudnia 1981 roku. Mieszkanie wynajęli od 1 stycznia, przydziały „kartkowe” zjedli (mięso, wędliny, kawa, słodycze, alkohol, papierosy, cukier). Ostatnią noc poświęcili na pakowanie ostatnich drobiazgów...Dopiero koło południa dowiedzieli się o stanie wojennym wprowadzonym w nocy. Sytuacja była podwójnie niewesoła: zamknięte granice (co mogło skutkować utratą kontraktu). ale także problemy mieszkaniowe, z zakupami itp., z miejscem w przedszkolu dla córki. Staraliśmy się im pomóc jak mogliśmy. Piotrowi udało się wyjechać do Nigerii pod koniec stycznia. Żona z córką dołączyły do niego dopiero w czerwcu. Kiedy odwoziliśmy panie do Warszawy na lotnisko Ala powiedziała: odwdzięczymy się Wam jak przyjedzie do nas do Nigerii. Brzmiało to tak egzotycznie, jak „na święty nigdy”

A jednak...  Kiedy kolejny raz dotarł do nas list z Nigerii, tym razem z intrygującym dopiskiem: jak nie teraz, to potem może się nie udać...postanowiłam sprawdzić możliwość wyjazdu. Zaproszenie leżało od dłuższego czasu.  Okazało się, że lot Aeorszrotem kosztował równowartość 40USD! I to z dolotem do Wiednia liniami PLL LOT! Wizyta w ambasadzie w Warszawie- wizy bez problemu. Nie było już argumentu żeby nie lecieć.

 

 

  W liście były także instrukcje: nie wymieniać dewiz w kantorach -tzw. przebitka czarnorynkowa była ogromna.Oficjalnie 1 naira =0, 95 USD. Na czarnym rynku: za 1 USD 3.5 naira. Nie pokazywać paszportu nikomu niesiedzącemu za biurkiem(nawet jeśli jest w mundurze policji bądź wojskowym). Zagrożeniem złamania zasady było: gwizdną paszport i oddadzą pod warunkiem wysokiej opłaty. Nie opuszczać lotniska w Lagos. Po otrzymaniu karty pokładowej na lot do interioru – pilnować Nigeryjczyków z takim samym kolorem wejściówki do samolotu, ponieważ często informacja o odlocie przychodzi metodą pantoflową. Wtedy: kto pierwszy, ten lepszy. 

Resztę mieliśmy usłyszeć na miejscu. Była tez prośba o zabranie jakichś drobiazgów i listu od Doroty Stalińskiej dla jej rodziny przebywającej w campusie uniwersyteckim w Port Harcourt.

Kupiliśmy niezwykle tanie bilety lotnicze i wysłaliśmy list informujący o naszym lądowaniu w Jos w Wielką Sobotę 1983 roku.

  Wiedeń. Kadafi oraz Bolek i Lolek

    Zaopatrzeni w kamerę oraz sprzęt fotograficzny bez większych wrażeń dotarliśmy do Wiednia. Miejscu zmiany linii lotniczych z Lotu na Aerofłot. Na lot to Lagos musieliśmy czekać 2 dni.  Tam pierwsze wzruszenia- Lesio zobaczył po dwóch latach siostrę, która właśnie wróciła do Wiednia z niezbyt udanej emigracji do RPA. Zabraliśmy specjalnie na tą okazję film nakręcony podczas 1 Komunii naszej córki, na którym mogła obejrzeć całą rodzinkę.    

Kilka informacji o tropiku (z którego wróciła siostra Lesia) pozwoliły na uzupełnienie zakupów o jakieś przydatne drobiazgi i byliśmy gotowi na naszą pierwszą wyprawę do Afryki.

Samodzielna inicjatywa zwiedzenia Wiednia wywołała nieprzewidywalny stres. Z prozaicznego powodu. Chcieliśmy skorzystać z linii metra. Wchodzimy do tunelu. Niestety, nie potrafiliśmy zakupić biletów z nowoczesnego automatu.... Cóż, byliśmy jak inne upośledzone (na tle normalnego świata) dzieci komuny. Nie chcąc dzielić się poziomem naszej niewiedzy z wiedeńczykami skorzystaliśmy z autobusu. Inną sprawą była nienawiść do systemu a inną obowiązkowa w naszym pojęciu obrona honoru PolakaJ

 Czułam już podniecenie podróżą. Nie mogłam sobie jednak wyobrazić bez lęku funkcjonowania w sąsiedztwie węży, pająków, skorpionów i innych czyhających na ukąszenie stworzeń. Uspokajały mnie wspomnienia z Gdańska.  Ala nigdy weszła do klatki schodowej dopóki jej mąż nie zabił pająka siedzącego na futrynie drzwi. A przecież w żadnym z listów nie znalazłam strasznych opisów o jej niebezpiecznych spotkaniach z fauną w Jos!

    Weszliśmy do samolotu. Towarzystwo stanowili głównie Rosjanie lecący do Nigerii do pracy. Tuż przed nami usiadł profesor z Politechniki Warszawskiej. Jego celem była miejscowość Maiduguri położona na północy Nigerii. (Dzisiaj toczą się tam ostre walki pomiędzy siłami rządowymi i Boko Haram) Profesor była stałym pasażerem na tej linii i stanowił niebywałe wsparcie dla nas w podróży.  Po godzinie od startu zachciało nam się pić. Poprosiłam stewardesę -na wszelki wypadek rozmawiając z nią po angielsku- o coś do picia. Usłyszeliśmy w odpowiedzi: - musicie poczekać na posiłek.Będzie podany za godzinę). Zapytałam o możliwość kupna napoju. Wtedy stewardesa przyniosła nam... własne piwo, które przywiozła ze sobą z Moskwy... 

   Posiłek był fatalny. Do picia (oprócz niezłej na szczęście herbaty) podano wino zmieszane z wodą. W zasadzie była to woda zabarwiona odrobiną czerwonego wina. Zarówno Rosjanie jak i profesor wyjęli jakieś wałówki i oczywiście duże butle z napojami.

  Po kilku godzinach w miarę spokojnego lotu lądujemy w Trypolisie na tankowanie. Wszyscy opuszczamy samolot i przechodzimy do sali tranzytowej. Jak urzeczona oglądam przez duże okna pierwsze w swoim życiu naturalnie rosnące palmy.

Otrzymaliśmy talon na napój do baru lotniskowego na puszkę jakiegoś niesłychanie słodkiego nektaru.  Na ekranie lotniskowego telewizora widzę znajome postaci „ Bolek i Lolek! -mówi Lesio. Nakręcę jak ten idiota Kadafi bawi dorosłych polskimi dobranockami.” On zaczął kręcić film a ja poszłam do toalety. Po otwarciu drzwi zobaczyłam dwóch Arabów prowadzących Leszka na schody wiodące do sali lotniska krajowego. Podbiegłam do nich. Leszek wtedy prawie nie mówił po angielsku. Arabowie byli policjantami służby bezpieczeństwa.  Dowiedziałam się od nich o zarzutach. Leszek dokonał przestępstwa polegającego na kręceniu filmu na lotnisku, co jest surowo zabronione. Mieli zamiar sprawdzić czy nie nakręcał obrazów instalacji lotniska. Poszłam razem z nimi.

Posadzili nas na ławce, zabrali paszporty i film. Czekaliśmy przerażeni. Znajomi lekarze, którzy byli na kontrakcie w Libii, opowiadali straszne rzeczy o libijskich więzieniach. O tym, że niektórzy więźniowie znikali w tych więzieniach na zawsze. O dołach, w których umieszczano więźnia, który bez pomocy rodziny czy znajomych w dokarmianiu był skazany na pewną śmierć.

Po kilku minutach podszedł do nas jeden z Arabów. Powiedział, że studiował w Gdańsku skąd jesteśmy i oferował nam pomoc! Obiecał spróbować zdobyć i zwrócić nam paszporty (korzystając z tego, że reszta policjantów ogląda nasz film), po których otrzymaniu mamy zdecydowanym krokiem udać się prosto do samolotu. Wg ich prawa policja nie ma prawa wchodzić na pokład zagranicznego samolotu.Tam, więc będziemy bezpieczni. On znał polski....a Leszek nagrywając film mówił o tym idiocie Kadafim. Gdyby nie studiował w Gdańsku. Gdyby z tamtymi policjantami oglądał film i słuchał tekstu Lesia- już byłoby po nas.

c.d.n.

 

1maud
O mnie 1maud

Utwórz własną mapę podróży.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości