zwyczajna kobieta zwyczajna kobieta
210
BLOG

W temacie imigrantów

zwyczajna kobieta zwyczajna kobieta Polityka Obserwuj notkę 0

„W temacie” imigrantów Merkel, niczym Kopacz, mówi raz tak, raz siak, jakby nie wiedziała, co mówi i po co. Może nie wie? Może też i za nią stoi ktoś „starszy i mądrzejszy”? Bo przecież trudno przyjąć, że ją – jak to się mówi – po prostu zaćmiło i ni stąd, ni zowąd jej kobiece serce drgnęło, więc otworzyła ramiona i granice, jak to kobieta, jak matka, jak E. Kopacz.

Każdy ma swoją żabę, która się go boi, i swojego zająca, przed którym ucieka. Merkel ma żabę w Brukseli, ale może też ma i zająca gdzieś bliżej siebie. Jeśli zaś tak, to co to za zając i ku czemu zmierza, przy czym to pierwsze wydaje mi się mniej znaczące (bo co za różnica – w końcu jak go zwał, tak go zwał) niż drugie.

Myślę sobie więc od tygodnia, o co też może mu chodzić i w jakim kierunku chce on, ten domniemany zając, ewentualnie pchnąć nasz stary i piękny mimo wszystko kontynent, a wraz z nim nasz kraj, „ten kraj”, co to go pani Premier kocha całym sercem, a pan Prezydent postponuje (ale to tylko na marginesie, bo w tym wypadku raczej bez znaczenia).

No i tak sobie wymyśliłam: Od czasu już niejakiego słychać na świecie, że ten i ów przyjrzawszy się bliżej, jak to wszystko działa, z coraz większą pilnością odczuwa potrzebę wycofania się z projektu Europy bez granic. Łatwiej jednak powiedzieć niż zrobić. No bo jak tu naraz pozamykać granice, kiedy wmawiało się wszystkim lemingom świata, że jest to źrenica demokracji i braterstwo ludów.

Tych źrenic jest naturalnie więcej – a to gender, a to pandy i białe tygrysy, a to klimat, a to, a sio, i tak dalej. One wszystkie mają to do siebie, że można dość łatwo jedne z nich czasowo wycofywać, inne wysuwać na miejsca priorytetowe, zależnie od bieżących potrzeb. Zamknięcie granic to jednak nie to samo. To już wymaga czegoś więcej niż konferencja, na której się wykreśli jakąś jednostkę chorobową ze spisu WHO, albo dopisze marchewkę do owoców.

Granice to jednak inna skala i widocznie na konferencji, ot, tak, załatwić to byłoby trudno. Tu już potrzeba podejścia systemowego, no i powód musi się rzucać w oczy znacznie wyraziściej niż ubytek lodu w lodowcu. Cóż może być lepszym do tego powodem niż zagrożenie nagłą śmiercią, wiszące nad głową jak uniesiona maczeta. To już nie kilka porwanych samolotów i dwa, choćby i ogromne, budynki wysadzone w powietrze. To jest groźba wysadzenia w powietrze całego kontynentu.

Za chwilę już nie tylko nikt nie zaprotestuje przeciw zamknięciu granic, ale wielkim głosem wszyscy będą się tego domagać. Jeszcze trochę obrazów starć na granicy Węgier, Chorwacji i gdzie zajdzie potrzeba, a z unijnych traktatów zostaną  paździerze. Czy zostanie Unia? Jeśli tak, to jaka? Trudno powiedzieć, znam takich, którzy od lat już wieszczą, że nie przetrwa roku 2020. Może tak, może nie, ja wiem jedno – przetrwają korporacje i banki, no i przetrwa zadłużenie poszczególnych krajów, również „tego”, naszego kraju.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka