Dwa lata temu wszyscy byliśmy WeAreN no.. może nie wszyscy.. może tylko wtajemniczeni, którzy chcieli być, mimo tego, że media unikały tematu jak ognia. Ten bardzo humanitarny przekaz spłycili potem Francuzi swoim JeSuisCharlie, którzy walkę o przetrwanie i życie, sprowadzili do solidarności z ludźmi, którzy swoimi prowokacjami doprowadzali do eskalacji nienawiści na tle religijnym. Je suis Charlie stało się komercyjnym produktem, który przybrał także postać pieniądza.. pod postacią koszulek, reklamówek, długopisów itd.
Takie czasy. Pieniądz rządzi.
Potem różne "We Are.." pojawiały się nawet w kabaretowych i co śmieszniejszych formach. Że suis (i tu jakieś nazwisko lub zwierzę lub przedmiot) by kogoś wyśmiać czy podeptać.
Takie czasy. Ludzie chcą krwi.
Jednak wczoraj, bez żadnego sensownego powodu, w PE pojawiło się jestemPolakiem. I mimo tego, że jest to zwrot bez żadnego znaczenia, że powstał tylko po to, by za pomocą Polski inni mogli ujadać na UE okazując "solidarność z Polską" (choć na kilometr capi fałszem i politycznym wykorzystywaniem sytuacji), mimo tego wszystkiego, to fałszywe jestem Polakiem zostało podchwycone radośnie przez spragnionych akceptacji Rodaków. Indyczą teraz, puszą się i stroszą pióra, jakby doznali szczególnego wyróżnienia, nie zdając sobie sprawy, że takich że słi.. czy łi ar.. codziennie jest pełno podczas debat w PE.
A tymczasem pierwotna wersja "We Are.." We Are Nazaren jest wciąż aktualna i wciąż aktualna tylko dla wtajemniczonych. Gdyż temat ten szybko się znudził mediom, a i reszta świata powtarzająca "jesteśmy.." jak mantrę, także potrzebuje tylko dopasowanej pod swój gust rozrywki.
Nie zaangażowania w poprawę losu innych.
Dziękuję za uwagę.
