Obłok Obłok
291
BLOG

Konserwatyzm plebejski

Obłok Obłok Polityka Obserwuj notkę 7

Konserwatyzm plebejski jest założeniem ideowym dla zjawiska społecznego, które z pewnym przekąsem można nazwać prawicowym proletariatem. W XX wieku doszło do fundamentalnych przemian cywilizacyjnych, w następstwie których gruntownie zmieniła się pozycja jednostki w systemie społecznym. Dlatego podstawy systemów oparte na XVIII- i XIX-wiecznych wizjach ładu (lub konfliktu) społecznego ulegały i ulegają naturalnym przewartościowaniom i re-definicjom. Idee nie wytrzymują naporu przemian materii.

Przede wszystkim w nowoczesnych społeczeństwach różnice pomiędzy poszczególnymi grupami (warstwami, klasami) ulegają zatarciom lub tracą wyrazistość, a elity władzy unikają ostentacyjnego demonstrowania odrębności od zarządzanej części społeczeństwa.

Zresztą sam ład społeczny ma wynikać nie tyle z bezpośredniego zarządzania grupami społecznymi, a raczej na stwarzaniu warunków do rozwoju indywidualnych aspiracji jednostki w obrębie wolności obywatelskich i modeli konsumpcyjnych. O ile pakiet wolności obywatelskich jest pochodną ideologii i swoim zarysie (choć nie zawsze w praktyce) jest ustalony, to modele konsumpcyjne są produktem technologicznego postępu cywilizacji i ulegają nieustannemu rozwoju i przekształceniom.

Weźmy rynek przekazu i konsumpcji słowa (informacji). Przez wieki był związany z materialnym nośnikiem (papierem) i podstawową barierą uczestniczenia (oprócz dostępności nośnika) była umiejętność czytania. W epoce Oświecenia pojawił się ideał powszechnej edukacji, co otwierało perspektywy powszechnego czytelnictwa literatury i prasy oraz upowszechniało indywidualną, zdalną wymianę informacji w drodze korespondencji pocztowej. Kolejnymi etapami na ścieżce wymiany indywidualnej był telegraf i telefonia oraz fotografia jako obraz, zaś w przekazie powszechnym radio, kinematografia i telewizja. Na przestrzeni od połowy XIX do połowy XX wieku model konsumpcji informacji przeszedł gruntowne przeobrażenie, by pod koniec ubiegłego stulecia wejść w całkiem nową fazę – internet.

Internet - wraz z ogólną dostępnością przyrządów do rejestrowania dźwięku i obrazu – stworzył całkiem nowy model konsumpcji informacji, bo każdy na tym rynku może być jej producentem w wymiarze powszechnym i w dowolnym medium (na nieograniczonym obszarze geograficznym i kulturowym), oraz specyfikować swój własny odbiór informacji, niezależnie od starań jej nadawców.

Taka indywidualizacja stwarza nowe możliwość interakcji (wzajemnego oddziaływania) jednostek w przestrzeni ogólnej, bez względu na pochodzenie społeczne, status majątkowy, wykształcenie czy stosunek do środków produkcji, wyznanie, poglądy polityczne – na nieograniczonej liczbie płaszczyzn społecznościowych, niezależnych od granic czy oddziaływań instytucji państwowych. (Oczywiście są tu instytucjonalne inspiracje lub filtry, jednak biegli i chętni do tego internauci łatwo je mogą wychwycić).

Na progu XXI wieku każdy może zupełnie indywidualnie spenetrować wszelkie informacje o całym świecie – a skutek, czyli syntetyczny obraz, jest zależny wyłącznie od jego osobistych właściwości.

Właśnie dlatego orędownicy społeczeństw otwartych, oraz te elity władzy, które siłę swojego oddziaływania kształtują w oparciu o reguły społeczeństwa otwartego i konsumpcyjnego nie operują ideologiami w wymiarze innym niż bazowe aspekty demokracji, prawa obywatelskie, ogólny humanizm i wielokulturowość. Mechanika rozwoju społecznego nie stanowi przedmiotu ich szczególnego zainteresowania, a już na pewno odrzucają marksistowskie i post-marksistowskie założenia, że źródłem i motorem postępu są różnice i konflikty społeczne.

Współczesne społeczeństwo otwarte ma być konglomeratem indywidualnych aspiracji w ramach modeli konsumpcyjnych – cyklistów obok piechurów i automobilistów, miłośników rocka obok bywalców opery, obieżyświatów obok domatorów, alpinistów obok pływaków, miłośników historii obok wielbicieli science fiction – co tylko się komu żywnie podoba. Podobnie nieistotny jest światopogląd czy obyczaje tego lub owego obywatela, byle się mieściły w prawie, a poszczególne jednostki czy grupy nie generowały konfliktów na tle wzajemnych różnic (zasada wzajemnej tolerancji).

To ogromna dowolność bazowej tożsamości społecznej ma tylko jedną wadę – nie daje „uchwytu politycznego” do obywatela, a taki by się przydał elitom władzy dla wymuszenia decyzji wyborczych, które są podstawą otwartej demokracji. Apolityczne i zindywidualizowane ideowo społeczeństwo konsumpcyjne jest wygodne dla elit rządzących, bo w istocie społeczne obowiązki władzy są nijakie – jej głównym zmartwieniem jest takie udrożnianie procesów ekonomicznych i gospodarczych, by każdy obywatel znalazł na półkach coś, co zaspokoi jego aspiracje stosownie do akuratnego statusu materialnego. Jedynym ideologicznym zadaniem władz państwa o społeczeństwie otwartym jest przekonanie obywateli do słuszności zasady „jak sobie pościelisz tak się wyśpisz” - z mniejszym lub większym dodatkiem wrażliwości socjalnej państwa w zakresie zapewnienia minimum egzystencji.

Począwszy od pewnego poziomu nasycenia dobrami cywilizacyjnymi, dostępnymi w ofercie powszechnej, wybory polityczne czy ideologiczne są wisienką na torcie życia codziennego – dodajmy wisienką raczej dekoracyjną, nieistotną dla smaku czy pożywności samego tortu.

Od pewnego czasu elity władzy rządzące takimi dostatnimi społeczeństwami nie mają za bardzo czym się wzajemnie różnicować w zabiegach o głosy wyborców – ich kampanie wyborcze są konfrontacją wizerunków publicznych poszczególnych postaci partyjnych. Wizerunki są kreowane przez specjalistów od marketingu i polegają konsumenckim regułom wyboru. W tych warunkach istotnym czynnikiem jest promocja i reklama. Te kosztowne zabiegi wiążą elity władzy z establishmentem świata finansów i gospodarki.

Jest to powiązanie obustronnie korzystne, przy okazji pożyteczne społecznie. Politycy dostają poparcie ze strony sektora gospodarczego w zamian za wspomniane udrożnianie ich ekspansji rynkowej (a także w sektor wydatków budżetowych). Skutkiem ekspansji rynkowej jest stałe uzupełnianie oferty konsumpcyjnej, czyli utrzymanie społeczeństwa w dotychczasowym bycie, lecz w stale zwiększanym wachlarzu ofert na półkach sklepowych. Rzecz jasna powiązania określonego obozu elity politycznej dotyczą określonego obozu establishmentu gospodarczego – zatem długie rządy jednej opcji politycznej wzmacniają jej odpowiednik gospodarczy, a osłabiają potencjał plutokracji „opozycyjnej.”

Dlatego marginalizowana część elit gospodarczych wymaga od „swoich” partii nowych bodźców politycznego oddziaływania na społeczeństwo – bo nie ma forsy na pojedynek medialny z dotychczasowymi tytanami. W niektórych przypadkach taki „opozycyjny” kompleks gospodarczy wstawia w ramy „swojej” partii całkiem nowe twarze (Trump), a w skrajnych tworzy nowe inicjatywy polityczne. Nie wszędzie to zjawisko jest tak kluczowe jak w czasie ostatnich wyborów prezydenckich w USA, nie wszędzie też kompleks gospodarczy jest podzielony równolegle do podziału partyjnego (Niemcy), ale w zasadzie wszędzie jakaś grupa gospodarcza szuka przełożenia na polityków, choćby mniejszej partii, z rokowaniami na koalicję i stamtąd na dostęp do rządzącego aparatu gospodarczo-politycznego.

Gdyby brać pod uwagę trendy polityczne ostatnich dziesięcioleci w szerszej skali, to w krajach o otwartych społeczeństwach dominowały opcje socjal-liberalne, powiązane z biznesem globalnym ( przez lokalne przedstawicielstwa gospodarcze). Utworzył się zatem dość zakonserwowany układ światowy, oparty o procesy integracyjne (UE) i trend zastępowania paktów militarno-politycznych umowami handlowymi (TTIP) – zwany przez niektórych, ni z gruszki ni z pietruszki, globalnym lewactwem.

Pozostające poza tym układem siły ekonomiczne (gospodarcze) poszukiwały nośnej alternatywy politycznej, furtki, przez którą mogą wejść do gry na głównej scenie – nie tylko w poszczególnych krajach, ale w wymiarze światowym. Taki w miarę kompleksowy pomysł polityczny powstał w USA pod hasłem alt right – alternatywna prawica. Rzecz jasna nie ma to tam twardego zrębu programowego i funkcjonuje głównie w rzeczywistości forów społecznościowych i portali informacyjnych – zgodnie z nowymi trendami informacyjnymi. Jest to narzędzie operacji na mentalności potencjalnych odbiorców. Zrąb hasłowy jest tradycyjnie konserwatywny – rodzina, ojczyzna, religia, obyczaj, kultura białego człowieka jako wartości pozytywne, a do tego dochodzi zestaw zjawisk wrogich, do zwalczania – islamizm, imigracja, aborcja, poprawność polityczna i elity. Dość charakterystyczny jest rodzaj antysemityzmu środowisk alt right. Pojawiał się w memach – ale raczej jako element walki z „zażydzonymi” elitami demokratów, ale już antyislamizm jest jakby mentalnym zastępstwem antysemityzmu na poziomie zwykłego obywatela – bo Żyd jako taki jest naturalnie białym człowiekiem, a Izrael państwem całkiem OK. Diabłu świeczkę, bogu ogarek, bo potrzebny jest tani „uchwyt polityczny”, zakotwiczony w rozmaitych uprzedzeniach i stereotypach.

W każdym razie alt right jest pomysłem na zaangażowanie społeczeństwa w walkę wyborczą, ale też wskazaniem, że jego eksponent będzie walczył! Z tym czy tamtym , o to lub sio – ale walczył. Tradycyjny aspekt prawicy, czyli reforma przeprowadzana przez odpowiedzialne elity, został odrzucony – na rzecz neomarksistowskiej koncepcji walki wewnątrz społeczeństwa - jako drogi postępu.

Dość powierzchowne, oparte głównie na memach, prezentowanie zbioru i sensu wartości alt right nadaje temu wszystkiemu wymiar mocno populistyczny, czy jak kto woli, sytuuje ideologię alt right w kategorii konserwatyzmu plebejskiego, pozbawionego głębszego podłoża intelektualnego czy duchowego. Masz tu chłopie coś do wspierania i coś do oplucia, a wszystkiemu winne elity, które sprowadzają cię do roli opuszczonego proletariusza (a nowe państwo zbuduje ci fabrykę – sic, taki tekst w USA).

Oczywiście alt right, w swojej formule internetowej, jest specyficzny dla Ameryki, ale przecież pewna rewolucyjność tych założeń wprost domaga się międzynarodówki proletariackiej.

Coś takiego oczywiście powstało i funkcjonuje w Europie. Najpierw była to grupa poselska w parlamencie europejskim, a następnie na tej bazie powstała ponadpaństwowa czy ponadnarodowa partia polityczna z udziałem polskiej partii Prawo i Sprawiedliwość. To ACRE - Alliance of European Conservatives and Reformists in Europe – pozostająca w stowarzyszeniu politycznym z Partią Republikańską USA, izraelskim Likud Movement, marokańską Istiqlal Party, partia Afek z Tunezji i wreszcie z podobnymi partiami z Kanady, Australii i Nowej Zelandii.

Jakby ktoś był ciekaw kanału łącznikowego europejskiej międzynarodówki ACRE z biznesem – nazywa się toto New Direction – Foundation for European Reform.

Tak więc polska prawica proletariacka nie jest osamotniona w walce z opieszałością zasiedziałych lewackich elit, a wręcz wszystko wskazuje na to, że rewolucyjny sztandar zacznie powiewać na wszystkich kontynentach – wszystko po to by Sorosa zastąpił Rosos.

Obłok
O mnie Obłok

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka