http://pl.wikipedia.org/wiki/Plik:Meczennicy_Sandomierscy.jpg
http://pl.wikipedia.org/wiki/Plik:Meczennicy_Sandomierscy.jpg
Momotoro Momotoro
516
BLOG

bł. Sadok i jego błogosławieni towarzysze

Momotoro Momotoro Religia Obserwuj temat Obserwuj notkę 4

Pierwsza historyczna wzmianka umieszcza Sadoka w 1221 r. w Bolonii, gdzie miała miejsce kapituła generalna zakonu św. Dominika Guzmana. Nie wiadomo, ile miał lat ani skąd pochodził (dalsze jego losy świadczą, że mógł pochodzić z Polski lub Węgier: jeśli z Polski to byłby pierwszym dominikaninem z naszego kraju…). Studiował (choć i to nie jest pewne) w Bolonii i tam wstąpił w szeregi zakonu dominikańskiego. Z Bolonii Dominik wysłał Sadoka, jako pomocnika Pawła Węgierskiego, na Węgry, do Lorch, dla założenia nowej prowincji, oraz nawrócenia Kumanów. W 1221 r., przez północne Włochy, Tyrol i górną Austrię dostał się do celu. Przez wiele lat głosił Ewangelię pogańskim Kumanom. Był też przeorem w Zagrzebiu i prawdopodobnie w Agram. Jego cicha, wytrwała praca nie utrwaliła się jednakże na kartach historii – przypuszcza się tylko, że jego cechy osobiste (pokora, rozwaga, etc.) i charakter zadań (który daje się odczytać z historii wspomnianego Pawła Węgierskiego, czy też św. Hiacynty i bł. Czesława) predestynowały go do pracy z młodszymi braćmi w powołaniu i kandydatami do zakonu. Na łamy wielkiej historii wkroczył ponownie dopiero zimą roku 1259/1260, w Sandomierzu, jako przeor konwentu i kościoła św. Jakuba. Jak i kiedy się tam z nalazł – nie wiadomo, ale musiał przebywać tam, i w Polsce generalnie, już od pewnego czasu. Inaczej trudno byłoby zrozumień ostatnie chwile życia błogosławionego… Jak wcześniej uniknął losu Pawła Węgierskiego i wielu innych braci dominikańskich, zamordowanych w latach 1240-41 przez hordy tatarskie, nie wiadomo. Ale w 1260 r. Polska stała się celem drugiego najazdu Tatarów. Po raz kolejny mordercze wojska mongolskie najechały kraje ruskie i zdobyły Lublin, pozostawiając za sobą tylko pożogi i zgliszcza. Pod dowództwem Nogaja i Telebogi zaatakowali też Sandomierz. W przeddzień ostatecznego - jak się okazało - szturmu (wg Abrahama Bzowskiego (zm. 1637), który opierać się miał na „bardzo starożytnych rocznikach i na najstarszych rękopisach”) w kościele św. Jakuba w trakcie modlitw po jutrzni kleryk miał odczytywać imiona świętych męczenników. Nagle zdumiony przeczytał łac. „Sandomiriae, passio quadraginta novem martyrum” („w Sandomierzu – 49 męczenników”). Przeor Sadok wziął księgę i oczom jego ukazał się zapisany złotymi literami tekst odczytany przez kleryka. Po czym zapis znikł… A w kościele było 49 braci (16 księży, 3 diakonów, 4 subdiakonów, 8-9 z niższymi święceniami, 9-10 studentów, 4 w nowicjacie i 3 braci świeckich)… Sadok miał wtedy powiedzieć: „Bolesne to jest upomnienie, bracia, dawca żywota przez śmierć pewnie nas już wzywa do życia nieśmiertelnego. Niechaj Pan przebaczy tę zbrodnię poganom, gdyż oni jeszcze światła ewangelii nie znają. Może też to nasze męczeństwo zbawi naród polski, i Wszechmocny spojrzy łaskawem okiem na tę ziemię, na której jego wierne dziatki krew przelewają, zasłaniając swem i piersiami inne narody”. Było to przygotowaniem współbraci do męczeństwa. Dwa dni później Tatarzy wywabili podstępnie przywódców upartego miasta, pod pretekstem rozmów pokojowych, po czym ich aresztowali (ten sam manewr, 7 wieków później, powtórzyli Sowieci aresztując w 1945 r. przywódców polskiego państwa podziemnego…). Miasto, pozbawione przywódców, zajęto gwałtownym szturmem, splądrowano a mieszkańców wyrżnięto. Ulice płynąć miały krwią. Tych, którzy przeżyli pierwszą część rzezi, zapędzono nad brzeg Wisły i zagnano w odmęty… Znane są imiona i piastowane urzędy 49 towarzyszy zamkniętych w kościele św. Jakuba. Przez dwa dni, gdy opisany wyżej znak ogłosił im nadchodzące męczeństwo, modlili się i śpiewali pieśni Matce Bożej Najwyższemu Bogu. Gdy Tatarzy wpadli do kościoła zakonnicy po zakończeniu komplety śpiewali właśnie w procesji Salve Regina i z Matką Bożą na ustach zostali zamordowani, a ich krew „użyźniła … ziemię”. Na pamiątkę dominikanie do dziś w godzinie śmierci śpiewają odchodzącym współbraciom ciche Salve Regina, a polscy bracia noszą czerwone pasy… Kult męczenników sandomierskich rozpoczął się zaraz po ich śmierci. Zanotowano wizje Matki Bożej otwierającej bramy niebieskie męczennikom sandomierskim. Mówiono również o 49 gwiazdach, które rozświetlać miały kościół, gdzie zginęli bracia dominikańscy… W 1295 r. Bonifacy VIII polecił, aby w dniu 2 czerwca Kościół w Polsce obchodził pamiątkę męczenników sandomierskich. W XIV w. w kościele św. Jakuba wystawiono osobną kaplicę ku ich czci. Aleksander IV udzielił wszystkim, którzy nawiedzają kościoły w Sandomierzu w dniu 2 czerwca odpustu zupełnego (identycznego jak pielgrzymom w kościele św. Marii Męczenników w Rzymie). Dopiero jednak w 1807 r. Pius VII zezwolił na kult publiczny. Pamięć o miejscu pochówku męczenników rozpłynęła się i zaginęła. Ale w 1959 r. na terenie klasztoru św. Jakuba prof. Sarama znalazł mogiłę, a w niej ok. 330 szkieletów osób różnego rodzaju wieku i płci. Znaleziono przy nich groty i strzały, a także klamry od pasów, co by wskazywało na zakonników… „Imiona pomordowanych zakonników, według tradycyi klasztornej, miały być następujące: Sadok przeor, Paweł wikary, Malachijasz kaznodzieja, Piotr furtyan, Andrzej jałmużnik, Jakób magister nowicyuszów, Abel syndyk, Szymon penitencyaryusz, Klemens, Barnabasz, Elijasz, Bartłomiej, Łukasz, Mateusz, Jan, Barnabasz, Filip, Joachim dyakon, Józef dyakon, Stefan dyakon. Subdyakoni: Mojżesz, Abraham, Bazyli. Klerycy: Dawid, Aaron, Benedykt, Onufry, Dominik, Michał, Maciej, Maurus, Tymoteusz, Gordyan, Felicyan, Marek, Jan, Gierwazy, Krzysztof, Donatus, Medardus, Walenty. Nowicyusze: Daniel, Makary, Rafał, Izajasz, Cyryl, Hieronim i organista Tomasz. Tym porządkiem wypisane są ich imiona w kaplicy na ich cześć w kościele św. Jakóba w późniejszym czasie wystawionej"

za:http://www.swzygmunt.knc.pl/SAINTs/HTMs/0602blSADOCandCOMPANIONSmartyrs01.htm

Męczennicy sandomierscy
W noc poprzedzającą rzeź klasztoru błogosławiony przeor Sadok, otoczony pobożną gromadką braci, przebywał w kościele św. Jakuba w Sandomierzu, aby odśpiewać jutrznię. Zgodnie z pradawnym zwyczajem zakonnym brat nowicjusz przystąpił do odczytania listy męczenników, jaka przypadała na następny dzień. Nagle widzi wypisane złotymi okrągłymi zgłoskami takie oto słowa: "W Sandomierzu, męczeństwo czterdziestu dziewięciu męczenników". Ogarnęła go wątpliwość: przeczytać czy pominąć milczeniem? Odrzucił wszakże lęk i dźwięcznym, choć drżącym głosem odśpiewał złotą zapowiedź. Zdumiał się Sadok niesłychanym czytaniem, a pozostali bracia zesztywnieli, słysząc wyjąkaną, niemogącą wyjść z gardła, ale przecież zrozumiałą zapowiedź nowicjusza. Przeor pragnie zobaczyć czytanie, tak samo pozostali, niezmiernie przestraszeni zakonnicy. Nowicjusz podaje księgę, wszakże złote litery, które mówiły o Sandomierzu, zniknęły.  Powiada Sadok: "Bracia, to jest przestroga od Boga! Z nieba został zesłany ten napis i nie na próżno zauważyły go oczy niewinnego chłopca. Nie w powietrze wypowiedziało te słowa jąkające się dziecko, lecz abyśmy je usłyszeli. To Pan życia i śmierci zaprasza nas do nieśmiertelności! Chodźmy więc bez wahania za Tym, który nas wzywa, choćby przez obosieczne miecze! Cóż z tego, że Tatar zabierze nam życie? Jakie życie? Przemijające, narażone na upadki, pełne różnorakich niebezpieczeństw. Że zada nam okrutną śmierć? Ale przecież wśród fal tego świata ona jest dla nas portem, do którego trzeba zmierzać wszystkimi żaglami. Ona otwiera nam drogę do chwały życia wiecznego. Niech każdy zajmie się teraz swoją duszą, bracia, a jeśli jakieś wady do was przylgnęły, wyrzućcie je i przebłagajcie świętą pokutą. Wzmocnijcie ducha Najsłodszym Wiatykiem, bo już wkrótce wejdziemy do niebieskiego Królestwa, w którym nas czeka szczęście bez granic. Zostaliście przyozdobieni obietnicą wiecznej chwały, niech więc wasze piersi będą gotowe na wszelkie razy, a wasze szyje na strzały. Trzeba nam umrzeć. Uczyńmy to ochoczo. Za te święte ołtarze, ze te obrazy Chrystusa i Najświętszej Bogurodzicy, za tę bezkrwawą żywą Ofiarę — przez cierpliwość okażmy nasze męstwo!". Bracia, ożywieni zapowiedzią z nieba, cały czas, jaki im pozostał, poświęcili przygotowaniom na przyjście Wielkiego Boga. Wzdychali z głębi serca: "Ach, kiedy nadejdzie ta upragniona godzina, aby nas zabrać z ziemi i oddać niebu? Szczęśliwi jesteśmy i słodkie te miecze, które nas zaniosą do wspólnoty duchów błogosławionych. Najsłodszy Jezu oraz Słodka Nadziejo Wzdychających, Maryjo, kiedyż się to stanie? Pozabijają nas czy może pozostawią bez szkody? Biada nam, bo nasze przebywanie na tej ziemi się przedłuża". Zaświeciło im wreszcie upragnione słońce i nadszedł dzień, w którym miały się rozwiązać ziemskie więzy, aby mogli opuścić ten padół. Okrutni Scytowie przeprawili się przez Wisłę i zaczęli pustoszyć Sandomierz. Część ich — a byli to wyjątkowi okrutnicy — wpadła do kościoła św. Jakuba. Krwawe te bestie zastają pasterza Sadoka wraz z pobożną owczarnią braci na środku kościoła, jak Matce Miłosierdzia śpiewali słodko na swój zgon pieśń "Witaj, Królowo". Z barbarzyńskim okrucieństwem pozabijali wszystkich, bez żadnej różnicy. Przerwaną przez śmierć pieśń do Bogurodzicy Dziewicy śpiewają dalej, idąc do nieba, a ich głosy zlewają się z sobą tak słodko, że głosy śmiertelników nigdy nie potrafiłyby tak zaśpiewać. Słysząc to, jeden brat, który się ukrył na strychu kościoła, natychmiast zeskoczył, oddał się na zabicie mieczem okrutnych Scytów i przyłączył do braci idących do nieba, którzy śpiewali Twoją pieśń, o Najświętsza Dziewico!

za:http://dominikanie.pl/legendy.php?news_id=37&news_page=1

Puneta:
"A kiedy trzeba - na śmierć idą po kolei, /Jak kamienie przez Boga rzucane na szaniec!" - szaniec naszej wiary.

Momotoro
O mnie Momotoro

Najcześciej mówią mi Wodek. Nie jest to błąd, że nie napisałem "ł". Trudno inaczej zdrobnić imię Wodzisław:). Urodziłem się kilka dni przed zakończeniem stanu wojennego. Z lat 80' nic szczególnego nie pamiętam, a z 90' szkołę podstawową i kawałek technikum. Dojrzewanie i studia to już poprzednia dekada. Po 10 kwietnia 2010 roku zmieniło się bardzo wiele nie tylko do okoła mnie, ale także i we mnie.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo