Witold Gadowski Witold Gadowski
7236
BLOG

Czemu nie Goralenvolk?

Witold Gadowski Witold Gadowski Polityka Obserwuj notkę 129

 


 Mało znam Jarosława Kaczyńskiego, nie pałam do niego nabożnym kultem, jednak orgia antykaczystowskich oracji płynąca przez ostatnie dni z mediów sprawiła, że - jak na podwórku - mam ochotę biec na pomoc bitemu przez zgraję..

Jak szczują, to znaczy że będą strzelać.

A amunicja coraz grubsza – teraz to jeszcze tylko „kryminalna obraza ludzi zamieszkujących najludniejszy region Polski”, za chwilę jednak będą chcieli starszego pana pozbawić praw publicznych, za np. nie kupowanie w „Biedronce”

Trwa konkurs,który pamiętam z dzieciństwa:

oto w „Wesołym Miasteczku”, nieszczęsny pracownik miasteczka wkładał głowę w otwór wycięty w dykcie, a zgraja prała do niego tortami z piany. Rzucić mógł każdy, kujon, debil i chuligan. Im mocniej trafił tym większym zanosiliśmy się rechotem.

Teraz obserwuję jak im bliżej rocznicy 10 kwietnia, tym bardziej histeryczny jest ton opowiadania o Jarosławie Kaczyńskim dominujący w mediach tzw „głównego nurtu”.

Śmiem twierdzić, że Jarosławem Kaczyńskim straszy się już dzieci, przynajmniej w nowointeligenckich domach.

Piszę o mediach „opowiadających” bowiem więcej to ma wspólnego z zaklinaniem rzeczywistości niż z rzetelnym relacjonowaniem faktów.

Dziennikarscy kibole zapluwają się na grupowych seansach nienawiści. Więcej zatem czerpią z kultu vodoo niż z doświadczeń inteligencji zamieszkającej chrześcijański kraj.

Jeśli jutro Jarosław Kaczyński stwierdzi, albo ktoś mu takie twierdzenie przypisze, że gwałciciele powinni siedzieć w więzieniu, to zaraz rozjazgota się chór medialistów i autorytetów wrzeszczący, że skoro w Polsce żyje kilkadziesiąt tysięcy gwałcicieli, to Kaczyński niecnie obraził kilkadziesiąt tysięcy Polaków i ich rodzin, a kto wie nawet czy nie ofiar.

Jeśli Kaczyński stwierdzi, że świeci słońce, to na kozetce Moniki Olejnik natychmiast zasiądzie specjalista od chorób skóry i wspólnie obwieszczą urbi et orbi, że słońce powoduje raka.

Technika znana od czasów towarzysza Szczepańskiego, ale jak widać mocno i zdrowo wpojona.

W połowie lat dziewięćdziesiątych, wraz z kilkoma kolegami, poszedłem na spotkanie zorganizowane w „Klubie Dziennikarzy pod Gruszką” w Krakowie. Przyciągnęła nas tam zabawna, jak nam się wówczas wydawało, i egzotyczna okoliczność.

W klubie występował nikomu nieznany, młody naukowiec ze Śląska – Jerzy Gorzelik, który miał opowiedzieć o ideach dopiero co założonego Ruchu Autonomii Śląska.

Przez godzinę nieźle bawiliśmy się wysłuchując absurdalnych pomysłów na temat Śląska.

Pan Gorzelik opowiadał rzeczy jak z kabaretu, krztusiliśmy się przeto śmiechem dyskretnie, aby - z grzeczności - nie parskać chichotem przybyszowi w twarz.

Raz tylko śmiech zamarł nam na ustach, gdy pan Gorzelik stwierdził, że „Polska zdewastowała Śląsk, a Powstania Śląskie były zupełnie niepotrzebną wojną domową”.

Poswarzyliśmy się z panem Gorzelikiem, ale nikt nie brał poważnie jego prowokujących rojeń.

Niestety czekały mnie dwa poważne zaskoczenia.

Po pierwsze pan Gorzelik, jak na maniaka (co najmniej) przystało nie ustał w głoszeniu swoich abstrakcyjnych (niestety jak się okazuje coraz mniej) pomysłów, a jeden z kolegów który wówczas tam mocno zżymał się na gorzelikowe rojenia, został dygnitarzem w obecnym rządzie i kilkukrotnie widziałem jego wypowiedzi na temat panagorzelikowego towarzystwa.

Ku memu zdumieniu dygnitarz ów, a wcześniej kolega wraz ze mną chichoczący nad gorzelikowymi andronami, srogo potępia Jarosława Kaczyńskiego w „śląskim temacie”.

Pawełku!, czyżbyś i ty, jak ten kibol „ze śniadania mistrzów” (jakaż skromność i pokora już w tytule) uznał, że furda ze Śląskiem, ważne by wypalić gorącym żelazem Kaczora?!

Pochodzę z Zakopanego, w latach drugiej wojny światowej działał u nas niejaki Wacław Krzeptowski, góral z dobrego rodu, postawny.

Przed wojną witał chlebem, solą i „krzesanym” prezydenta Ignacego Mościckiego wraz z małżonką, w czasie wojny tańczył dla Hansa Franka na Wawelu.

Wacław Krzeptowski zakładał na Podhalu „Goralenvolk” i usiłował wciskać góralom tzw „goralenkarte”. Jak tylko hitlerowcy uciekli spod Giewontu Wacunia powiesili sąsiedzi.

Dobrze, że nie było wtedy PiS – u, bo winni tego wstrętnego mordu byliby znani i dziś powszechnie potępieni. Jarosław Aleksander Kaczyński urodził się dopiero cztery lata później.

Podpowiadam zatem pani Moniczce, tak ochoczo rozmawiającej dziś z panem Kucem (tzem) o" pohańbionym przez Kaczyńskiego Śląsku" jako „wydojonej szkapie”, że jak się postara, to i na Podhalu znajdzie kogoś, kto dla koncernu ITI zgodzi się nawiązać do „europejskiej idei różnorodności nacji” (tak to dziś usłyszałem z telewizora) i odrodzi słuszny ruch góralski autorstwa Wacunia „Dyndały” Krzeptowskiego – na pohybel „księciu Mordoru” (określenie profesora Krasnodębskiego z mocnego i odważnego tekstu).

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka