ogród-bazylika-barokowy klasztor dominikański (Dom Pielgrzyma)
ogród-bazylika-barokowy klasztor dominikański (Dom Pielgrzyma)
rozanystok rozanystok
228
BLOG

O niesłomianym ogniu

rozanystok rozanystok Rozmaitości Obserwuj notkę 2

Słomiany ogień - tak można z dużą dozą trafności opisać podejście wielu naszych wychowanków do stawianych przed nimi zadań, obowiązków czy nawet możliwości oferowanych przez nasz, nietypowy przecież ośrodek.

I nic dziwnego, bo ci chłopcy nie dlatego trafiają do naszego ośrodka, że są wzorowymi, a nawet dobrymi uczniami, którzy pilnie i systematycznie uczą się tego, co twórcy programów nauczania wymyślili, ale z zupełnie innych przyczyn.

Między innymi i z takich, że trudno im się skupić nad powierzonym im zadaniem, szczególnie wtedy, gdy to zadanie wydaje im się (albo realnie jest) trudnym, wymagającym wysiłku czy dłuższego niż chwila skupienia.

Dlatego też każdy przypadek zaangażowania się przez wychowanka w jakąś aktywność - czy to będzie sport, hobby, czy też nauka czegokolwiek, jest (wspólnym) sukcesem.

Znudzenie powoduje bowiem naturalną potrzebę szukania czegoś interesującego, a tu łatwo o przykre w skutkach pobłądzenie, szczególnie, gdy się ma naście lat.

W tym roku Festiwal był w nieco innej formule niż dotychczas, ale tak jak w poprzednich latach dostarczył naszym wychowankom okazji do rozbudzenia w sobie zainteresowań.
Jak zwykle okazje te były niestandardowe, szczególnie jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że rzecz dzieje się w maleńkiej, podlaskiej wiosce.

Z sali teatralnej mieszczącej się w pochodzącym z 19 wieku, a wbudowanym przez zaborców w barokowy, dominikański kompleks dawnym klasztorze prawosławnym, dochodzi hałas, a nawet – łoskot.

Mury grube, ale ponieważ jest gorąco, z otwartych okien wylewa się sekwencja metalicznych brzęknięć, głuchych jakby kopnięć, soczystych uderzeń, przeplatanych dźwiękami gitar prowadzącej i basowej.

Trwa próba.

Próba jest nietypowa także i ze względu na uczestników.

Dwie efektowne, młode kobiety, jakiś ozdobiony dredami młody człowiek zgrywają się z perkusistą, którym jest jeden z naszych wychowanków.
Krępy, z niewielką, ale wyraźną blizną na ogolonej na łyso głowie, uczy się grać na perkusji,

Cóż w tym trudnego, ktoś zapyta?

No, nie wiem, wystarczy tylko sobie skojarzyć prosty fakt, że na perkusji gra się obiema rękami i obiema nogami.
Bębnów jest i 5, do tego talerze – sporo tego.

Pierwszego dnia jest tylko hałas.
Żeby nie peszyć, nie zagaduję nikogo. Ot, pokręciłem się chwilę po sali niby patrząc na ustawienie krzesełek.

Następnego dnia coś jakby bardziej przypominającego grę na perkusji było słychać, ale ciągle tylko przypominającego.

Dopiero trzeciego dnia prosty, ale w miarę poprawny rytm towarzyszy gitarzystom.

Nasz perkusista próbuje dotrzymać gitarze kroku. Co jakiś czas jedna z kobiet podchodzi i coś poprawia, demonstruje.
Kiedy jest jakaś przerwa na łyk wody, ten z dredami siada do perkusji i …... doskonała akustyka sali odwdzięcza się kaskadami wyraźnych, choć niebywale (chciałem już napisać piekielnie) szybkich uderzeń.

No tak – zawodowiec.

Ale chłopak ćwiczy uporczywie swoją sekwencję uderzeń, jakby od tego zależała jego promocja do następnej klasy (a nie zależy).

Chwilę rozmawiamy. Pytam, jak z formą – uśmiecha się i odpowiada, że dobrze, tylko te nadgarstki bolą.
Ano tak – na bębnach nie gra się „grabiami”, czyli z całej ręki, tylko z nadgarstka. A pałka musi się odbijać (nie być wbijana).

Nic zatem dziwnego, że bolą.

Pytam czy robi okłady z lodu (w kuchni są zamrażarki). Odpowiada, że wystarcza mu chłodzenie... zimną wodą. Ot – twardziel.

Czwartego dnia jest finał Festiwalu. Swoje 5 minut ma też zespół, w którym za perkusją zasiadł nasz chłopak.

Czy grał jak zawodowiec?
Oczywiście, że nie.

Czy się skompromitował swoją grą?

Oczywiście, że nie.

Nie wysypał się, a koledzy i publika bili brawo, bo kilkunastosekundową solówkę wykrzesał z siebie z całych sił.

Czy będzie kiedyś perkusistą? Nie wiem.
Może i nie.
Ale przez te 4 dni przeszedł udanie drogę od zupełnego nowicjusza po … bardzo początkującego, ale za to od razu na szerokich wodach, perkusistę.

Nie wstydził się, że jest zielony.
Zawziął się, nie spękał, nie odpuścił mimo obolałych, nienawykłych do tego specyficznego ruchu nadgarstków.

Czy mu się to kiedyś w życiu przyda?

Z pewnością nie zaszkodzi, a może i pomóc, bo na własnej skórze przekonał się, że nawet tak ekstrawaganckie wydawałoby się zadanie, jak opanowanie podstaw gry na perkusji nie jest czymś ponad siły.
To może i z tabliczką mnożenia da sobie radę.


 

Zobacz galerię zdjęć:

bez granic :-)
bez granic :-) bazylika i barokowy klasztor dominikański (Dom Pielgrzyma) wieczorem nasz perkusista ćwiczy widok  przez ogrodowe paprocie na bazylikę profesjonalista tłumaczy widok przez ogrodowe róże na bazylikę przerwa w ćwiczeniach nasz perkusista w akcji chwila relaksu bazylika
rozanystok
O mnie rozanystok

DUCHOWI SYNOWIE ŚW. JANA BOSKO - OJCA I NAUCZYCIELA MŁODZIEŻY

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości