Mój wnuczek czwartoklasista interesuje się głownie piłką nożną, ma tu nawet spore osiągnięcia i półkę pełną pucharów - ale zgłosił się do mnie o wyjaśnienie w sprawie w której jestem – dla niego – autorytetem na równi ze swoją (latającą..) mamą. No bo – mówi – w klasie ostatnio znowu zaczynają dzieciaki powtarzać zasłyszane pewnie w domach duby smoleńskie..
-że taki olbrzymi mocny samolot nie mógł rozbić się o brzózkę.…
- że nie mógłby wykonać beczki bo nie było miejsca..…
- że jak by stracił część skrzydła to by zaraz spadł…
Itd. itp. - całe spektrum bredni produkowanych przez ‘zespoły’, „konferencje’, nawiedzonych naukawców, brukowe pisemka i „niepokorne” stacje RTV
Więc mu tłumaczyłem do obopólnego znudzenia,
że samolot się o brzozę nie rozbił, tylko uszkodził bardzo delikatny i bardzo ważny fragment,
że beczkę mógł wykonać, bo to nie stało się natychmiast, tylko w czasie JESZCZE trwającego oddalania się od gruntu..
że na początku samolot nie spadł, bo siły nośnej miał nadmiar, pasażerów wciskało w siedzenia siłą 1/3 wagi ciał, ubytek był nieznaczny.
- i tak dalej, dłuuuugo…
Wnuczek to wszystko - tak mniemam – zrozumiał lepiej niż specjaliści rodem z Polonii Amerykańskiej, reimportowani przez Zespół i Konferencje (a teraz, niestety fatalnie z punktu widzenia powagi Naszego Państwa – przez państwową instytucję))
Zrozumiał tak, że bez mojej inicjatywy i udziału wykonał (chyba w Power Poincie) te rysunki, które tu załączam.
Uwagi na rysunkach też są w zasadzie jego autorstwa, ja tylko trochę przeredagowałem
Komentarze