seaman seaman
4154
BLOG

Postpolityka informacyjna rządu. Analiza

seaman seaman Rząd Obserwuj temat Obserwuj notkę 65

W przededniu Wielkiego Tygodnia premier Donald Tusk dał stosowny wywiad, w którym ujawnił, że w jego domu śpiewa się kolędy także po niemiecku. To oczywiście miało upewnić wyborców, że szanuje tradycje świąt religijnych, a przy okazji podkreślił swoją znajomość języków obcych. Niestety, Monika Olejnik nie wykorzystała szansy do końca, nie dopytała, w jakich językach śpiewa się w domu Tusków kolędy na Boże Narodzenie. Wielka szkoda, bo premier mógłby ugruntować w społeczeństwie renomę językoznawcy.

A można było kontynuować ciepły domowy nastrój i na przykład zapytać szefa rządu, kiedy urządza Wigilię albo w jakich godzinach chadza na pasterkę - woli rano czy raczej wieczorową porą. Takie drobiazgi bardzo przyciągają uwagę wyborców. Odkąd minister Graś przeszedł do roboty partyjnej, to podobne niedociągnięcia w postpolityce informacyjnej rządu zdarzają się coraz częściej. Wydaje się, że jego następczyni Małgorzata Kidawa-Błońska nie spełnia pokładanych nadziei i nie może należycie wesprzeć redaktor Olejnik, która coraz bardziej przypomina oblężoną twierdzę tuż przed upadkiem.

Tymczasem nawet słabostki typowo ludzkie wzbudzają sympatię telewidzów do postaci męża stanu, to wiedzą doskonale w Ameryce. Wyborcy bowiem podświadomie pragną się utożsamiać z wybitnymi jednostkami i gdy się dowiedzą przykładowo, że premier lubi sobie szybko pociągnąć z gwinta, kiedy żona w przedświątecznym rozgardiaszu spuści na chwilę oczy z lodówki, to ich sympatia do danej postaci wzrasta lawinowo. Jednak w wywiadzie na ten temat nie było ani słowa i tego już nie da się odrobić przed Wielkanocą.

Niestety, Kidawa-Błońska nie ogarnia wszystkich możliwości nowoczesnej postpolityki informacyjnej, a że wybory za pasem, więc na naukę już za późno. Wszyscy fachowcy od postpolityki informacyjnej zauważyli już po tym jej słynnym wystąpieniu w kwestii OFE, że ona nie ma głowy do cyfr, budżetów, deficytów, bilansów i w ogóle trudnych wyrazów i należy dać jej spokój w tym względzie. Ona reprezentuje raczej format intelektualny tańca z gwiazdami, ewentualnie na lodzie i powinna zostać przerzucona na ten odcinek, który zresztą też jest przez nasz rząd niedoceniany, a przecież przyciąga do ekranu miliony wyborców. Ostatecznie może być jakieś inteligentne połączenie programu kulinarnego ze wspomnianymi tańcami. Jestem pewien, że w tej formule Kidawa-Błońska zrobi furorę i zapełni urny sympatykami partii obywatelskiej.

Natomiast całkiem inaczej należy rozegrać sprawę konferencji prasowych oraz wystąpień i wywiadów szefa rządu. Skoro Paweł Graś już ostatecznie poświęcił się pracy organicznej u podstaw, czyli na niwie podstawowych organizacji partyjnych i  nie ma szans na jego powrót, więc trudno, trzeba poszukać nowego rozwiązania, które całkowicie odwróci złą passę czasów Kidawy-Błońskiej. Wybitni analitycy twierdzą bowiem, że w tej dziedzinie nadchodzi czas prawdziwego przełomu i trzeba pilnie uważać, żeby nie przeoczyć chwili. Przede wszystkim światowy trend jest taki, że rezygnuje się z funkcji rzecznika rządu i w ogóle wszelkich osoboludzkich czynników na rzecz obrazów.

Dlatego zamiast wyświechtanych do szczętu gadających głów należy puszczać fragmenty filmów, przykładowo choćby Stanisława Barei. Bez obawy, że w obliczu wielkiej mnogości tematów zabraknie adekwatnych odcinków - Bareja był prorokiem i przewidział wszystko, a już rządy Donalda Tuska to ze wszystkimi szczegółami. Dlatego można śmiało poszatkować bogatą taśmotekę słynnego twórcy na dwu- trzyminutowe odcinki, zawsze jakiś będzie pasował do danej sytuacji. Owszem, ktoś powie, ale to się nie sprawdziło, przecież minister Grabarczyk próbował filmami Barei uspokajać rozwścieczonych klientów Polskich Kolei Państwowych i nic z tego nie wyszło.

Jednak to nie jest dobra analogia. Minister bowiem usiłował zabawiać pasażerów w pociągach, w których panował siwy mróz i stojących w szczerym polu, pokrytym śniegiem  jak okiem sięgnąć, zaś potencjalni sympatycy rządu Donalda Tuska będą oglądać te same sceny w telewizji, w ciepłym i suchym pomieszczeniu, wolni od obaw o życie swoje i dziatek. To całkowicie zmienia postać rzeczy i każdy, kto oglądał wywiad redaktor Olejnik z premierem przyzna rację, że odpowiedni fragment twórczości Barei załatwiłby sprawę. A premier zaoszczędzi sporo czasu, który poświęci na pracę koncepcyjną.

To tyle jeśli chodzi o najnowocześniejsze techniki narracyjne, zaś na koniec chciałbym poświecić odrobinę czasu bolesnemu problemowi niedoczasu, w jakim znajduje się postpolityka informacyjna rządu. Otóż nie może tak być, żeby premier w nieskończoność zajmował się sprawami, które już są skończone w sensie narracyjnym i tylko mu szkodzą. Bo czas płynie, postać świata przemija, a do tej samej rzeki się nie wchodzi. Na przykład dzień w dzień oglądamy szefa rządu, który na okrągło opowiada, że nie zgadza się na aneksję Krymu, a to denerwuje potencjalnego sympatyka rządu, który przecież wie, że Krym już dawno rosyjski i nie ma odwołania. Zatem taki prosty sympatyk sobie myśli kolokwialnie - co też ten Tusk ględzi o tym Krymie, skoro już po ptokach?! A wybory za pasem.

W internecie też ciągle chodzą teksty premiera sprzed miesięcy, że jego plan jest taki, by Krym pozostał przy Ukrainie. Tymczasem nowoczesna narracja polega, żeby mieć kilka planów, które są adekwatne do zmieniającej się sytuacji. Żeby  pozostać przy przykładzie ukraińskim - szef rządu powinien już przedstawiać w mediach plan, w którym nie godzi się na aneksje wschodniej Ukrainy, a jego specjaliści pracować nad planem, w którym Tusk nie godzi się na aneksję zachodniej Ukrainy. Nawet więcej powiem, w zasadzie powinny już powstawać zarysy koncepcyjne planu, w którym premier w najostrzejszych słowach potępia aneksję Polski. Wtedy potencjalny wyborca może się czuć zabezpieczony przed zakusami Rosji, bo nasz przywódca ma gotowe plany na przyszłość i na każdy wariant Putina. No i taki plan otwiera oczy niedowiarkom.

PS. Monumentalny tytuł i dumne słówko analiza dedykuję autorom, którzy tak hojnie nim szafują  w tytułach swoich tekstów. Niejednokrotnie bowiem aż do łez się z tych analitycznych tekstów uśmiałem. Dlatego chcę się zwyczajnie po ludzku odwdzięczyć. Ale bez szyderstwa, tak świątecznie i oczywiście na miarę swoich możliwości, jakby powiedział bohater filmu Barei.

PS. "ALFABET SZCZEREGO PRZYWÓDCY" - mojego autorstwa, w każdą sobotę na portalu wPolityce.pl...polecam! Dzisiaj litera "F" : http://wpolityce.pl/lifestyle/192070-f-jak-filozofia-rzadzenia-taka-jest-moja-filozofia-jesli-jestes-politykiem-umiarkowanym-gotowym-do-wspolpracy-to-przychodz-do-nas-i-razem-dzialamy

 

seaman
O mnie seaman

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka