Krzysztof Mądel Krzysztof Mądel
1757
BLOG

Logarytm Wojtyły

Krzysztof Mądel Krzysztof Mądel Rozmaitości Obserwuj notkę 38

Wiele innych znaków, których nie zapisano w tej książce, uczynił Jezus wobec uczniów. Te zaś zapisano, abyście wierzyli, że Jezus jest Mesjaszem, Synem Bożym (J 19, 30-31).

 

Nie było żadnych przygotowań do tej beatyfikacji i po niej żadnych cudów duszpasterskich nie będzie. Starym zwyczajem robotę za wszystkich wykonał jeden Wojtyła. W co wrażliwszych głowach przypomniał stare dzieje, pielgrzymki, msze, spotkania, żeby wszyscy umieli go znaleźć w nowym mieszkaniu. Ale czy znajdą?

Kilka lat temu namówiłem nieodżałowanego prof. Stefana Swieżawskiego na rozmowę o związkach między szkołami myślenia a modlitwą. Profesor nie chciał się zgodzić, podejrzewał, że rozmowa będzie bardzo osobista, ale kiedy w końcu przystał na wywiad, dość szybko przeszliśmy od średniowiecza, w którym się specjalizował, do czasów współczesnych i spraw rodzinnych. Swieżawski wierzył w obiektywny ład, wierzył, że porządek instytucjonalny silnie wpływa na podmiot, a kościelna liturgia i sakramenty silniej zmieniają osobę niż indywidualne westchnienia czy improwizacje. Karol Wojtyła, przyjaciel rodziny, którego swego czasu ściągnął z wykładami na KUL i którego pożegnał tuż przed konklawe w mieszkaniu przy Dobrej, był dla niego uosobieniem obiektywnego ładu. Pokartezjański podmiot, w oczach Swieżawskiego rozbity, obolały i skupiony na sobie tak, że wręcz niezdolny dotrzeć do drugiego podmiotu, potrzebował tego ładu, więc sędziwy profesor z zapartym tchem śledził pontyfikat swego młodszego kolegi, człowieka jak kryształ, który potrafił porozumieć się z każdym, nigdy przy tym nie tracąc z oczu obiektywnego ładu wartości. Biskup Wojtyła zapewne odnajdował ten sam ład w pismach i w osobie Swieżawskiego. „Rozmawiali czasem do jedenastej w nocy”, wyjaśniła żona profesora, usłyszawszy, że mówimy o Papieżu.

Po beatyfikacji powinniśmy uważnej przyjrzeć się jego życiu sprzed czasu pontyfikatu, bo to tam biją źródła jego świętości. Jednym z nich był na pewno dom państwa Swieżawskich. Wieloletnia przyjaźń z profesorem ułatwiła mu swobodne funkcjonowanie w świcie europejskiej nauki, z którego polscy duchowni zostali brutalnie wypchnięci przez władze PRL już na początku lat 50., ale dla przyszłości Karola Wojtyły ważniejsze są chyba źródła wcześniejsze, te z rodzinnego domu, z Wadowic, z przedwojennego Krakowa, bo to one ukształtowały jego osobowość. Późniejsza praca w kamieniołomie, życie świeckie kleryka-robotnika, studenta zakazanych kompletów, aktora zakazanego teatru, sodalisa zakazanej sodalicji mariańskiej to tylko wstęp do tej samodzielności, jaką mogła mu dać jedynie stała praca nad sobą, serdeczna rozmowa z Bogiem i najbliższymi, których Bóg tak szybko mu zabierał.

Dzisiejszej Polsce potrzebna jest biografia Karola Wojtyły opisująca nie powszechnie znane fakty, ale wybory moralne, ich źródła, skutki oraz cenę, jaką wtedy trzeba było za nie zapłacić. Po dwudziestu z górą latach wolności nasze licea wciąż nie potrafią uczyć literatury tak, żeby uczeń sam chwytał chętnie za pióro, stawał się dramaturgiem lub poetą, bez żadnych kompleksów uczył się Sofoklesa na deskach teatru, a Szekspira powtarzał w garderobie, tuż przed wyjściem na scenę, a nie w maju, tuż przed dzwonkiem, lub po oblanym egzaminie.

Radość czytania i radość tworzenia, których mały Karol Wojtyła zaznał już w Wadowicach, a którą potem rozwinął w wojennym teatrze, mimo, iż groził mu za to co najmniej Oświęcim, dzisiaj prawie się nie zjawia w naszych szkołach. Dyrektorzy teatrów oddaliby za nią pół królestwa, uczelnie, wydawcy i ambitne firmy brałyby ją, gdyby mogły, garściami, a urzędy patentowe, zwłaszcza gdyby działały sprawniej, gotowe za nią każdego ozłocić, niestety, jak jej nie było w PRL, tak jej wciąż nie ma, jakby jakiś złośliwy demon wciąż nie pozwalał dzieciom i ich nauczycielom wybierać dobrze i szybko upewniać się, że tworząc, wybrali najlepiej.

Logarytm Wojtyły istniał. To wiemy dzięki beatyfikacji. Ten, kto go odgadnie, będzie miał patent na lepsze życie dla siebie, bo z Bogiem i dla innych.

„Dziennik Polski” 30 kwietnia–1 maja 2011.

Strona domowa

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości